Kolejna chemia i kolejne usg.
Nadal nie ma śladu po skorupiaku
. Osłuchowo - idealnie. Badania krwi mu nie robiłam, bo miał je 3 tygodnie temu.
Czekamy teraz na ocenę sytuacji od weta-specjalisty.
Bungo ostanią chemię zniósł nieźle - trochę mniejszy apetyt i był nieco smętny przez jeden dzień.
Po ostatnim zastrzyku przeciwbólowym zrobił mu się strupek na skórze, ale nie boli i nie swędzi, więc go tylko traktuję tribiotykiem i olejkiem z dziurawca.
Najbardziej dokuczają mu stawy i kręgosłup. Artrofos Cat nie działa, po Hyalutidin rzyga (może ktoś z Krakowa chce ledwo napoczęte opakowanie?). Zamówiłam więc kolejne cudo - artroflex omega kot - więc nie wykluczone, że znowu zostanę z niemal pełną flaszką piekielnie drogiego leku
Mam bardzo cichutką nadzieję że guru od leukeranu zaleci przerwę w podawaniu chemii, bo mój biedak na widok butelki z lekarstwem lub transportera zwiewa i muszę go wydłubywać spod łóżka. A łyka dziennie dwa razy rozpuszczony bunondol (przeciwbólowy), dwie tabletki encortolonu, poprawione taką papką na wątrobę w kapsułce, a przed wieczornym mięsem jeszcze controloc. No i raz na 3 tyg. po 3 tabletki leukeranu przez 4 dni. I tak od miesięcy.
Każdy miałby dość. Niemniej aktualnie jestem w nastroju ostrożnie optymistycznym i ma świadomość, że dzięki kuracji Bungo zarobił już ok. roku życia