Zmarł kotek mojej mamy i szukam przyczyny. Pomocy :(

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw gru 14, 2017 15:14 Re: Zmarł kotek mojej mamy i szukam przyczyny. Pomocy :(

Wg niej i jej mamy tylko tyle wychodził. To, co myślą opiekunowie a to co naprawdę się dzieje, to dwie różne rzeczy. Co pokazał choćby projekt National Geografic - https://www.youtube.com/watch?v=-0n2kxkdJgM
Ogrodzenie raczej nie było kocioodporne. I jasne, można przynieść pp do domu na butach i mimo tego wychodzimy na dwór, ale to chodzi o minimalizację ryzyka. Bo jak ktoś podejdzie pod zabezpieczony balkon na parterze i będzie coś majstrował przy siatce, to ludzie się zainteresują (wyszło w praktyce). Obok ogrodzenia może przechodzić każdy i jak nie robi niczego dziwnego , to podrzucenie trutki np. w kiełbasie (a to może być też tuż poza siatką - na zasadzie "ups, wypadło" ) nie jest szczególnie skomplikowane. Ostatnio było dość głośnie wydarzenie, jak jakieś debile podrzuciły dopalacze do okolicznych ogródków i psy się potruły (co najmniej 3 w pierwszym rzucie umarły od razu, 2 walczyły o życie, ale nie śledzę sytuacji bo to daleko).
Co do kotów wolnożyjących/bezdomnych to wczesna śmierć jest wpisana w ich status. Są niczyje, nie mają domu - jak są, to fajnie, jak zginą to na ich miejsce sprowadzą się następne. Można ich żałować, bo to nie jest fajna śmierć jak ma 2-3 miesiące i go samochód zmieli lub obedrze częściowo ze skóry czy jak zje (już jako dorosły) szczura nażartego trutką i się wykrwawia do środka, że pominę inne możliwe "atrakcje" - ale takie jest życie kota wolnożyjącego. Najczęściej nie żyją dłużej jak 2-3 lata (a i to pod warunkiem, że są karmicielki i jakieś rzeczywiście bezpieczne kryjówki a nie np. stacja trafo.
Swoją drogą Twój post jest pięknym przypadkiem "whataboutyzmu" - https://www.youtube.com/watch?v=4p4ew3utm_I, bo jasne Peło też złe beło, w Ameryce biją Murzynów ale to cokolwiek słabe.
“To co robimy dla nas, umiera wraz z nami. To co robimy dla innych i dla świata zostaje po nas i jest nieśmiertelne.” -A. Pine
nasz wątek: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=159694

Alienor

Avatar użytkownika
 
Posty: 24225
Od: Pt mar 19, 2010 14:48

Post » Czw gru 14, 2017 16:06 Re: Zmarł kotek mojej mamy i szukam przyczyny. Pomocy :(

Alienor pisze:Wg niej i jej mamy tylko tyle wychodził.

A Ty chcesz to podważać?
ale to chodzi o minimalizację ryzyka.

Ale to każdy sam ocenia jakie duże jest ryzyko.
Jak ktoś zechce ci otruć kota, to się nie zabezpieczysz, choćbyś mieszkała na ostatnim piętrze.
Swoją drogą Twój post jest pięknym przypadkiem "whataboutyzmu"

Bo "świat nie jest czarno-biały", jak już napisała w tym wątku Blue.
bo jasne Peło też złe beło

A Ty jesteś z tych co lepiej od nas wiedzą co dla nas dobre? ;-)

Samira33

 
Posty: 216
Od: Pon sty 05, 2009 23:10
Lokalizacja: KRK

Post » Czw gru 14, 2017 16:58 Re: Zmarł kotek mojej mamy i szukam przyczyny. Pomocy :(

