Wiem oczywiście, że zakwaszam Urinovetem, ale naturalnymi substancjami (właśnie tą żurawiną). Skład wyraźnie podany - i właśnie dlatego wzięłam Urino.
Natomiast w poprzednim poście chodziło mi o to, że wet uznał, iż podawanie Uro Petu kotu mięsożernemu naprawdę, a nie w teorii, nie jest potrzebne.W Uro-Pecie jest metionina, która często podawana jest kotom beztrosko, a niektóre badania dowodzą, że nie jest to substancja bez negatywnego wpływu na koty. Więcej wiadomości tego rodzaju można poczytać na barfnym świecie.
U barfujących kotów trzeba trochę uważać z zakwaszaniem, żeby nie przesadzić w drugą stronę. (znów odsyłam zaciekawionych tematem na barfny świat)
Co do posiewu, to wet mówił, że dobrze się czasem dowiedzieć, jak sytuacja wygląda w pęcherzu, a ponieważ drogi moczowe zawsze są zasiedlone jakimiś baketriami, to właśnie to czesto zaciemnia obraz tego, czego się szuka.
Matylda zawsze informuje, i to dość głośno, o swoim dyskomforcie. Nawet minimalnym. Wszystkie moje koty tak robiły. Cienie i blaski życia z syjamami. Ale w różnych sytuacjach jednak się przydaje. Teraz już jest dobrze, wszystko po staremu. To była pierwsza choroba Matyldy w jej życiu (ma 8 lat), nigdy nie używałam Urinovet Cat, jestem bardzo zaskoczona, że tak szybko to działa. To już mniej mnie zaskoczyła efektywność pokrzywy.