Hej
Witam wszystkich, jestem tu nowy.
Ok 2 miesiące temu znaleźliśmy z żona na naszym podwórku kota, który się nie ruszał, szybko okazało się ze kot idąc, wlecze tylne łapy w nienaturalnej pozycji (bolało od samego patrzenia). Szybkie spojrzenie na żonę, padło hasło, ja lecę po koc, ty otwieraj bramę. 30 min później kotka była już w klinice weterynaryjnej.
Okazało się że ma złamana miednice, po serii badan, leków, zastrzyków oraz 1,5 miesiąca w zamknięciu w klatce, odebraliśmy kotkę do domu.
Tutaj film
https://www.youtube.com/watch?v=QIdvCrQnvdwChodzi normalnie, dziś już mija u nas 5 dzień.
Specjalnie dla niej od tygodnia wchodzimy do domu garażem jak złodzieje, bo najmniejszym i pustym pomieszczeniem w domu jest wiatrołap.
To właśnie tam urzęduje nasza znajda, korzysta z kuwety, ma apetyt, wpieprza jak szalona. Wszystko ok gdyby nie to że...
Nawet po 5 dniach, ona się boi, tzn na ręce ja wezmę, jakoś nie ucieka przed tym, da się pogłaskać ale nie wychodzi z transporterka dalej jak do miski czy kuwety.
Wiem że musimy być cierpieli, ale może macie jakieś pomysły jak ja oswoić? Jak przychodzimy z pracy to otwieramy jej drzwi żeby nas słyszała. Rano przed wyjściem ja pogłaszcze, wieczorem trochę tez, ale bez rezultatów. Czyżby 1,5 miesiąca w transporterku tak jej zakodowało w głowie ze klatka to dom?