c.d.n.
I teraz, jak sie to ma do karmy. Generalnie wszystkie zdecydowanie wolą mokrą, sucha to jest tak do poskubania pomiędzy posiłkami. Przy suchej karmie te przeżerające się- przestają się przeżerać, a te jedzące normalnie- nadal jedzą normalnie.
Gdy już miałam 4, to miały 3 posiłki z mokrej, rano koło 6, potem koło 16-17, potem wieczorem koło 23. I zawsze zostawała miseczka suchej na czas pomiędzy śniadaniem, a obiadem i na noc. Powod tego zostawiania był taki, zeby nie robić im bardzo długiej przerwy, wiedziałam, że tą suchą nie przejedzą się, a chodziło o to, żeby potem nie rzucały sie jak głupie na jedzenie ( te żarłoczne ). Taki rytm próbowałam utrzymać, gdy doszły maluchy, ale nie wiem, czy nie konkurencja do misek spowodowała, ze Kluska i Dymek zaczęły pochłaniać coraz więcej, wręcz nie do ogarnięcia, bo łykały bez gryzienia swoje i rzucały się do misek pozostałych, a Żabka im zaczęła wtórować. Separowanie przy jedzeniu zupełnie nie wchodzi w grę, bo problemem jest też to, że mama i córka z garaży w zasadzie są nie do końca oswojone, nie dają sie wziąc na ręce, uciekają, wiec nie mam wpływu na nie za bardzo. Jeśli uda mi się je zagonić z miskami do innego, niż reszta pokoju, stoją pod drzwiami i nie jedzą, tak samo to wygląda, gdy te żarłoczne odseparuję. W zasadzie jedyna metoda nakarmienia towarzystwa to skupienie ich w jednym miejscu, a wtedy zaczyna się kradziez z misek. Zostawiać jedzenia nie mogę, bo wtedy Kluska i Żabka będa jadły z innych misek, aż zobaczą dno, a same pekną.
Więc miesiąc temu postanowiłam, że przestawię je na dwa razy dziennie karmę mokrą, w pozostałym czasie będzie sucha dostepna, którą jak wyżej- skubią bez większej namiętności. Tak przez miesiąc robiłam i chyba nawet pierwsze efekty w wysmukleniu zaczęłam dostrzegać. Nadal oczywiście na mokre się rzucają, ale przy tych dwóch posiłkach, mogą wykraść znacznie mniej, niż przy dotychczasowych trzech. I pewnie trwałabym przy tym, gdybym nie trafiła tu z innym problemem, o którym za chwilę, i nie naczytała się wątków o wyższości karmy mokrej nad suchą. Oczywiście wiedziałam o tym, dlatego w większości były na mokrej, ale teraz mam poczucie, jakbym dając im tę suchą, dawała im truciznę niemal.
Więc pytanie zasadnicze, czy przy takim stadzie- wiekowo, jak i z takimi problemami jedzeniowymi, nie warto jednak zostać przy tym systemie, który przez ten miesiąc stosowałam? Czy nadwaga, która już jest dużym problemem u części,a która przy większej ilości mokrych posiłków raczej będzie narastającym problemem i nie widzę możliwosci rozwiązania tego, nie jest jednak większym złem, niż to, co sucha karma może spowodować? Dodam, że koty mają stały dostęp do świeżej wody, mają poidełka, piją wszystkie chętnie.
Może też nadmienię, ze barf nie wchodzi w grę. Co kilka dni trochę surowizny dostają, staram się,zeby była różnorodna, ale przejście calkowite, to jest poza moim zasięgiem czasowo-logistycznym przy tym stadzie. Nie mówię tego abstrakcyjnie, 2 dni spędziłam na barfnym forum, liczyłam c/a ile tego musialabym mieć, jak to lodówkowo-czasowo rozegrać i nie.
