Dokocenie Ludwik i Gustaw
Napisane: Śro sty 10, 2018 21:48
Witajcie.
Do niedawna byłam szczęśliwym posiadaczem jednego kota. Ludwisia. Fantastyczny kocurek, bardzo ciekawski z dużym temperamentem. Zaczepny. Lubi mnie ugryźć, kiedy nie zwracam na niego uwagi. Czasami trochę za mocno, ale wszystko można wybaczyć. No bo przecież się kocha. Szkoda było malucha że taki samotny i znudzony, więc postanowiliśmy się dokocić.
No i się zaczęło. Pierwszy raz mamy kota. Uczyliśmy się na jednym no to przecież nie może być trudno z drugim. Każdy pisze, ze co dwa koty to nie jeden i że super, więc decyzja podjęta. Żeby nie było decyzja była naprawdę przemyślana.
Naczytalismy sie artykułów o socjalizacji z izolacją i tym podobnych. Jak wprowadza się malucha do domu i super przygotowani przenieśliśmy do domu braciszka. Ludwk mial 8 miesięcy, czyli też jeszcze kociak i już po kastracji.
Osobne pokoje, miski po obu stronach drzwi. Zaczęliśmy z przytupem. Wymieniliśmy pokojami, potem z powrotem i no wszystko wzorowo. Od niedzieli... jednak już w poniedziałek kociaki zaczęły do siebie drapać. Ludwik miał z nerwów biegunkę, ale tylko jeden dzień, taki to szybki kot. Ale poza tym super. Powarczal i przestał.
No wzorowo idzie i bach, wczoraj mały zwiał z pokoju i spotkał się z Ludwikiem.
Uwaga, nie stalo sie nic nadzwyczajnego. No to dzis nastapila proba spotkania, bo i tak już sie widzialy i bylo ok. No i tu się zaczęło. Rano ekstra zabawa, ale im dluzej, tym bardziej Ludwik traktuje malucha jak zabawkę. Rzuca sie na niego i gryzie bez wyczucia. Dzieciak wyje. Mi sie robi slabo, bo wiem ze Ludwik nie zna wyczucia. Sama wiele razy się przekonalam. Maly nie moze przejsc centymetra zeby nie zostac zaatakowanym. Co je rozlaczymy sytuacja sie powtarza i tak ciagle. Rozdzielilismy je znowu. Jutro pewnie bedziemy probowac dalej, ale strasznie to wyglada. Maly placze jak zly i nawet nie moze sie ruszyc. Ludwik go przydusza i tak ciągle. Ehh pomozcie mi trochę. Czy to jest normalne? Czy codziennie je trochę ze soba oswajac? Pocieszcie moje serce bo mi zaraz pęknie
Do niedawna byłam szczęśliwym posiadaczem jednego kota. Ludwisia. Fantastyczny kocurek, bardzo ciekawski z dużym temperamentem. Zaczepny. Lubi mnie ugryźć, kiedy nie zwracam na niego uwagi. Czasami trochę za mocno, ale wszystko można wybaczyć. No bo przecież się kocha. Szkoda było malucha że taki samotny i znudzony, więc postanowiliśmy się dokocić.
No i się zaczęło. Pierwszy raz mamy kota. Uczyliśmy się na jednym no to przecież nie może być trudno z drugim. Każdy pisze, ze co dwa koty to nie jeden i że super, więc decyzja podjęta. Żeby nie było decyzja była naprawdę przemyślana.
Naczytalismy sie artykułów o socjalizacji z izolacją i tym podobnych. Jak wprowadza się malucha do domu i super przygotowani przenieśliśmy do domu braciszka. Ludwk mial 8 miesięcy, czyli też jeszcze kociak i już po kastracji.
Osobne pokoje, miski po obu stronach drzwi. Zaczęliśmy z przytupem. Wymieniliśmy pokojami, potem z powrotem i no wszystko wzorowo. Od niedzieli... jednak już w poniedziałek kociaki zaczęły do siebie drapać. Ludwik miał z nerwów biegunkę, ale tylko jeden dzień, taki to szybki kot. Ale poza tym super. Powarczal i przestał.
No wzorowo idzie i bach, wczoraj mały zwiał z pokoju i spotkał się z Ludwikiem.
Uwaga, nie stalo sie nic nadzwyczajnego. No to dzis nastapila proba spotkania, bo i tak już sie widzialy i bylo ok. No i tu się zaczęło. Rano ekstra zabawa, ale im dluzej, tym bardziej Ludwik traktuje malucha jak zabawkę. Rzuca sie na niego i gryzie bez wyczucia. Dzieciak wyje. Mi sie robi slabo, bo wiem ze Ludwik nie zna wyczucia. Sama wiele razy się przekonalam. Maly nie moze przejsc centymetra zeby nie zostac zaatakowanym. Co je rozlaczymy sytuacja sie powtarza i tak ciagle. Rozdzielilismy je znowu. Jutro pewnie bedziemy probowac dalej, ale strasznie to wyglada. Maly placze jak zly i nawet nie moze sie ruszyc. Ludwik go przydusza i tak ciągle. Ehh pomozcie mi trochę. Czy to jest normalne? Czy codziennie je trochę ze soba oswajac? Pocieszcie moje serce bo mi zaraz pęknie