Kocia kartoteka

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie gru 10, 2017 17:20 Re: Kocia kartoteka

Bezczelność Twojej osoby tu nic nie zmieni ,a i mnie w żaden sposób nie jesteś wstanie obrazić ...

Ja akurat prawa się uczyłem im wiem czym jest informacja publiczna ,a czy nie...
Płatnikiem nie jest forum "miał" - ciężko zrozumieć to co piszesz .

Nie otrzymałem "kwitów" bo mi ich nie dali , a nawet nie chcieli okazać ...

" Tak jak tutaj z nami" - ciężko zrozumieć ,co niby tu otrzymałem ?

Jeżeli miasto zaniedbuje swoje obowiązki nakreślone przez ustawodawcę, to są odpowiednie środki i możliwości zareagowania na bezczynność danego miasta lub gminy...

W moim przypadku i co do stowarzyszenia pro zwierzęcego , które koty ode mnie odbiera ,to stowarzyszenie to jest wyłącznie dotowane przez władzę poszczególnych miast np: Katowice ,Tychy,Sosnowiec, Chorzów itd...
Ja nie korzystam z pomocy jakiejkolwiek fundacji ,a więc nie ma też mowy o wolontariacie ...

Myślenie takich osób jak Ty sprowadza się chyba do tego ,że jak ktoś da karmę ,zabierze kota do sterylizacji - to już jest " święty" , no ale skoro domniemam, że nie masz styczności z różnymi patologiami mającymi podłożę pospolitego przestępstwa jakim jest oszustwo , to piszesz o rzeczach , które Tobie samej odpowiadają , choćby były one oderwane od rzeczywistości .
W kwestii władz danego miasta ,to proszę się zapoznać czym zajmuje się wydział komunalny - ochrony środowiska .Ja akurat ,a odnosząc się ,co do swojego miasta ,wiem czym ten wydział się zajmuję .
Masz rację używając zwrotu " bo mi się należy " - w moim przypadku i w moich okolicznościach , tak właśnie jest .

Pomagam bezdomnym kotom .Wykupuje z własnych pieniędzy dla nich suplementy witaminowe , leki , legowisko , koce polarowe i jedzenie w postaci surowego mięsa . Sam z własnego materiału wybudowałem dla nich domek , lecz nie mam możliwości przetrzymania kota ,a zwłaszcza kotki po sterylizacji u siebie w domu ,a stowarzyszenie , o którym tak się rozpisujemy - zabiera kota na 3 dni ,zaś kotkę na dni 7 . Ty zaś piszesz ,że dziwisz się ,że organizacja ze mną jeszcze rozmawia - pomyśl trochę zanim coś więcej w tym temacie napiszesz , bo mi żaden wolontariusz nie pomaga .
W kwestii zaś karmy : suchej i mokrej , którą otrzymałem oraz tego ,że koty są ode mnie tymczasowo odbierane , to organizacja ta wykonuje takowe obowiązki , bo władzę miasta jej za to płacą ,a m.in. z moich pieniędzy ...

Ja w 2 -dni załatwiłem 20 kg suchej karmy i kilkanaście puszek mokrej karmy ,a to że ktoś nie ma full wypas w zakresie , o którym piszesz , to sentencją niech będą słowa - jak dbasz ,tak masz.

Albo masz prawo wiedzieć, albo nie masz tego prawa - zdecyduj się na coś.
Masz prawo do informacji nt. wydatkowanych środków.
Od płatnika - organizacja nie jest płatnikiem w tej sytuacji. Ani forum miau.
Mało tego, gminy zazwyczaj mają na stronie podwieszone stosowne umowy z wetami i fundacjami, z których wielu rzeczy można się dowiedzieć.
Umowy są różne w różnych gminach/miastach. Różne są też sposoby rozliczeń.
Różne czynności są pokrywane ze środków miejskich - czasami żadne, czasami tylko kastracja, czasem full wypas z leczeniem w razie potrzeby, szczepieniem, odrobaczeniem itd.


