boguska_t pisze:Słuchajcie ponownie wraca nagonka na puszki klikające i z numerem fabryki. Z karmą nic się nie dzieje, puszki z niemieckiej fabryki dobre (trafiają się wyjątki, źle przechowywane itp ale to sporadyczne przypadki), to 80% wszystkich karm na europejskim rynku. Gdyby były zatrucia to nie kilka akurat u polskich hodowców (nie ma potwierdzonych informacji na ten temat. Ktoś rzucił plotkę, że "prawdopodobnie" koty się zatruły puszkami i teraz mnóstwo ludzi to powtarza) Wistra Ty też często to robisz i odpowiadasz na Facebooku w dyskusjach ale nigdy nie przedstawiłaś negatywnych wyników oddanych puszek do badań.
Taka nagonka trwa już od kliku lat i co parę miesięcy wraca. Gdyby coś było nie tak to miliony kotów by się zatruły. Sprzedaje tysiące puszek z karmami i nic się nie dzieje, sama karmię koty klikającymi puszkami i nic się nie dzieje. Oczywiście gdy na forum lub Facebooku ktoś robi aferę to zgłaszają się klienci, którzy bezpodstawnie reklamują towar bo im puszka klika lub zwracają towar bo mają "akurat ten numer" fabryki... i tyle. Wtedy są telefony, wiadomości i nieprzyjemne wpisy, że sprzedaje zepsuty towar itp...
Nie jest to fajne.
Nie powtarzajcie niesprawdzonych informacji. Jeśli ktoś ma dowód, że koty się zatruły konkretną karmą to proszę to przedstawić. Jeśli ktoś ma dowód, że 80% karm na rynku, które klikają jest zepsuta to proszę go przedstawić.
Ja jako sprzedawca bardzo starannie dobieram towar, nie pozwoliłabym sobie zignorować setek osób, które zgłaszają jakiś problem z zatruciami ale tych zgłoszeń nie ma. Sporadycznie trafi się ktoś ale najczęściej powodem biegunki jest podanie nowej karmy za szybko, bez okresu przechodzenia.
Nie patrzę na numer fabryki i nie bardzo zwracam uwagę na klikające wieczka. Za to ważny jest dla mnie zapach. Którego większość małych sklepów nie uznaje za powód do reklamacji - włącznie z Tobą, jak sama pisałaś, chociaż muszę podkreślić, że nie kupiłam u Ciebie, tylko w innej polskiej firemce.
Dlatego staram się trzymać gigantów typu zooplus. Bo oni nie wciskają historyjek o "indywidualnej wrażliwości", po prostu uznają reklamację i już. Gussto i Tundry niestety w zooplusie nie było i wybrałam małe sklepy. Po zmarnowaniu sporej ilości pieniędzy staram się tego nie robić, bo potem sklep i producent na zmianę odpowiadają, że "karma jest pakowana pod ciśnieniem, dlatego może z puszki wyciekać". A to, że obryzgała mi twarz, ramię i powierzchnię za zlewem, następnie wypływała z puszki kaskadą, puszczała bąble a po zdjęciu wieczka wyszła kilka milimetrów ponad brzeg puszki, to nieważne. Wszak jest pod ciśnieniem. Po otwarciu śmierdzi a w okolicach drugiego posiłku cuchnie tak, że aż mnie mdli, chociaż kilka serii wcześniej pachniała pięknie? Nieee, to przecież prywatne odczucia.
Mam kilka zgrzewek nieotwartej karmy. Otwarte, popsute puszki wyrzucałam. I chętnie oddałabym do badań wadliwą serię, ale nie mam wolnej kwoty, którą musiałabym zapłacić za te badania, przewyższającej wartość puszek. A zepsute są na pewno.
Więc wiesz, oczekiwanie niezbitych dowodów, najlepiej na piśmie z laboratorium (chore zwierzaki - jak sama napisałaś - nie są dowodem), jest ponad kieszeń większości ludzi. Dlatego reklamacji też nie ma zbyt dużo. Bo wiele osób (a znam takich sporą grupę), po doświadczeniach iście z PRLu, gdy wszystko jest winą albo w najlepszym razie indywidualną wrażliwością klienta, gdy potrzeba nie wiadomo jakich ekspertyz, po prostu wywala wadliwy towar i nie bawi się w pisanie maili, robienie zdjęć. Bo po co? Mi się jeszcze chce, chociaż po dziurki w nosie mam procesu reklamacyjnego. Ale warto, bo zooplus oddaje mi pieniądze. Małe polskie firemki nie, dlatego staram się tam nie kupować.