Wątek kuwetkowy coraz bardziej mi się podoba. A niech tam, zaryzykuję.
O kuwetach samoczyszczących nic nie wiedziałam. Zasadniczo jakoś ten obszar nie był przeze mnie nigdy specjalnie badany. Moja kota ma od poczatku (16 lat i 3 miesiące) w mieszkaniu tę sama kuwetę. Przed chwilą wyrzucałam urobek i nawet nachyliłam się, zeby sprawdzić, no czysta, pachnąca, jakby mi tam spadł orzeszek, to bym wyjęła i zjadła..
Dawno, bardzo dawno temu kota moja miała tez etap siusiania do wanny, mnie to nie przeszkadzało, bo było wygodniej, ale pamiętam, że chyba ktoś z gości raz sie zdziwił, tyle, że to mnie tez mało obeszło.
Kiedy jesteśmy na WSI kota z wielkim zadowoleniem załatwia się w ogrodzie (wśród mojej fasoli, buraków lub marchewki). W domu w każdym pomieszczeniu sa kuwety, które wypełniam ziemią z ogrodu, wymieniam po kazdym użyciu, myję wodą ze studni (woda ze studni, to też ulubiony napój koty, z kranu nie taka dobra).
Kłopot jest tylko, kiedy bardzo pada (wówczas rezerwowy żwirek), no i trzeba uwazać na mrówki, i dzdżownice (BRRRRRR), panicznie się ich boję. Na szczęście działka spora, więc da sie znaleźć punkty pobierania ziemi. Trzeba też pamiętać, skąd się pobiera a gdzie wyrzuca.
I żeby nie było, kuwety oporządzam z samego rana, jeszcze przed pierwszą kawą, jak rasowa gospodyni
(natomiast nie umiem sobie wyobrazić krytej kuwety z duża ilością żwirku, która tak sobie stoi, aż się zapełni, to dość obrzydliwe)