Biedna koteczka
Musiała być chora od dawna, biorąc pod uwagę zaawansowana chorobę serca, wyniszczenie - pewnie jej los był już przesądzony z góry
I to dlatego pozwoliła się złapać
W tym całym nieszczęściu dobrze że choć odeszła otoczona opieką a nie umierała w krzakach, w zimnie
Skoro kotka była tak wyniszczona, bez tkanki podskórnej - możliwe że wet operował ją inną techniką niż zazwyczaj, możliwe jest zostawienie jedynie malutkiej ranki tylko konieczne są do tego pewne umiejętności i sprzęt.
Gdybym sama tego nie doświadczyła to bym nie uwierzyła, ale zdarzyło się raz że odebrałam kotkę tuż po kastracji z kilkucentymetrową ranką na karku (miała usuwany przy okazji guzek), wygolonym brzuchem i ani cieniem śladu po kastracji.
Mimo całego mojego zaufania do naszej wetki zaczęłam mieć naprawdę podejrzenia że miała jakieś zaćmienie i zapomniała ją wykastrować a wydaje jej się że to zrobiła
.
W ramach desperacji z mężem uzbrojonym w latarkę przejrzeliśmy ogolony brzuch kotki i cudem zauważyliśmy strzępek nitki wystający ze skóry - rany praktycznie nie było widać. Miała 1 cm i i była zszyta po mistrzowsku, chirurg plastyczny by się nie powstydził.
Może tu też tak było, skoro wet kastruje dobrze, i pobawił się w koronkową operację, żeby zminimalizować ryzyko trudnego gojenia się rany?
Chyba że tnie masowo, dużo i mu się pokićkało a kolega go faktycznie kryje.
Bo jakoś trudno mi podejrzewać weta by specjalnie nie wykastrował i kłamał.
Brak kastracji u kota wydawanego tuż po zabiegu to coś co wyjdzie raz dwa, a podał narkozę, wygolił brzuch, łapę, największy koszt już poniósł, gdyby chciał w takim momencie oszukać to mógł troszkę naciąć skórę i ją zszyć a nie oddawać kota bez naruszonej skóry. A i tak pierwsza ruja i ciąża by sprawę rypnęły. Bez sensu celowe działanie w takiej sprawie.
Acz motywacje ludzkie są naprawdę niezbadane...