Jak rozmawiałeś, skoro nie uzyskałeś ani kwitów, ani informacji, czemu ich nie dostałeś? Tak jak tutaj z nami?
Tak, jak napisała Pchełeczka - fundacje zazwyczaj działają przez sieć wolontariuszy (w olbrzymiej ilości również zarządzane są w ramach wolontariatu), wkładając w tę działalność własny czas i pieniądze.
Wolontariusze na co dzień spotykają się z podejrzliwością, rozmaitymi nieprawdziwymi zarzutami i żądaniami "bo mi się należy".
Zaczynam się dziwić, że ta organizacja jeszcze w ogóle z Tobą rozmawia - musi im naprawdę zależeć na zwierzakach :?[/quote]

marcin800

 
Posty: 119
Od: Nie lis 26, 2017 22:36

Post » Nie gru 10, 2017 17:34 Re: Kocia kartoteka

Dokarmiam 4-5 kotów i gdybym miał możliwość i czas , to z własnych pieniędzy pokryłbym koszty sterylizacji / kastracji ,a to że chcę wiedzieć ,gdzie wczorajsza kotka w tej chwili przebywa , że chcę poznać przebieg danego zabiegu jakiemu została poddana , to chyba nie jest nic złego .
Sama zaś kwestia co do ewentualnego podejrzenia , nie jest niczym złym , bo uważam ,że każda organizacja , fundacja i stowarzyszenie mająca wzniosły status swojej działalności powinna być niczym" żona cezara " - wolna od wszelakich podejrzeń .Ja akurat mam zasadne podejrzenia ,nie takie na podstawie których można kogoś oskarżać ,a takie jedynie , które budzą wątpliwości ...

marcin800

 
Posty: 119
Od: Nie lis 26, 2017 22:36

Post » Nie gru 10, 2017 17:49 Re: Kocia kartoteka

Nie, organizacji nikt nie płaci za wykonywanie takich "obowiązków".
Miasto co najwyżej zwraca jej koszty weterynaryjne.
Ktoś przyjechał i zabrał te koty.
Ktoś przyjechał i je wypuścił.
Ktoś rozmawiał z Tobą być może przez telefon i na pewno osobiście, skoro byłeś przy wypuszczeniu kota.
Myślisz, że temu komuś ktoś płaci za te dojazdy, wożenie kota w te i nazad i wysłuchiwanie, co ci się należy?
Otóż - nikt nie płaci.
Ten ktoś z własnej kieszeni pokrywa koszty dojazdu i transportu kota, dysponuje też własnym wolnym czasem, za który nikt mu nie płaci.
To się nazywa wolontariat i z pewnością właśnie z wolontariuszem miałeś do czynienia.
Wolontariusze mogą być w każdej organizacji - niezależnie od jej zakresu działania i formy prawnej.
W stowarzyszeniu również mogą być wolontariusze.
Organizacja to przede wszystkim ludzie i ich czas.
Mogą dysponować środkami miejskimi na kastracje, ale środki te w całości są przeznaczone na pokrycie kosztów weterynaryjnych.
A nie na pokrycie kosztów dojazdów, łapanek i wysłuchiwania, co się komu należy, tudzież rozwiewania jego wątpliwości.
Masz do czynienia z ludźmi, którzy to, co robią, robią we własnym wolnym czasie i za własną kasę.
Jeśli w rozmowach z organizacją, a precyzyjniej - jej przedstawicielami, prezentujesz takie podejście, jak tu na forum, to nie dziwię się, że nie możesz uzyskać żadnej konkretnej informacji.
Masz wątpliwości, czy kastracja była wykonana? Złap tego kota, zawieź do swojego zaufanego weta i niech to sprawdzi, albo sprawdź osobiście.
Będziesz o wiele pewniejszy, niż mając kwit w łapie.

OKI

Avatar użytkownika
 
Posty: 42584
Od: Śro gru 23, 2009 19:05
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie gru 10, 2017 18:11 Re: Kocia kartoteka

Człowiek , z którym miałem styczność : dał mi osobiście karmę ,zabrał i zwrócił kota - jest na etacie .Jest pracownikiem .Miasta , o których pisałem opłacają nie tylko te najważniejsze kocie potrzeby , no ale Ty owszem wiesz lepiej i tego się trzymaj ...

