Agnieszka2009 pisze:Bestol pisze:Agnieszka2009, mój wet, gdy opowiadam o karmach, jakimi Bila karmię to traktuje mnie jak członka jakiejś sekty i tylko się uśmiecha z pobłażaniem. Jak pisałam wcześniej, na info o Ziwi puknął się przy mnie w głowę.
No i to jest przygnębiające, że wciąż wielu wetów w taki właśnie sposób podchodzi do żywienia kotów... Zastanawiam się, dlaczego i mam pewne podejrzenia w tej kwestii, ale nie chcę się denerwować ani wątku zaśmiecać.
Nawiasem mówiąc - pukanie się przy klientce w głowę na jej słowa?
A na naturalne odkłaczanie dobrze jest też podawać regularnie babkę płesznik (ja daję w formie colonu C)
Czytam wątek i tak dużo tematów jest poruszonych, ale mam wrażenie, że niedokończonych.
Zmienić weta. Nie chciałabym osobiście chodzić do weta, który w ten sposób się wyraża i zachowuje prezentując swoją niewiedzę i ignorancję. Bo na chłopski rozum wystarczy pomyśleć - od kiedy pojawiły się w sklepach gotowe karmy dla zwierząt a od ilu stuleci ludzie mają koty? Co te koty jadły przez ten czas? Jak przeżyły, kiedy nie było gotowego jedzenia w sklepie. Jedzenie mokre i suche to jedzenie przetworzone, co z tego że są w nim witaminy i minerały skoro zostały one dodane do produkcji karmy. Karma sucha jest w mojej opinii najbardziej przetworzonym jedzeniem. Nam ludziom nie przepisuje lekarz wora karmy na różne dolegliwości. Kiedy chorujemy na choroby, które można leczyć dietą to się przepisuje dietę, a ta dieta to najczęściej rezygnacja z jedzenia przetworzonego i powrót do natury, gotowanie sobie od podstaw ze składników pierwotnych, które np. rosną na drzewie lub krzaczku a nie w puszce czy słoiku. Skąd teraz i my ludzie mamy tak potworny wysyp chorób cywilizacyjnych? Dlaczego te choroby powstały a inne się nasiliły wtedy, kiedy mamy dostęp do jedzenia przetworzonego z marketów?
Co do zębów i karmy suchej - znowu zastanawiam się czy aby nie jest tak, że nagle teraz koty mają takie problemy nagminnie (i psy) a wcześniej tego problemu nie było. Jeżeli kot jest mięsożercą polującym to jak może nagle uratować go karma sucha od chorób zębów, skoro teoretycznie nie powinien mieć takich problemów. Może trzeba się przyjrzeć czy karma, którą karmimy nie zawiera cukru?
Prawda to, że karma mokra i Barf może ostrzec przed wieloma chorobami, lecz nie sprawi, że koty nie będą chorować. Ale zmniejszy ryzyko chorób. Można sobie pomyśleć, że bez takiego żywienia chorób byłoby więcej i to na wcześniejszym etapie.
