Cześć!
Przede wszystkim BARDZO dziękuję Ewie za namiar do pani Hani! Złota kobieta, od razu się umówiliśmy na łapanie i łapiemy dalej
Ogólnie sprawa wyglądała tak, że ci z Bouthouse nie chcieli się zgodzić na łapanie, ale w końcu się zgodzili. Na Wisełce bez problemu. Do tej pory złapanych zostało 7 kotów: czarna 10-latka, bardzo ufna i wściekle miziasta (w DT), bura niesterylizowana samiczka (już ciachnięta, do wypuszczenia prawdopodobnie), rudo-biały ufny kocur (u pani Hani na razie), biało czarna niesterylizowana samiczka (ciachnięta, bardzo dzika, do wypuszczenia) i bury chłopczyk, ok 8 miesięcy. Też już ciachnięty i na razie u mnie, a jak znajdę mu transport, to jedzie do domku stałego u mojej koleżanki. Dziś złapały się czarny i rudy młodziak, jeszcze nie wiem jakiej płci. Rudy pojechał do lecznicy na ciachnięcie od razu, czarny pojedzie jutro na osłuchanie.
Ósma kocica, wysterylizowana buraska, pchała się sama do klatki, ale nie została zabrana, bo ma tam pana, który ją dokarmia. Pan sympatyczny i ogólnie raczej nie będzie problemu, bo i tak te koty podkarmiał.
Na Wisełce został chory kot, czarny z białym krawatem, nie dał się złapać, będziemy próbować dalej. Na Bouthousie biało-czarny i buras, też bardzo ostrożne i nadal do wyłapania.
I teraz pytanie: ktoś coś wie może o jakimś dobrym ludziu, jeżdżącym na trasie Warszawa - Rzeszów/Jarosław/Przeworsk/Łańcut/Przemyśl (ogólnie te okolice)? Bo mam tam domek dla buraska, a nie bardzo mam siano, żeby teraz pojechać, najzwyczajniej w świecie.
Ksz.