Jak tak to czytam, to mam wrażenie, że nie powinnam wypuszczać psa na działkę, bo zawsze jakiś debil może go otruć. A, że pies, a nie kot, to mniej powinnam dbać? On może umierać w męczarniach?
Podobnie gdybym miała balkon, nawet osiatkowany na parterze, ile to roboty podrzucić tam trutkę? (nawet w Zoo zdarzały się takie sytuacje).
Koty teraz mam niewychodzące, ale miałam i wychodzące. Rozumiem obie strony. Coś za coś, bezpieczeństwo za ... za pełnię życia. Kto z nas dałyby się zamknąć w domu, bo tu bezpieczniej, albo zrezygnuje z prawa jazdy? Z drugiej strony, to co już tu niejednokrotnie padło, nie ma bezpiecznych okolic. W jednych naprawdę wypuszczanie kota, to proszenie się o nieszczęście, w innych już można podjąć to ryzyko, z pełną świadomością, ze może coś się stać.
Nikt tu nie zwrócił uwagi, że kot sam przyszedł już jako starszy, ukształtowany. Miałam dwa takie, które z rożnych przyczyn w pewnym momencie musiałam zamknąć w domu. Jeden z powodu choroby, drugi, bo okolica przestała być 'bezpieczna'. Nikomu nie życzę tego co ja i te koty przeszliśmy: rozdrapywanie metalowej siatki w oknie, miauczenie całymi dniami i nocami, drapanie w drzwi, gryzienie mnie w rękę, gdy próbowałam odsunąć kota od drzwi wyjściowych, uciekanie w każdy możliwy sposób i wiele więcej... Gdyby powody nie były dość ważne: choroba zakaźna, pies polujący na koty, którego ktoś nieodpowiedzialnie wypuszczał, poddałabym się. Nie każdego kota da się przestawić. I oba były nieszczęśliwe, bo nie wychodzą. Coś im odebrałam, coś dla niech bardzo ważnego. Tak samo jak teraz odebrałabym psu, gdybym nagle znów zamknęła go w domu, bo ktoś może trutkę wrzucić. Wiem, bo póki tu nie zrobiłam ogrodzenia, siedział w domu. Teraz inny pies.
Zgadzam się z Blue, co do reszty. Odnoszę wrażenie, ze Kowaj oberwał tu za całe zło tego świta i to w momencie nieciekawym. Nikt też chyba tu nie pamięta też, że sam też od czegoś zaczynał i wcale nie był od samego początku idealnym opiekunem kota. Dziwi mnie ten watek, dziwi, ze tyle agresji i oskarżeń poszło w kierunku osób, które tego kota kochały. Wszytko, co tu padło, można było napisać, ale inaczej, bez obwiniania ludzi, którzy już cierpią. Szkoda, ze tak się nie stało.
pwpw
 

Post » Czw gru 14, 2017 17:16 Re: Zmarł kotek mojej mamy i szukam przyczyny. Pomocy :(

No wiesz pwpw - nie powinnaś spuścić z oka ani broń Boże wypuścić na dwór ani psa ani kota no i oczywiście przede wszystkim dziecka. Do szkoły też nie. Bo tyle niebezpieczeństw. Gorsza sprawa z hodowcami np. gołębi, też je zamknąć w gołębniku? A co z koniami?. No na upartego to i ZOO też trzeba zlikwidować, bo odwiedzający może podrzucić truciznę. Dziwię się, że są ludzie, którzy wychodzą z domu na dwór.
PARANOJA!!! My na Miał kochamy koty ale zapewniam, że na świecie żyją też inne zwierzęta, I co - wszystkie zamknąć pod kloszem??? Może na początek nas - ludzi.
Uroda moja nie sięga szczytu szczytów, ale mój pies patrzy na mnie oczami pełnymi zachwytu
L. J. Kern
1 - Trudne początki kota Dropsa
2 - Drops + reszta (trudne życie)
3 - Drops + koty
Amorka i Mumiś

Obrazek

ewkkrem

Avatar użytkownika
 
Posty: 7950
Od: Czw lip 27, 2017 15:20
Lokalizacja: Włocławek

Post » Czw gru 14, 2017 17:28 Re: Zmarł kotek mojej mamy i szukam przyczyny. Pomocy :(

pwpw pisze:Dziwi mnie ten watek, dziwi, ze tyle agresji i oskarżeń poszło w kierunku osób, które tego kota kochały..


też mnie to dziwi, czytam forum od niedawna i jestem pod ogromnym wrażeniem tego, ile dobrego tutaj się robi dla kotów, a jednocześnie zadziwia mnie, że te same osoby, które mają tyle serca dla kotów, mają czasem tyle jadu dla ludzi. Ja wiem, że człowiek to takie gorsze zwierzę, bo silniejszy, niby myśli, odpowiedzialny etc. a jest jaki jest, ale przecież jak kot, emocje i uczucia też ma.