Prawda to, że jedzenie mokrego wypłukuje kryształy z pęcherza. Moje koty Kitusia i Marysia zmagały się z kryształami przez dobrych kilka lat. Niestety Kitusi już nie ma wśród nas
ale jest MArysia. Od dawna karmię suchą i mokrą przy czym sucha zawsze była w misce bez ograniczeń. Co ciekawe na karmie Purizon obie kotki dostały kryształów (nie chcę pisać stuwity bo nie wiem czy dobrze piszę). Przeszły przez etap karm suchych weterynaryjnych urinary Hills i RC i faktycznie te karmy pomogły. Rozpuściły Kitusi spory kamień, gdzie groziła jej operacja pęcherza. Ale te problemy z kryształami nawracały. Zaleczyła się nieco i znowu się pojawiały. I już sądziłam, że taki urok. Jak raz się pojawią to będą się pojawiać. Więc tak sobie żyliśmy. W końcu zaczęłam nabierać niechęci do karmy suchej po różnych perypetiach, a zmieniałam karmę suchą co jakiś czas na coraz to lepszą. W końcu uznałam, że koniec tego dobrego i zaczęłam karmę wydzielać rano i wieczorem. Przez cały dzień moje koty jedzą mokre. Potem znowu (piszę skrótowo) w bad. moczu wyszło, że Marysia ma kryształy, ale tym razem te drugie. To co dalej robiłam to dalej karmiłam karmą mokrą całe dnie (ach, zapomniałam o miesie - w między czasie uczylam koty jeść surowiznę i na tym etapie to był stały element posiłku wieczornego) i nadal karma sucha była wydzielana jako smakołyk rano i wieczorem. I ostatnio znowu mieliśmy kontrolę pęcherza i co się okazało? ZERO kryształów w pęcherzu
po prostu nie mogę nadal w to uwierzyć, ale po latach zmagań w końcu pozbyłam się tego problemu po prostu karmą mokrą i mięsem. Marysia akurat bardzo lubi jak do karmy mokrej dolewam gorącej wody - wypija tą wodę bardzo chętnie, właściwie to ona lubi takie zupy.
W dalszej części naszego życia mam zamiar jeszcze bardziej ograniczyć chrupki a być może zrezygnuję z nich całkiem.
I jeszcze jedna myśl czy BARF jest odpowiedni czy nie, i czy karmy gotowe są odpowiednie czy nie? Trzeba się zastanowić skąd teraz taki wysyp alergików? Ja również mam kocich alergików - Marysia właśnie i Kubi. Co ciekawe alergia zawsze dotyczy karmy suchej. Wmawia się nam, że uczulenie jest zazwyczaj na białko zwierzęce. Przekopałam cały internet w poszukiwaniu karmy dla alergików - to co zobaczyłam to jestem w szoku nadal. Karmy totalnie bez mięsa ale z kukurydzą, pszenicą, ryże, otrębami - zwierzęcy składnik to tłuszcz zwierzęcy. Kiedy mamy koty wolnożyjące i jakaś babcina podaje im kaszę ze smalcem to mówimy, że to syf i jak można tak karmić koty, ale to samo robimy za ciężkie pieniądze kupując kolejną suchą paszę dla kur, która ma naszego mięsożerce uchronić od alergii.
Więc dlaczego karmy na alergię powodują u kotów alergię???
Nie jestem wetem, nie mam żadnej wiedzy oprócz własnych przebojów z kotami i tego co wyczytałam przy okazji owych w necie. Po 20 latach posiadania kotów jestem przekonania (mimo wegetarianizmu czy też weganizmu własnego), że Barf jest najlepszym sposobem żywienia kotów. W drugiej kolejności karma mokra. A zło to karma sucha, może być jako smakołyk, ale czy to konieczne? Moje koty już nie dostają smakołyków (chyba, że ktoś podaruje w prezencie), smakołykiem jest karma sucha jeszcze lub suszone mięso i widzę, że to działa. Całkowicie zmieniłam sposób odżywiania kotów i sposób myślenia. Koty będące chrupkożercami nauczyłam jeść dobre (przejście z Feliksów ) mokre jedzenie i w końcu mięso, a zaczynaliśmy od mięsowstrętu. Jedynie moja Tosia jest oporna na mięso, ale może raczej wybredna, bo skórę z kurczaka lubi jeść, a mięso podgotowane dodaję jej do saszetki i też zjada ze smakiem myśląc, że to wyleciało z saszetki. Ale wiem, że się da. Mnie te wszystkie zmiany zajęły parę lat jednak wiem, że da się i nie ma kotów opornych, ważne żeby się nie poddawać, a też trochę kombinować jak trzeba.
Chciałam się podzielić refleksami, które mnie nachodzą w ostatnim czasie, a też szkoda, że tyle tematów w tym wątku zostało rozpoczętych i nierozwiniętych, aż się prosi o wątki dodatkowe do niektórych postów