Surowica, splywa z oczu do nosa i nos wiecznie zabubiony i brudny. Miala tez zapalenie trzeciej powieki. Dostala niestety oczywiscie steryd i pomogl blyskawicznie. Wiec teraz juz wole te lizyne, ktora wirus podjada i nic mu nie daje niz znow leczyc oczy. Od tamtej pory jest idealnie, jak kot to je, to nic sie nie wraca, ale ogolnie ma tendecje do rozpulchnionych oczu, jednak bez stanu zapalnego.
I tak daje o polowe mniejsza dawke dzienna, co jakis czas robie przerwe dwutygodniowa. Kilkakrotnie pytalam o te leki w roznych leczniczach, odpowiedz byla zawsze taka sama, dawac, nic nie bedzie, a przeciwdziala.
Zabawki interaktywne w jej przypadku to strata kasy. To nie jest poki co za madry kotek, wrecz uwazam ja za najglupsza kotowo na tle innych. Ogolnie jest normalna, nie ma jakichs wielkich odchylen, ale to nie jest taki kot-pol ludz, chodzaca zywa inteligencja jak tamte. Ot, taki zwyczajny zwierzak... Nie moge jej nauczyc przychodzenia na wolanie, laszenia sie, nie umie ugniatac, nie umie o nic prosic, ciagle gryzie rece bez powodu od glaskania do ugryzienia, nic nie daje lapanie za kark i do ziemi, odwracanie uwagi czy odchodzenie.
Moze po prostu bedzie sie wolniej uczyla. Ma swoje momenty, potrafi czasem sie przytulic, ale na razie jest glownie ladna
Reaguje na slowo mucha, ale zeby ja zobaczyc i zlapac, to juz tragedia... Malo gada, najczesciej bezdzwiekowo... I do tej pory nie nauczylam sie u niej co wlasciwie ten miauk do mnie ma oznaczac, takie jakies otwarcie paszczy bez konkretu...
Ale mloda jest, najmadrzjesza kotka, chyba po 5 latach stala sie taka dla mnie jaka byla przez wiekszosc zycia, inna od malego niezwykle madra i jako kot i jako prawie czlowieczek w stosunku do tych dziwnych polkotow...
Ona od malego byla wycofana, w ogole zagubila sie gdzies przy zgarnianiu matki i rodzenstwa i przyniesiono ja chyba tydzien po nich, wiec musiala byc sama i wystraszona. Jak byla malenka, to nieruchomiala... Czesc osob uwazala, ze jesr jakas chora, ze zdechnie, mimo ze dostalam ja wyleczona poza nawrotem kataru i nawrotem glist... Kazdy kto ja widzi, poza jedna osoba i pamieta inne moje koty, tez mowi, no fajny ktoek, ale glupi... Teraz jest bardzo niegrzeczna u weta, a do sierpnia zeszlego roku albo miala wyjebane, albo mruczala i rozplywala sie na stole, ale do tej pory nigdy na mnie nie nasyczala, tylko wlasnie wyraznie kierunkowo gryzie jako jedyna reakcja, ze cos jej sie nie podoba, zamiast sygnalizowac, ze zostaw, pusc, nie mow... Nigdy tez nie probowala atakowac twarzy mojej, przewaznie czuje sie przy niej bezpieczna z glowa, acz nie az tak jak przy tamtych... A kiedy indziej gryzie naprawde bez takiego powodu, ze jest niezadowolona, nie ma zadnego ostrzezenia, nawet ogon nie chodzi. I nagle jest silne dziab, nie zabawowe, a potem specjalne szukanie reki, zeby gryzc coraz mocniej i szajba w oczach...
Potrafi wsciekac sie na mnie za to, ze ja za lekko glaszcze, czyli normalnie, a jak targam za kark az klaki leca, to ogon stop.
Jednoczesnie odroznia gryzienie lekkie, zabawowe, na ktore nie pozwalam jej za specjalnie, nie zachecam, nie podjudzam.
Ma jakas fobie na punkcie kapci, klapek, mozna przy niej chodzic tylko cicho, bez szurania, tupania... A strzaly na nowy rok czy burze ma kompletnie w odwloku. Do niedawna nie zrzucala rzeczy, teraz juz troche, ale nie przesadnie. Jest pies na wszelkie warzywka, salata, pietruszka korzen, pieczarka, fasola, to pozadana zdobycz... No, mala dziwaczka.