she's a witch

Avatar użytkownika
 
Posty: 161
Od: Wto paź 03, 2017 19:08

Post » Czw gru 14, 2017 17:45 Re: Zmarł kotek mojej mamy i szukam przyczyny. Pomocy :(

she's a witch pisze:
pwpw pisze:Dziwi mnie ten watek, dziwi, ze tyle agresji i oskarżeń poszło w kierunku osób, które tego kota kochały..


też mnie to dziwi, czytam forum od niedawna i jestem pod ogromnym wrażeniem tego, ile dobrego tutaj się robi dla kotów, a jednocześnie zadziwia mnie, że te same osoby, które mają tyle serca dla kotów, mają czasem tyle jadu dla ludzi. Ja wiem, że człowiek to takie gorsze zwierzę, bo silniejszy, niby myśli, odpowiedzialny etc. a jest jaki jest, ale przecież jak kot, emocje i uczucia też ma.

Myślę, że po trochu, dlatego, że tyle dobrego robią. Spotykają się z takimi sytuacjami, jakie większość z nas widzi tylko w reportażu, o pseudo-hodowli, o okrucieństwie, o porzuceniu, ratują po wypadkach, niechciane kociaki... A później odbierają telefony o ładnego kociaka do domu przy ruchliwej ulicy, oczywiście będzie wychodził i z pani wariatka, skoro nie chce mi go dać...
Każda strona ma swoje racje, tylko jak dla mnie nie tedy droga. Gdyby ktoś tu wpadł udowadniać, ze każdy, kto więzi kota w domu, to fanatyk i ma nie po kolei w głowie.. Zrozumiałabym taką reakcje. Tu nie rozumiem. Spokojnie należało i wystarczyło napisać.
pwpw
 

Post » Czw gru 14, 2017 18:02 Re: Zmarł kotek mojej mamy i szukam przyczyny. Pomocy :(

pwpw pisze:Każda strona ma swoje racje, tylko jak dla mnie nie tedy droga..


też tak myślę, osobiście nie wierzę, że można kogoś czegoś nauczyć naskakując na niego, więcej można osiągnąć łagodnością. Taki "atak" służy tylko i wyłącznie wyładowaniu frustracji, i ja się nie dziwię, bo frustrację trzeba wyładować, tylko czemu niewspółmiernie i na cierpiącym..?

she's a witch

Avatar użytkownika
 
Posty: 161
Od: Wto paź 03, 2017 19:08

Post » Czw gru 14, 2017 18:29 Re: Zmarł kotek mojej mamy i szukam przyczyny. Pomocy :(

Emocje? Nie wiem.
pwpw
 

Post » Czw gru 14, 2017 18:53 Re: Zmarł kotek mojej mamy i szukam przyczyny. Pomocy :(

pwpw pisze:
she's a witch pisze:
pwpw pisze:Dziwi mnie ten watek, dziwi, ze tyle agresji i oskarżeń poszło w kierunku osób, które tego kota kochały..


też mnie to dziwi, czytam forum od niedawna i jestem pod ogromnym wrażeniem tego, ile dobrego tutaj się robi dla kotów, a jednocześnie zadziwia mnie, że te same osoby, które mają tyle serca dla kotów, mają czasem tyle jadu dla ludzi.

Myślę, że po trochu, dlatego, że tyle dobrego robią. Spotykają się z takimi sytuacjami, jakie większość z nas widzi tylko w reportażu, o pseudo-hodowli, o okrucieństwie, o porzuceniu, ratują po wypadkach, niechciane kociaki... A później odbierają telefony o ładnego kociaka do domu przy ruchliwej ulicy, oczywiście będzie wychodził i z pani wariatka, skoro nie chce mi go dać...


Tylko dlaczego napadają akurat na właścicielki, które swojego kota naprawdę kochały i się o niego troszczyły?

Myślę, że te osoby mają jakiś problem emocjonalny. Może nie radzą sobie w kontaktach z ludźmi i wszystkie uczucia przelewają na zwierzęta. Nie można być dobrym człowiekiem będąc dobrym dla zwierząt, a nie szanując innych ludzi i ich uczuć.