Drobna prośba .Nie pisz więcej ,a jak chcesz się wyżalić i swoje wyimaginowane racje przedstawiać to poszukaj kogoś innego, bo temat tegoż postu jest dalece odległy od mojego zapytania ...
Gdybyś posiadała minimum wiedzy ,to byś wiedziała ,że często organizacje i stowarzyszenia podpisują z władzami miast i gmin umowę w postaci " małego grantu", nie będę Ci tłumaczył cóż to takiego ...

marcin800

 
Posty: 119
Od: Nie lis 26, 2017 22:36

Post » Nie gru 10, 2017 18:24 Re: Kocia kartoteka

Za bardzo przesadzasz rolę wolontariatu ...
Dałbym Ci przykład np " Szlachetnej Paczki" to przecież stowarzyszenie , które pomaga wielu licznym rodziną w okresie przedświątecznym .Tylko czy aby ta "Szlachetna Paczka" działa w 100% z wolontariatu i dobroci wolontariuszów i darczyńców - nie .
Stowarzyszenie to ma kilka form finansowania , choćby po przez darowiznę lub inne akcje mogące pozwolić uruchomić działalność . Podobnie jest z wieloma organizacjami pro- zwierzęcymi . Zgodzę się ,że organizacje i stowarzyszenia pomagają i niejednokrotnie robiąc to po kosztach ale bez pieniędzy zewnątrz niemal każda organizacja lub stowarzyszenie nie ma prawa bytu .
Pani zaś domniema ,że człowiek który odbiera ode mnie koty ,daje mi karmę - robi to za darmo jadąc własnym samochodem niemal po całym terenie województwa śląskiego , och ale Pani naiwna ...

marcin800

 
Posty: 119
Od: Nie lis 26, 2017 22:36

Post » Nie gru 10, 2017 18:24 Re: Kocia kartoteka

Ale powiedz mi - w czym naprawdę jest problem?
W chęci posiadania papierka?
Bo:
- jeśli chodzi o kastrację to wystarczy sprawdzić czy kocur ma jądra. OKI bardzo dobrze Ci to napisała.
- w przypadku kotki będzie blizna na brzuchu. Do potwierdzenia tego żaden papier nie jest potrzebny. I żaden wet nie będzie wydawał niewykastrowanego kota biorąc za to pieniądze. Wystarczy kota obejrzeć żeby wiedzieć.

Brak nacięcia ucha to błąd.
I tu warto podrążyć temat.

Cała reszta to w sumie czepianie się - należy mi się etc.
Rozumiem chęć posiadania dokumentacji kotów - ale dążysz do tego takimi sposobami i przesłankami że lada chwila zrazisz sobie osoby które Ci pomagają.
Dostajesz karmę dla kotów, zabierają od Ciebie i przywożą koty które poddawane są darmowym, bardzo cennym zabiegom - a Ty chcesz dokumentację BO MOŻE WET KLAMIE I NIC NIE ZROBIŁ A PIENIĄDZE WZIĄŁ.

Blue

 
Posty: 23414
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

Post » Nie gru 10, 2017 18:29 Re: Kocia kartoteka

Jest cień podejrzeń ,a on jeszcze bardziej się uwypuklił gdy upomniałem się o dokumentacje medyczną oddanego w miejsce bytowania kota .Ja nie stwierdzam kategorycznie ,że padłem ofiarą jakiegoś oszustwa ,że weterynarz na pewno coś kombinuje .Pytałem się Was o kartotekę w podobnych przypadkach i odpowiedzi żadnej i konkretnej nie otrzymałem ...
Piszecie nie na temat ,a ja , notabene w tą niepotrzebną pisemną konwersacje się wdaje .


Blue pisze:Ale powiedz mi - w czym naprawdę jest problem?
W chęci posiadania papierka?
Bo:
- jeśli chodzi o kastrację to wystarczy sprawdzić czy kocur ma jądra. OKI bardzo dobrze Ci to napisała.
- w przypadku kotki będzie blizna na brzuchu. Do potwierdzenia tego żaden papier nie jest potrzebny. I żaden wet nie będzie wydawał niewykastrowanego kota biorąc za to pieniądze. Wystarczy kota obejrzeć żeby wiedzieć.

Brak nacięcia ucha to błąd.
I tu warto podrążyć temat.

Cała reszta to w sumie czepianie się - należy mi się etc.
Rozumiem chęć posiadania dokumentacji kotów - ale dążysz do tego takimi sposobami i przesłankami że lada chwila zrazisz sobie osoby które Ci pomagają.
Dostajesz karmę dla kotów, zabierają od Ciebie i przywożą koty które poddawane są darmowym, bardzo cennym zabiegom - a Ty chcesz dokumentację BO MOŻE WET KLAMIE I NIC NIE ZROBIŁ A PIENIĄDZE WZIĄŁ.

