
Wczoraj wyczułam u mojego kota dziwne "coś"(nawet nie wiem jak to nazwać, krostka, wystający pieprzyk?), wygląda tak, jak by było mokre i po prostu coś mu się przykleiło, ale widać, że to wychodzi ze skóry. Nie drapie tego, nie liże, nie wyrywa sobie tam sierści, nic z tym nie robi. Gdybym go nie pogłaskała w tym miejscu, to pewnie bym tego nie zauważyła nawet.
Miał ktoś podobny problem? Zanim udam się do weta, wolę zapytać, może ktoś miał u kociaka coś podobnego.
(Kot we wrześniu skończy 4 lata)
