Witam wszystkich.
Mam problem. Otóż na przełomie października/listopada przygarnęłam do domu około trzy letniego kocura (Ginger). Kocur jest bez ogona, oraz niedowidzi na jedno oko. Wcześniej wolnobytujący, gdzie z opowiadań Pani, która się nim opiekowała, był najsłabszy z miotu i inne koty go biły (dlatego stracił ogon). Ogólnie w stosunku do ludzi jest bardzo ufny, łasi się i najlepiej jest, gdy się go całymi dniami czochra po futerku. Kot ideał, można by powiedzieć... Lecz tak wcale nie jest. Gdy go przygarnęłam w domu już znajdowała się roczna kotka (Bunia). Początek ich znajomości był dosyć spokojny. Ginger bał się kotki i tylko obserwował ją z daleka, a gdy ta chciała podejść (pewnie by się pobawić) to ten zaraz ją atakował. Były to sporadyczne przypadki, bo po pewnym czasie ona odpuściła i omijała go szerokim łukiem.
Miesiąc temu przeprowadziłam się do większego mieszkania (wcześniej była to mała kawalerka, a teraz mieszkanie 3 pokojowe). Ginger jest przeszczęśliwy. Tak jak wcześniej nie miał w zwyczaju biegać po mieszkaniu (w tej kawalerce wcale nie chciał się ruszać, leżał cały dzień na fotelu), tak teraz jest go pełno w całym domu. Zaś Bunia nie ma już takiego szczęścia. Została zepchnięta siłą przez Gingera do kuchni i w dodatku może jedynie poruszać się po szafkach i blatach. Przyłapałam ją także, że załatwiała swoje potrzeby fizjologiczne w skrytce na rury za lodówką. Skrytkę zabiłam dechami, a dla niej położyłam drugą kuwetę w kuchni. A wszystko dlatego, ponieważ Ginger nie pozwalał jej się spokojnie załatwić do ich wspólnej kuwety (z której wcześniej razem korzystali). Najgorzej jest jak jestem w domu i oba koty domagają się zainteresowania z mojej strony. Ginger przejawia tak straszną zazdrość, że nie pozwala się Buni do mnie zbliżyć. Gdy zamknę się sama w sypialni to nastroje w domu ucichają. Nawet czasem razem przesiadują w tzw graciarni, oczywiście do czasu, aż nie pojawię się na horyzoncie (i raz podczas odkurzania koty razem leżały na lodówce przestraszone). Dodam także, że gdy wpada koleżanka ze swoją młodą suczką i gdy siedzimy sobie w pokoju to Ginger przychodzi do mnie i zaraz łasi się do mnie, a gdy psina jest metr od niego to ten zaraz ją atakuje. Pies dwa razy większy od kota.
Siedzę już od dłuższego czasu i zastanawiam się co z tym fantem zrobić. Ginger, gdy widzi Bunię to biegnie za nią, aż jej nie złapie. Nie sygnalizuje w żaden sposób swoich zamiarów. Czy to jest kocia zazdrość? Czy może jakiś jego dziwny strach przed tym, że ona może mi i jemu zrobić krzywdę? Albo może tak bardzo pilnuje swojego terytorium i stada? Co myślicie? Co można zrobić? Kotka się męczy, a nie chciałabym go oddawać nigdzie