USG dokładne było, pęcherz w porządku , nerki także obrazowo idealne . Płynu nie ma w jamie brzusznej. Wątroba-na wątrobie widoczne zmiany , w całym badaniu USG tylko wątroba niepokoi. Jakiego rodzaju są zmiany na niej, lekarz nie był w stanie powiedzieć. Bo nie widać czy to są grudki z zawartością płynną, czy guzki . Widać że coś tam jest , ja też widziałam. Co do leczenia ..jak sam przyznał, weci z mojego miasta, trochę nas zapędzili w kozi róg. Nie wiadomo czy bardziej steryd wpłynął na poprawę jej stanu ( zwłaszcza że był nieregularnie podawany) czy antybiotyk . Klindamycynę powinno się już odstawić, żeby odporność krzyżowa się nie zrobiła (dostaje ją Perełka od 29 dni) ale teraz sam się boi, skoro zareagowała poprawą w trakcie jej stosowania ( ok 20 tego stycznia było wodobrzusze , 28 stycznia już prawie nic) .I po raz kolejny się potwierdziło, że klindamycyna skutecznie nasącza zawartość ropni/torbieli itd. Więc może ona podziała na ten zropiały węzeł chłonny... Jest niewiadoma jak teraz dojść do wniosków. I to tak by Perełce nie zaszkodzić. Zmiana antybiotyku jest brana pod uwagę, ale z tym ostrożnie trzeba. za dużo niewiadomych
Dziś dostała steryd w zastrzyku i ten preparat z żelazem na literę F (nie pamiętam nazwy) i receptę na encortolon , który od jutra mam podawać po 1/2 tab co 12 godzin, ale za jakiś czas będziemy schodzić z tej dawki .Pomiędzy 19 -23 lutego, chciałby badanie krwi , biochemia , aby zobaczyć jak nerki i czy od ostatnich wyników z 31 stycznia, coś się zmieniło na korzyść lub niekorzyść, jeśli idzie o wątrobę. Myślę że z ornipuralu nie zrezygnuje , skoro ta wątroba ma zmiany, i będe kontynuowała zastrzyk co 2 dzień
EDIT
I zapomniałam jeszcze dodać, że nie znalazł w obrazie USG , tego zropiałego węzła chłonnego, który jak był to był duży 1,5 cm. Więc można założyć że on znikł, ale wet nie jest taki zadufany i bierze w nawias taką furtkę, że może nie umie go znaleść. Aczkolwiek w wadowicach weci już 28 stycznia, nie znaleźli tego węzła chłonnego. Ja przyjmę optymistyczną wersję ze znikł. We wtorek mam zadzwonić czy Perełka je i czy ma gorączke. Dziś miała, ale nie wiadomo na ile wpływ mógł być stresu . Ponieważ wyszłyśmy o 9 tej na busa, który spóźnił się 40 minut. Jak doszłam do przychodni, okazało się ze są pacjenci, i to do konkretnych długotrwałych badań. Ale mimo , że nie byłam zapisana na wizytę, zgodził się zająć Perełką, tylko musiałam poczekać dłuuugooo. Byłysmy na miejscu przed 11 tą a weszłyśmy do badania o 13.20 ( z czego sama przychodnia czynna dziś do 13 tej) Tak więc, miała Perełka stresujący dzień.
edit
Ps. w opcji na przyszłość niedaleką , jest stopniowe schodzenie z sterydu, lub zatrzymanie na minimalnej dawce, w zależności co będzie się działo . W opcji są też zastrzyki wzmacniające. Była mowa także o preparatach na odporność , jak virbagen omega ...ale ..wciąż jest dużo niewiadomych , i z tym preparatem to albo wóz albo przewóz. Albo jej pomoże , albo ..zabije. I co jeszcze mi się przypomniało, te podwyższone limfocyty ,niekoniecznie patrzył by na to tak negatywnie jak tu mi wetka przedstawiała, według tego weterynarza, one nie są jakoś bardzo podniesione, a wskazują że ona walczy, organizm z czymś walczy, nie pozostał bierny. No i na tym tle wypłynął temat tego preparatu na wzmocnienie, tyle że ryzyko jest, bo nie wiadomo z czym walczymy...dużo czasu straconego na tych konowałów i rutyniarzy z wadowic. Dużo źle wykorzystanych pięniedzy i nie tylko ich. Acha i kwestia tej laparoskomii, którą perełka miała w Oświecimiu. Ten lekarz nie rozumie, dlaczego nie pobrano próbek do badań. Skoro takie jest założenie , że się pobiera jeśli są zmiany ..i dopiero potem się pyta właściciela czy chce to badać czy nie. Zmarnowana okazja...można było się dowiedzieć co siedzi na tej wątrobie
Aaaaa i jeszcze podsumowując, ten lekarz jest kolejną osobą, która stwierdzila że przy tym wszystkim co Perełka miała , łącznie z tymi zmianami co były w laparoskomii widoczne , z wodobrzuszem itd , ogólnie z diagnozą FIPową, to ona nie powinna już żyć .