Cześć
Tydzień temu adoptowałam 7 miesięcznego kocurka.
Szarak zabrany został z domu tymczasowego, gdzie przebywał w kociarni z innymi kotami, zaś niewiele z człowiekiem. Na początku był bardzo wystraszony - większość czasu spędził za łóżkiem, uciekał o przed człowiekiem i nowymi dźwiękami. Jednocześnie od pierwszego dnia lubił się bawić - gania za wędką jak szalony, nie było też problemów z apetytem czy załatwianiem się do kuwety.
Po 2,3 dniach kot dawał się powoli głaskać przy intensywnej zabawie czy jedzeniu.
W poniedziałek (3 dni temu - a więc po 4 dniach pobytu Szarusia w domu) byłam z nim u weterynarza ze względu na łzawiące oczka i intensywne nocne miauczenie. Dostałam dla niego krople do oczu tobrex i tabletki na odporność ( proszek ze środka do wsypania do karmy) ze względu na podejrzenie początkowej fazy kociego kataru. Miauczenie może byc z kolei oznaką zbliżającej się dojrzałości - kot w zasadzie nadaje się do kastrowania, weterynarz zaleciła żeby jednak najpierw się zadomowił. 10 dni po wizycie idziemy na kontrolę, na której mogliby też odbyć się kastrowanie, jeśli wszystko będzie ok.
Zalecenie jest takie żeby krople dawać Szarusiowi 3 razy dziennie. Niestety problem jest taki, że kot ucieka przede mną i chowa się gdy za bardzo się zbliżam. Pierwszego dnia udało mi się z chłopakiem 3 razy zakropić oczy, kota łapaliśmy podczas gdy byl zainteresowany zabawką. Przez to stał się czujnieszy, odchodzi przy próbie dotknięcia go. Większość dnia przesypia w kartonie, gdzie nie mamy do niego dostępu, za to w nocy zwiedza dom.
Martwię się, że kot może mieć traumę, jeśli będę łapała go siłą podczas zabawy. Jednocześnie martwię się, że brak stosowania leku może mieć negatywne skutki dla jego zdrowia. Nie ukrywam że zależy mi też na możliwie szybkim wykastrowaniu go - jego mocz zaczyna już intensywnie śmierdzieć, ale na szczęście na razie nie znaczy.
Czy macie jakieś rady dla niedoświadczonej kociary?