Samira33

 
Posty: 216
Od: Pon sty 05, 2009 23:10
Lokalizacja: KRK

Post » Czw gru 14, 2017 19:17 Re: Zmarł kotek mojej mamy i szukam przyczyny. Pomocy :(

Mnie zastanawia ile ten kotek miał lat jak został przygarnięty, ale podejrzewam, że autorka wątku już się nie pokaże. A szkoda. Odpowiedź na to pytanie mogłaby rozwiać chociaż część wątpliwości.
Do cats eat bats?

Muireade

Avatar użytkownika
 
Posty: 1576
Od: Pon sie 08, 2016 17:26
Lokalizacja: Środek wiochy (pod Toruniem)

Post » Czw gru 14, 2017 19:31 Re: Zmarł kotek mojej mamy i szukam przyczyny. Pomocy :(

Moje koty nie wychodzą. Gdyby była możliwość, to bym wypuszczala, zwłaszcza deedee która przez pierwszy rok życia była WychodzącA. Gdy jej siostra zginęła tragicznie pod kołami tira zabrałam deedee do mieszkania.
Nie jest szczęśliwym kotem. Dopasowala się do sytuacji, ale jak tylko zabiorę ją na działkę widzę jak się Ożywia, wędruje, ucieka do sąsiadów.
Dla mnie to nie jest bez wątpliwości temat.
ObrazekObrazekObrazek
"Nigdy nie wiemy, kiedy widzimy kogoś PO RAZ OSTATNI..."
"Kiedy się kogoś kocha to ten drugi ktoś nigdy nie znika"
Moja Rodzina w Niebie:Tata(*),Mika(*),Mama(*),DeeDee(*), Adas(*), Lapcio(*),Kosiniak(*),Milenka(*), Nusia (*)..Nie wierzę...

Marzenia11

 
Posty: 35323
Od: Sob lut 28, 2009 21:24

Post » Czw gru 14, 2017 19:36 Re: Zmarł kotek mojej mamy i szukam przyczyny. Pomocy :(

Nie napisałam, że temat jest bez wątpliwości.
Też mam koty niewychodzące i nie popieram wypuszczania, bo poza domem zawsze się może coś wydarzyć.
Chciałam tylko wiedzieć ile kotek miał lat gdy był przygarniany, bo być może był już wiekowy (np. 20 lat) i odszedł ze starości.
Ale fakt, gdyby był w domu łatwiej byłoby mu pomóc.
Do cats eat bats?

Muireade

Avatar użytkownika
 
Posty: 1576
Od: Pon sie 08, 2016 17:26
Lokalizacja: Środek wiochy (pod Toruniem)

Post » Czw gru 14, 2017 19:44 Re: Zmarł kotek mojej mamy i szukam przyczyny. Pomocy :(

Jestem przeciw wypuszczaniu samopas. Gdybym miała dom to zainwestowałabym w ogrodzenie bezpieczne dla kotów, takie przez które nie wyjdą. I to byłby mój priorytet. Urządziłabym ogród bezpieczny dla nich. Wypuszczanie samopas kota bez opieki jest proszeniem się o kłopoty.


Ale rozumiem, że czasem przyplącze się kot, który przychodzi tylko żeby coś zjeść, wolnożyjący. Takiego kota lepiej nie zamykać tak od razu nagle a lepiej przystać na jego warunki. Z czasem może będzie chciał zostać w domu.

Jednak dopiero co do mojej koleżanki przyplątał się młody kot. Też mówiła, że nie może go zamknąć bo to kot który się przyplątał i przyszedł do nich mieszkać na zimę i ten kot chce wychodzić. Nie ma opcji zostawić go w domu - nie minął miesiąc. Kot nie żyje. Zginął pod kołami samochodu.


ps. w ogóle po co ciągnąć tą dyskusję skoro autorki nie ma...
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23538
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Czw gru 14, 2017 20:32 Re: Zmarł kotek mojej mamy i szukam przyczyny. Pomocy :(

