We wt. byłam u wet z półrocznym kocurkiem bo z odległości metra cuchnęło mu z ucha, nie od dziś sie uszami interesował ale od jakiegoś czasu bardzo często je drapał czy pocierał. Nie bardzo mogę mu cokolwiek obejrzeć bo kot nie cierpi tego od zawsze odkąd go mam i zaraz szalej , gryzie i drapie. Na podstawie samej obserwacji jego zachowania i tego zapachu zdecydowałam się zabrać go do wet. Zasugerowałam w gabinecie że to może świerzb i jakis grzyb/bakteria (wyczytałam w Google), wet po zaglądnięciu w ucho stwierdził na oko że pewnie tak i zaczął je czyścić, było b.brudne, podał Advocate i za miesiąc powtórka. Pytałam o antybiotyk czy coś to odparł że trzeba pozbyć se przyczyny tej sytuacji i stąd Advocate, nie wiem czy dobrze zrozumiałam że gdy nie będzie świerzbu infekcja minie (sama???- załóżmy że jest, bo wet nie powiedział że ona jest, tylko że kot ma pewnie świerzba). I tak po 4 dniu kot nadal jak interesował sie uchem tak sie interesuje, tym drugim prawie wcale, zaś to co duuuużo bardziej śmierdzi jak pocierał tak pociera, znaczy sie łapką dokładnie tak jak koty gdy po np. jedzeniu chcą sie umyć, potem liże tę łapkę z boku czyli w to miejsce którym pocierał ucho, a że łapki ma sierści białej to ów miejsce jest przebarwione/brudne, ma brązowe mokre włoski w tymże miejscu. No i ucho jak śmierdzi tak śmierdzi, bez zmian i nawet brud nowy chyba z ucha wylazł a było juz takie czyste po wyczyszczeniu u wet.
Wet. nic nie dała do domu, nie kazała czyścić, nic, tylko że za miesiąc znów Advocate
- co o tym myślicie?
Przepraszam za pisownię ale się śpieszę z tym postem