marcin800

 
Posty: 119
Od: Nie lis 26, 2017 22:36

Post » Nie gru 10, 2017 18:36 Re: Kocia kartoteka

No, coś tam słyszałam :lol:
Ale o tym, żeby organizacje dostawały granty na kastracje, a koty woził im etatowy pracownik miasta, to faktycznie pierwsze słyszę :twisted:
Tylko w takim wypadku to chyba znowu - po papiery powinieneś uderzyć do miasta/gminy, bo to bezpośrednio pracownikowi miasta/gminy (etatowemu) przekazałeś kota i to on wie, co z tym kotem zrobił, gdzie go zawiózł i co przy nim zrobiono.
W innych miastach robią to właśnie wolontariusze organizacji, które te granty dostały. Za friko to robią.
Albo w wersji z talonami - potrzebujący karmiciel musi się samodzielnie pofatygować do gminy, zarejestrować się, wziąć talon, złapać kota, zawieźć go na kastrację, odebrać z tej kastracji i wypuścić. Często też musi przetrzymać po zabiegu, bo nie wszystkie gminy są łaskawe pokrywać koszty przetrzymania :roll:

marcin800 pisze:Za bardzo przesadzasz rolę wolontariatu ...
Dałbym Ci przykład np " Szlachetnej Paczki" to przecież stowarzyszenie , które pomaga wielu licznym rodziną w okresie przedświątecznym .Tylko czy aby ta "Szlachetna Paczka" działa w 100% z wolontariatu i dobroci wolontariuszów i darczyńców - nie .
Stowarzyszenie to ma kilka form finansowania , choćby po przez darowiznę lub inne akcje mogące pozwolić uruchomić działalność . Podobnie jest z wieloma organizacjami pro- zwierzęcymi . Zgodzę się ,że organizacje i stowarzyszenia pomagają i niejednokrotnie robiąc to po kosztach ale bez pieniędzy zewnątrz niemal każda organizacja lub stowarzyszenie nie ma prawa bytu .
Pani zaś domniema ,że człowiek który odbiera ode mnie koty ,daje mi karmę - robi to za darmo jadąc własnym samochodem niemal po całym terenie województwa śląskiego , och ale Pani naiwna ...

:ryk: :ryk: :ryk:
Rozejrzyj się, dobry człowieku, po forum, na które trafiłeś...
Bo tu naiwnych na pęczki.
Nie tych, którzy przeceniają rolę wolontariatu.
Ale tych, którzy tymi naiwnymi wolontariuszami są.
Wożą koty do weta po kilkanaście, a czasem kilkadziesiąt km za własne ciężko zarobione pieniądze, własną bryką (niejednokrotnie mocno śmierdzącą po odbiorze kastrowanego kocura).
Za friko sterczą godzinami po nocach na łapankach.
Dokładają do karmy i żwiru, żeby przetrzymać po zabiegach, albo wyleczyć przed zabiegami.
Za friko użerają się z karmicielami-bomisiami :roll:
I wysłuchują permanentnych zarzutów, że z pewnością zarabiają na tym ciężką kasę :lol:
Bo to się przecież "normalnym ludziom" w głowie nie mieści, że można zrobić coś za friko :lol:

marcin800 pisze:Jest cień podejrzeń ,a on jeszcze bardziej się uwypuklił gdy upomniałem się o dokumentacje medyczną oddanego w miejsce bytowania kota .Ja nie stwierdzam kategorycznie ,że padłem ofiarą jakiegoś oszustwa ,że weterynarz na pewno coś kombinuje .Pytałem się Was o kartotekę w podobnych przypadkach i odpowiedzi żadnej i konkretnej nie otrzymałem ...
Piszecie nie na temat ,a ja , notabene w tą niepotrzebną pisemną konwersacje się wdaje .

Ależ dostałeś konkretną odpowiedź - tu:
OKI pisze:Zarówno weci, jak i fundacje - zwłaszcza korzystające z miejskich/gminnych dotacji, prowadzą stosowną dokumentację dotyczącą kastracji kotów bezdomnych.
I z pewnością weci wystawiają stosowne zaświadczenia. Tylko... kastrując kota w ramach funduszy dla kotów bezdomnych/wolnożyjących kastruje się kota, którego właścicielem jest miasto/gmina lub organizacja, która ostatecznie ten zabieg finansuje. A wszelkie kwity trafiają do właściciela (i płatnika) - tak po prostu.

Nie płacisz - nie masz kwitów, a przynajmniej nie z automatu.
Takie to skomplikowane?