Kowaj napisała, że nie wie ile lat miał kotek. Dyskusja, która nawiązała się na tym wątku nie ma już na celu tego co było przyczyną śmierci kotka (takie odnoszę wrażenie). Z góry założono, że zawiniło wychodzenie kota na zewnątrz. Czy to prawda czy nie, jakoś stało się nieważne. (pomińmy sekcję - na pewno można się czegoś dowiedzieć, z tym, że nie na pewno - ale zazdroszczę tym, którzy w takiej chwili o tym pomyślą i na dodatek mają możliwości i mobilne i finansowe i przede wszystkim uczuciowe). Rozwinął się na tym wątku temat kotów wychodzących. Na pewno są plusy i minusy. Może warto wymieniać się poglądami? Może pomyślmy, że nie wszyscy mamy taką samą sytuację mieszkaniową, materialną i co tu dużo gadać, rodzinną. Czy lepiej przygarnąć zwierzaka i pozwolić mu przyjść na żarełko, może nawet głaski, czy lepiej zatrzasną drzwi bo mnie nie stać na karmę, może na zabezpieczenie czegoś tam. ( w domyśle - balkon, okno, ogród)? Poza tym Kotki są też różne, jedne tęsknią straszliwie (jak opisywała pwpw) inne się dostosują po innych trudno poznać. Mój drops płacze i gada i kłóci się ze mną (ok 8 lat w bezdomności - obecnie niewychodzący - bo blok, czwarte piętro bez windy i przez prawie dwa lata mam wrażenie, że tęskni za wolnością).
ewkkrem.
Uroda moja nie sięga szczytu szczytów, ale mój pies patrzy na mnie oczami pełnymi zachwytu
L. J. Kern
1 - Trudne początki kota Dropsa
2 - Drops + reszta (trudne życie)
3 - Drops + koty
Amorka i Mumiś

Obrazek

ewkkrem

Avatar użytkownika
 
Posty: 7950
Od: Czw lip 27, 2017 15:20
Lokalizacja: Włocławek

Post » Pt gru 15, 2017 11:41 Re: Zmarł kotek mojej mamy i szukam przyczyny. Pomocy :(

Wiek to loteria, nawet gdy pytasz weta. Młode, bo rosną, da się w przybliżeniu oszacować. O starszym powiedzieć, że wiekowy, ale nie wiem na ile dokładnie. Wszystkie moje były przygarnięte i jak pytałam wetów o wiek, to już nie było tak kolorowo. Największą rozbieżność chyba miał Frota, tak od 2-3 lat do 8 . Rożni weci rożnie mu dawali.

