Zapomniałam napisać, że wczoraj pierwszy raz po zimie zobaczyłam na podwórku jeżynkę.
Myślałam, że już nie nie ma tych co przychodziły na stołówkę a tu niespodzianka.
Dzisiaj był upał i dostawiłam miski z wodą jak i jeżynce niskie podstawki z karmą, bo ostatnio wysypał bezdomniakom z wyższej miseczki ale poradził sobie.
Znowu będę się martwić czy przyjdzie czy nie, tak samo jak o bezdomniaki.
Do ogarnięcia ze 30 zwierza licząc te w domu i bezdomne. W domu masa roboty że czasami chciałabym zatrzymać czas chociaż na parę godzin.
Dzisiaj pomimo że dzień świąteczny musiałam wyprać zasikaną pościel (duża poduszka z pierza, kołdra, poszwę, poszewkę i dwa koce) które to bezczelnie jakiś kot zasikał a żaden nie chce się przyznać.
Dodam, że mam walnięte łożyska w pralnicy i już ledwo dychwi i nie wiruje tak jak potrzeba ale z zakupem nowej to nie takie proste.
Dwie suszarki stały dzisiaj na podwórku a koty nie odpuszczają i nie uszanują nawet dnia świątecznego.
Wczoraj wieczorem około 23 godziny kładąc się do wyrka chcąc głowę utulić w poduszkę ale ręką najpierw chcąc ułożyć wyzej poduszkę bo nie mogę spać za nisko ze względu na swoje oddychanie, dotykam a tam mokre. Byłam tak padnięta po całym dniu roboty, nie mogąc już wytrzymać na ból kręgosłupa chciałam się już tylko położyć......
Całe łóżko musiałam sprzątnąć bo to nie było nasikane gdzieś na brzeg czy kołdrę, a nalane na poduszkę na której była kołdra i koce tak jak ścieli się łóżka. Na szczęście miałam zapasową kołdrę i poduszkę i nawet obleczone bo jak ostatnio córka spała z wnusiem to wsadziłam pościel pod wersalkę i wczoraj miałam jak znalazł.
Tak to jest z kotami, a to nie jeden, pięć czy 10 kotów, masa roboty, mycia, prania, zmywania, dawania leków, karmienia a temu to a temu tamto, bo przecież na karmie urinary niektóre. To ten zwymiotuje, a ten ma sraczkę i pilnowanie czy na drugi dzień będzie lepiej czy trzeba będzie gnać do lekarza. Itd itp.
Jutro rano sama jadę na badania krwi nerki, mocznik i mocz posiew bo 18 znowu do urologa a posiew trwa 2 tygodnie i jutro już muszę iść koniecznie na badanie a rano na czczo bez kawy (kawa 40 % i cykoria 60% bo prawdziwej nie mogę bo serce mi łomoce jak oszalałe) to ja nie mogę funkcjonować.
Teraz oglądam Potop, klasykę polskiego kina, uwielbiam Potop, Pana Wołodyjowskiego też, ale końcówki już nie, by nie płakać a płacz u mnie nie wskazany, bo zaraz się duszę przez obustronne porażenie strun głosowych przy operacji tarczycy w szpitalu Kopernika w Łodzi.
To tyle mojego ''ulania się''
dobrej nocy życzę wszystkim podczytującym.