Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
AlicjaFelicja pisze:Widać, że z tym olejkiem rycynowym w piątek się pomylił, bo sam powiedział do mnie teraz: "Proszę nie dawać już kotce oleju parafinowego skoro ma biegunkę
AlicjaFelicja pisze:Tytuł może śmieszny, ale mi do śmiechu nie jest... W lutym od Stowarzyszenia w Pruszkowie adoptowałam kotkę, która wcześniej była bezdomna. Jakieś 6 miesięcy temu rozgryzła i zjadła "gumiaka", takiego gumowego stworka z Lidla. Jak o tym piszę, to wydaje się to takie oczywiste, wtedy nie było, no ale zacznijmy od początku... Wymioty, brak apetytu, osowiałość, wycofanie... Poszliśmy do weterynarza, mieszkam pod Warszawą, w Piastowie, najbliżej mi do dr Skowrona. Przeciwwymiotne, przeciwzapalne, itd itd... Nic to nie dało, było tylko gorzej. Kasia, od której kotkę fizycznie otrzymałam poleciła mi dwie podwarszawskie klinki, w tym jedną w Kajetanach. No i zaczęło się. Codzienne wizyty, kroplówki, zdjęcia RTG z kontrastem i bez, różne badania krwi, cuda i wianki, masa zastrzyków, leków, koszt, nie mały, bo łącznie ponad 1200 zł! No ale udało się, kotka wydaliła "gumiaka". I historia zakończyłaby się te 6 miesięcy temu, gdyby nie fakt, że prawdopodobnie mamy powtórkę z rozrywki. I proszę mi wierzyć, osobiście dopilnowałam, by wszystkie mniejsze zabaweczki znalazły swoją nową lokalizację - w śmietniku. Kotka od czwartku wieczorem wymiotuje, stopniowo się wycofała, nie je, nie pije, jest osowiała... W piątek wymiotowała już coraz więcej i częściej, w dodatku wymiociny były śmierdzące, byłam z nią u dr Skowrona - gorączka 39,6, zawyła gdy ten złapał ją za jelita, od razu stwierdził niedrożność jelit. Dostała przeciwwymiotne, przeciwzapalne, chyba antybiotyk, olej rycynowy. Kazał wrócić na drugi dzień. Tak też zrobiłam. Wróciłam w sobotę, dostała przeciwzapalny, olej rycynowy, kroplówkę w kark, bo przecież nie pije i nie je i coś jeszcze, nie wiem co, nie miała gorączki, nie wyła łapana za kichy. Dziś nad ranem załatwiła się do kuwety ni to śluzem ni to pianą, bardziej przypomina mi to jej wymiociny niż kupę, no ale nigdy nie wymiotowała do kuwety... O 8.00 zaczęły się wymioty, dużo wody, piany, śmierdzące... Ja już nie wiem co mam robić, na kolejną terapię kosztującą 1200 zł mnie nie stać... Zaczęłam nawet spekulować teorie spiskowe. Bo może wcale nic nie zjadła, bo może ma robaki (odrobaczana w kwietniu), bo może coś złapała od psa, którego adoptowałam miesiąc temu, ale psy mają swoje a koty swoje choroby... Wygląda to bardzo podobnie do poprzedniej sytuacji... Pomocy!
Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue i 199 gości