Typowe ma tylko pudelka, oliwki, nielubienie zamknietych drzwi, lecenie na balkon albo do okna, aportowanie zabawki i rozne mrauu jak sie kitrasi po spaniu. Nawet jak gdzies chce wskoczyc wyzej, ale bron boze nie za wysoko, juz jej przeszlo wlazenie pod sufity i na drzwi, to czesto podciaga sie na przednich lapach.
Jak jej sypne do czegos co nie jest plaskie, to tylko stwierdzi, ze niejadalne, ale np, smakolyk z tuby nauczyla sie wyciagac, wiec raz tak, raz siak.
Nie wiem czy automatycznego karmnika by sie nie bala jak tych kapci...
Fenix, no nie tyle namawia mnie sie na tylko mokra, co strzela, ze RC daje
Nie, no spoko, niech kazdy karmi jak moze, jak go stac, jak wierzy innym, pod warunkiem, ze nie daje jednak naprawde, takiego naprawde najgorszego zarcia przed ktorym sie ostrzega jezeli moze spokojnie zakupic cos lepszego.
Wiadomo, ze panie karmicielki beda dawac karme z supermarketu i trudno, szczesc im boze, i tak na niej te podworkowe koty pozyja pewnie dluzej niz bez zadnego wsparcia.
Moi rodzice dorzucaja sie jako jedyni takiej pani z karma i jak maja 60 zl na to, to prosza mnie zeby za te kwote jednak zalatwic im najwiecej, a nie najlepiej.
A ja i tak staram sie wsrod tych tanich karm znalezc jakas lepsza skladowo.
Ja mam tylko jednego kota i stac mnie na porzadne go utrzymanie tylko w takiej ilosci. Poza tym mam kawalerke, uwazam, ze nawet jej jednej, nie jest za fajnie na takiej przestrzeni, mimo ze nie marudzi. Ale jak jest na wakacjach u rodzicow, to jest okaz szczescia kiedy moze biegac po 4 pokojach i balkonie.
Agnieszko, tak, o BARFIe naczytalam sie, nawet swojego czasu zastanawialam nad tym, ale nie, to jest jednak pracochlonne, dla systematycznej osoby, bedacej panem wlasnego czasu, wszystko jedno co pisza osoby to stosujace. Tak samo jak robienie posilkow dla ludzi. Dlatego tak wiele osob idzie do knajpy czy korzysta z cateringu. Mozna tez sie pomylic w suplementach itp. Jednak wole zawierzyc maszynon niz sobie. Nie mam tez gwarancji, ze kot by to mi jadl po zrobieniu zapasow. Poprzednie koty karmione miesem wcale na tym za dobrze nie wychodzily. Nie jest to metoda dla mnie i nie sadze, ze moj kot karmiony tak jak go karmie przezyje z tego powodu mniej niz mu bedzie dane. Raczej nie jedzenie go wykonczy i raczej nie choroba wynikla z tego jedzenia. Jezeli nie przytrafi mu sie nic nieszczesliwego i nie zarazi sie czyms na co nie ma lekarstwa, to sadze, ze kocia norme wyrobi, czyli z 15 lat.
Staram sie dawac jej to co moge najlepszego, dopieszczam tym miesem, kurczakiem, rybim miesem co jakis czas, nie karmie tylko suchym, latam do weta, szczepie, pilnuje jak malego dzieciaka, na ktore trzeba uwazac.
No i czytam takie fora, probujac douczyc sie czegos czego moge nie wiedziec, czy sie mylic. Ale tez nie zawsze z kazdym pogladem sie zgodze, szczegolnie gdy sa wciaz wzgledne, a nie potwierdzone.
Ale z ta niemiecka karma sprobuje, a noz widelec, kot polubi, finansowo podolam, a Niemcy nie przestana jej produkowac po 3 latach
A teraz pojde gdzies zalozyc temat o zolzie, zeby juz tu nie smiecic o niej.
Jeszcze raz dziekuje za porade.