» Wto gru 19, 2017 12:29
Re: Opuchnięta kocia łapka
Dziękuję wszystkim za odpowiedzi.
Wybaczcie, że tyle czasu zabrało mi odpowiedzenie tutaj, jednak po antybiotyku było dobrze... Byliśmy na jednej wizycie kontrolnej, opuchlizna wtedy już zeszła. Wetka zauważyła "wysięk" między palcami i powiedziała, że tak opuchlizna schodzi.
Niestety, po tygodniu od tej wizyty przyjechalismy ponownie, bo kotka antybiotyku nie chciała jeść, była po nim osowiała i wymiotowała. Łapki trochę używała - do mieszania żwirku w kuwecie, do "pacania" przy zabawie, czy nawet lekko się na niej podpiera.
Okazuje się, że... Łapka umarła. Jest martwica paliczków... Moi drodzy, nawet nie wiecie, w jakim stanie opuściliśmy weta. Zrodziło się w naszej głowie tyle pytań bez odpowiedzi, nawet w internecie, że zasięgnęliśmy drugiej opinii w klinice całodobowej w Gliwicach, o 22. Pani potwierdziła diagnozę, że na pewno będzie potrzebna amputacja i z tym się musimy liczyć.
Drugi aspekt to to, co tą martwicę spowodowało. Oczywiście mógł to być obrzęk i doprowadzić do niedokrwienia łapy. Tutaj oczywiście mam milion pytań w głowie "czy mogłam zrobić coś inaczej i do tego nie dopuścić". Pogodziliśmy się z amputacją, ale informacji o możliwych chorobach wewnętrznych nie potrafimy do tej pory przełknąć.
Wetka w pierwszej przychodni pobrała krew, okazało się, że ze wstępnej morfologii wyszło mało erytrocytów (5,3 mln). Pierwsza wetka powiedziała, że to anemia i to może wskazywać na nowotwór lub niewydolność nerek. Druga powiedziała, że 5,3 to jeszcze nie jest tragedia i nie musi to wskazywać na nic.
Ogólnie opuściliśmy drugą lecznicę ze zdecydowanie większą nadzieją. Co prawda pogodziliśmy się już z amputacją, ale najbardziej zależy mi teraz na komforcie kota.
Co możemy zrobić w takiej sytuacji, oprócz czekania na wyniki? Czy możemy to z kimś jeszcze skonsultować? Dodam, że kotka to "dzikus", więc żeby zrobić jej większe badania (typu RTG) trzeba dać jej głupiego jasia. Ze względu na wiek (11 lat) tym bardziej się o to wszystko martwię...