Ewkkrem znam ta tęsknotę i to bardzo dobrze. U nas na początku zamknięcia był bunt i to silny. Rożnie u obu. U jednego bardzo długo, u drugiego krócej, za to drugi gryzł mocniej, do krwi, na poważnie :? Bunt tez odżywał z każdą wiosną-latem, nawet zima, gdy słoneczko przygrzewało przez szyby. Już nie tak strasznie jak na początku, ale zawsze. No i zawsze próbowały uciec- były mniej zdeterminowane, nie gryzły przy drzwiach, ale korzystały z okazji, kombinowały. Dlatego zawsze staram się wyczulić, ze jak się kota nagle zamyka, koniecznie trzeba zadbać o okna- bo niestety wtedy bardzo łatwo o wypadek w uchylnym oknie i bardzo tragiczną śmierć. Podobnie z balkonami. Kot wypuszczany raczej nie ryzykuje skoku z wysokości. Zamiauczy-wypuści go ktoś. Nie wypuszczany- no mój chory raz mi niezły numer wyciął. 'Piękne' to było :roll: Okno jeszcze nie zabezpieczone, czekało na fachowca (EDIT: Tu od razu, widząc determinacje zadecydowałam, ze tylko siatka ogrodzeniowa, metal, żadne tam siateczki z sklepów zoo, każdą w kilka minut by rozpracował, tą łatałam, bo rozdrapywał- też uczulam, małe oczka i mocna siatka, przy tych opornych) . Wysokie 1 piętro, ale prawie jak 2-gie. Otwierałam tylko siedząc obok, tak ze sięgałam ręką na parapet. Co kotek szykował sie do skoku, czy nawet wstawał z leżenia, to ręka na jego grzbiet i przytrzymanie. Myślałam, ze to starczy, takie wietrzenie z ręką na... pulsie :wink: Aha, skoczył na balkon na parterze z pozycji przycupniętej-leżącej, nawet nie siedzącej 8O Tam ponieważ wysokość była spora, na troszkę zamarł, ja pędem na dół i udało mi się go tam złapać. Ale to daje już pojęcie, jak bardzo zdeterminowany potrafi być taki kot? I ze można mieć latami koty wychodzące, które nigdy nie zainteresowały się uchylonym, czy otwartym oknem, ale jak im się to wychodzenie zabierze, trzeba naprawdę uważać, bo będą próbować za każdą cenę. Ten sam zaklinował sobie łapkę w uchylonym oknie. Okno takie, że nawet w najszerszym miejscu nie przecisnąłby głowy, nie mówiąc o kuperku. To łapką próbował poszerzyć, tak nieszczęśliwie, ze ta się zaklinowała u dołu szpary. Dobiegłam, pomogłam spanikowanemu zwierzątku. Tu by nawet ograniczniki nie pomogły, chyba, że ustawione tak, ze nawet łapki nie wciśnie. Uchylam, ale muszę być w domu. To jak przy diecie, kot który nigdy nie ruszał rzeczy niejadalnych, nagle zaczyna się nimi interesować i to niebezpiecznie. Mój próbował zjeść moje skórzane rękawiczki, zabawne, ale nie niebezpieczne. Ale jak mi z torebki wyciągnął w nocy ibuprom forte, wyłuskał z opakowania i prawie połkną... :strach: To był cud, że się obudziłam, zaniepokoiłam na tyle, że wstałam i poszłam do kuchni, do dziś nie wiem dlaczego, jakaś siła wyższa nad nami czuwała?... I cudem w ostatnim momencie z gardła już mu wyciągałam, gdy już połykał. Może dlatego ze tabletka żelowa? Ale w opakowaniu, w torebce? Rozpisałam się ale uczulam na takie rzeczy. Zamkniecie, dieta to zmiany w zachowaniu, trzeba naprawdę przemyśleć wszystko. Kot często bywa zdesperowany. Teraz mam Pumke, też siłą w domu. No ale on już tak pomysłowy nie jest, na szczęście. Wiosna -lato, to próby ucieczki. Otwieram okno na chwilę (nie by wietrzyć), widać, ze szacuje, czy uda mu się skoczyć. Uchylam tylko w mojej obecności, choć okna są jak ograniczniki, czyli nie uchylają się na tyle, by kot się na nich powiesił... Ale jak mnie jego poprzednik nauczył, zawsze może zaklinować sobie łapkę :roll: Zamknąć może i można, ale nie każdy kot się z tym pogodzi. Dlatego to dla mnie nie takie proste, że na pewno i tylko tak trzeba. Na pewno są sytuacje, gdzie nie wolno wypuszczać, ruchliwa droga, nieprzyjazny sąsiad, pies itd. W innych to już różnie może się ułożyć i nie obwiniałabym za to ludzi. No i uważajcie i przy zamykaniu i diecie (tu nawet na kwiatki, leki, trutki- muszą być niedostępne). A przy zamkniętym- zabezpieczone balkony, nawet na 10 piętrze (może próbować skakać na parapety obok) i zabezpieczone okna uchylne i to porządnie.
Rodzina, to chyba najgorszy czynnik, poza samym kotem. Nie każdy ma na tyle wyrozumiałą, by nagle zamknąć kota w domu i by przechodziła z nim bunt koci. Tak już w życiu bywa. EDIT: Pamiętam jak w zamierzchłych, sprzed organizacji pro-zwierzęcych, czasach, jeszcze jako dziecię/młodzież szkolna walczyłam z rodziną, żeby w żniwa koty siedziały w domu, zamknięte. Nigdy nie spotkałam, ale słyszałam o wypadkach. Trudna walka, sporo awantur. Koty oczywiście tez nie współpracowały. To nie jest często takie proste i łatwe. Teraz mieszkanie mam tylko dla siebie i mieszkam w mieście. Łatwiej i podjąć decyzje o niewychodzeniu i ją zrealizować :wink:
pwpw
 

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, Justinzewaw i 257 gości