A teraz kwestia nr dwa. Karma. Pewnie w tym wszystkim to dziwne, ale moje koty w jakiś sposób, nawet te żarłoczne, są wybredne, a raczej- szybko się karmami nudzą, części dobrych karm w ogóle nie zaakceptowały ( MACS- praktycznie niezjadliwy, niby sie na nią rzucają po nałożeniu, a potem gmerają w tym, oczywiście te żarłoczne zawsze coś zjedzą, ale te mniej- poskubią i zostawiają prawie pełne miski, do których potem te pozostałe sie przysadzają, a Szarek ma po MCSie ewidentnie lekkie biegunki ) . Nawet jak im jakaś karma podejdzie, to zwykle na krótko i po kilku dniach już zaczynają kręcić nosem, oczywiście najbardziej te, które na początku miały full wypas,a le dotyczy to właściwie wszystkich. Od 4 miesięcy kombinuję z karmami- różne smaki, różne firmy, mam w szafie zapas puszek wszelakich i co chwile zmieniam. I właśnie pytanie- czy tak można? Pakiet, z którego korzystam to Animonda vom Feinsten- mieszanki smakowe, zeby urozmaicić ( już wyczytałam, ze nie najlepsza, ale zdecydowanie smakowo moim podchodzi najbardziej ), Animonda Carny, tez wszystkie smaki- tolerowana dośc dobrze, Macs- różne smaki- zjadły chętnie za 1 razem, potem dziobią, Smila- przez 2,3 dni ok, potem kręcą nosami, Granatapet- niechętnie bardzo, Wild Freedom Adult- srednio bardzo. Generalnie jest tak, że każdą z tych karm pojedzą kilka posiłków, a potem zaczynają marudzić na nie, jak zmieniam, nowa jest ok kilka posiłków, potem trzeba zmienić. Mają jakieś preferencje co do smaków, ale dużo ważniejszy jest sam typ karmy, tzn jedna karma o różnych smakach nie sprawdzi się. A jak wyżej napisałam, najbardziej, najdłużej sprawdza się A. vom Feinsten, nawet widzę po nich, że jak wyciągam tacki, to zaczynają wszystkie tanczyć i zdecydowanie chętniej pchać się do misek wszystkie. Teraz zamówiłam feringę i catz finefood, też będę testować, bo naprawdę wolałabym pozostać przy jednej, ale czarno to widzę, generalnie mam problem gospodynie domowej po 30 latach prowadzenia domu- co znowu zrobić na obiad
Więc czy można tak mieszać te karmy co kilka posiłków? Nie widzę żadnych efektów ubocznych w postaci problemów zołądkowych u nich.
To samo zresztą jest z suchymi, miały Purizon, Wild Freedom, Orijen, ostatnio Optimanowę bezbożowa, muszę zmieniać, bo kręcą nosami, jak za długo jest jedna. I mimo żarłoczności częsci jest to problem, bo nie jedzą, łazą, nie odstępują mnie na krok, budzą w nocy ( dla tych 3 chrupek, które jedzą, gdy karma jest ok ) .
Kolejny problem- podjęłam decyzje, ale teraz nie wiem, czy dobrą. Maluchy, gdy już przyszły do mnie, po 2 tygodniach zaczęły dostawać taka karmę jak reszta, w sumie, z przyczyn jak wyżej, nie jestem w stanie rozdzielać misek, one dopadały dorosłych, dorosłe wyżerały im, mijało to się z celem, bo żadne nie jadło odpowiedniej. Czy przy dobrej karmie, mogę te młodsze karmić dorosłą?
I teraz powrót do Pierworodnego. Kilka stron temu, chyba Stomachari pisałaś o przestawieniu kota z SUK na inny typ żywienia. Przyznaję, że z tym mam największy opór, bo chociaż wiem, ze RC generalnie orłem nie jest, to na problemy weterynaryjne się sprawdza, a mój kot, który naprawdę miał kilkanaście cewnikowan, zawsze musi to mieć pod narkozą, a jest coraz starszy i nie robi mu to najlepiej, od tych 2 lat się uspokoił. Ale z drugiej strony, obawiam się , ze to może być taka trochę cisza przed burzą. Moglibyście coś doradzić, z jaką karmą warto u takiego 13 latka spróbować, by odstawić RC Urinary? Coś sprawdzonego przy takich problemach?
Jak obiecałam było bardzo długo,a le chciałam napsać wszystko, co wydawało mi się istotne z punktu widzenia problemów, które chcę rozwiązać.
Z góry dziękuję za pomoc i czas poświęcony an czytanie tej epopei