Niestety umarła moja najukochańsza Kotunia, mój promyczek.
Nad ranem we wtorek musiałam weta wezwać bo umierała
Nie pisałam ponieważ byłam zdruzgotana. Ledwie teraz mogę się ogarnąć.
Niestety wysiadły jej nerki. W poniedziałek kreatyninę mieliśmy 10 a mocznik coś pod 300. Wieczorem temperatura już 36 st C. Wątroba zeszła nam nieźle. Niestety nerki nawet w obrazie usg były tragiczne. Przestała siusiać, pęcherz pusty, kot napuchnięty woda od kroplówek. Całą noc się męczyła, cała nasza rodzina nad nią czuwała. Straszne to było
Najgorsze że nic mnie do tego nie przygotowało...kot jeszcze przed podaniem advocata hasający i brykający.
W poniedziałek byłam na konsultacji u kolegi weta. Nie dawał za dobrych rokowań, uważał że cały czas coś uderza w te nerki ( co tym bardziej mnie przekonuje do tej teorii z advocatem).
Z wetów tylko w klinice 24 h mi powiedzieli że mieli przypadki zatruć kotów po podaniu środków na kark.
Nigdy przenigdy ich już nie użyję.
Amisia była moją największą kocią miłością.
Nie mogę się pozbierać...