aga66 pisze:Aniu cieszę się, że adopcje udane. Mam nadzieję, że nie powiedziałam tego za wcześnie. Za kociaczki
A kocurki z kociej rodzinki pamiętam. Okropne to było, tak strasznie ich żal, takie młode kotki to były. Ich śmierć zbiegła się ze śmiercią na fip mojego Maciusia, też był młody, miał ok. pół roku.
Straszne to wtedy było, FIP jest przerażający, patrzysz na swoje umierające skarby nie mogąc nic, kompletnie nic zrobić bo ratunku nie ma.
Dzisiaj byłam w tej adoptowanej parki, bo musiałam zabrać tą burą a trzecią dawkę Zylexisu tak jak było to wcześniej ustalone.
Gdy tylko je zawołałam to przyleciały do mnie szybciutko.
Wszystko jest dobrze, jedzą, szaleją jak perszingi i potem zmęczone zasypiają.
Misia w nowym domku jeszcze niepewnie się czuje ale już zaczęła zwiedzać a w nocy spała z panią przytulając się.
Mnie z każdą adopcją wyrywane jest kawałek serca i rzucane gdzieś w otchłań.
Piracik znowu wymiotował bo zbyt dużo się najadł, ale jak mu przetłumaczyć, że potem też dostanie i nie musi tak się napychać?
Teraz sobie już smacznie śpi a jak przeciwnie.
rodzinnie
Dzikuski Haszka i Tifik
Zuzia
Siostrzyczki Lilunia i Lalunia
Agatka i Tosia
Tola
Wczoraj też Maciuś miał RTG tej gwoździowanej nóżki, musiał być do zdjęć uśpiony ale dostał potem wybudzacza i szybko doszedł do siebie. Czekam na telefon co robimy dalej bo jednak gwóźdź w górnej części wystaje niestety i może skórę poprzebijać.