OKI

Avatar użytkownika
 
Posty: 42584
Od: Śro gru 23, 2009 19:05
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie gru 10, 2017 18:37 Re: Kocia kartoteka

marcin800 pisze:Jest cień podejrzeń ,a on jeszcze bardziej się uwypuklił gdy upomniałem się o dokumentacje medyczną oddanego w miejsce bytowania kota .Ja nie stwierdzam kategorycznie ,że padłem ofiarą jakiegoś oszustwa ,że weterynarz na pewno coś kombinuje .Pytałem się Was o kartotekę w podobnych przypadkach i odpowiedzi żadnej i konkretnej nie otrzymałem ...
Piszecie nie na temat ,a ja , notabene w tą niepotrzebną pisemną konwersacje się wdaje .


Na czym ten cień podejrzeń polega?
Bo to poważny w sumie zarzut.
Z tego co piszesz masz zapewnione naprawdę ogromne wsparcie i to takie dopieszczone, karma, koty są zabierane i odwożone, w czasie pobytu w lecznicy są kastrowane, szczepione etc. Opiekujesz się nimi od miesiąca.
Co zarzucasz wetowi a co dokumentacja może rozwiać?

Masz jakieś uzasadnione wątpliwości?
Czy wynika to li i jedynie z Twojej podejrzliwości i nieufności?

Bo te papiery są do uzyskania zapewne, ale warto do tego podejść na spokojnie i bez podejścia: należy mi się.
Ostatnio edytowano Nie gru 10, 2017 19:05 przez Blue, łącznie edytowano 1 raz

Blue

 
Posty: 23414
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

Post » Nie gru 10, 2017 18:51 Re: Kocia kartoteka

Mam od około 4 tygodni wypożyczoną klatkę od osoby która niegdyś bardzo mocno była zaangażowana na terenie mojego miasta w pomoc bezdomnym kotom, no i od tej osoby pozyskałem informacje ,że ona sama nie chcę mieć nic wspólnego z organizacją ,z którą ja nawiązałem kontakt .Pytana przeze mnie dlaczego, odrzekła , że zdarzyło się jej ,że koty oddane do kastracji do niej nie wracały ( niby uciekły podczas transportu ) Powołała się ,że nigdy nie mogła doprosić się adnotacji dotyczącej zabiegu oddanego przez nią kota .Mało tego. Sama odradzała mi kontakt z nimi sugerując się tym ,że jej koleżanka miała podobne problemy.

Ja owszem współpracę podjąłem bo po części nie miałem wyjścia , nie miałem możliwości przetrzymania tych kotów po sterylizacji lub kastracji dlatego organizacja ta w tym zakresie była mi na rękę .
W tym samym okresie skontaktowałem się z władzami miasta prosząc o konkretne informacje w zakresie pomocy dokarmianym przeze mnie kotom ,no i od urzędnika rodzinnego miasta uzyskałem informacje ,że mam prawo do karmy i leczenia .Następnie w trybie administracyjnym zwróciłem się na zasadzie skarg i wniosków do Prezydenta Miasta ,aby ten na piśmie przedstawił mi wszystkie wydatki miasta związane na pomoc wolno żyjącym zwierzętom...

Ja też miałem i mam problem z uzyskaniem adnotacji weterynaryjnej ...

marcin800

 
Posty: 119
Od: Nie lis 26, 2017 22:36

Post » Nie gru 10, 2017 19:03 Re: Kocia kartoteka

Osoba od której pożyczyłem klatkę łapkę skontaktowała się z wieloma sobie znanymi osobami , które tak jak ona opiekują się wolno żyjącymi kotami , no i po dość wnikliwej konsultacji zostałem poproszony o sporządzenie kolejnego pisma ,w którym to poruszyłem najważniejsze kwestię , które miasto powinno zrealizować .
W głównej mierze chodziło o bezpłatną opiekę weterynaryjną na terenie miasta dla osób dokarmiających wolno żyjące zwierzęta .Wskazałem na problemy związane z chorymi kotami i ich leczeniem ...
Ja sam ostatnio byłem u weterynarza i zapłaciłem niespełna 50 zł na leki , które były przeznaczone na koci katar , no i w tym zakresie wskazano mi ,aby takowa wizyta u weterynarza i ewentualne leki ,były opłacone z budżetu miasta .
Osoba , która wypożyczyła mi klatkę jest w nieciekawej sytuacji finansowej i dla niej problemem byłoby wydanie 50 zł na leki
Pismo jakie wystosowałem do władz miasta było podyktowane , nie moją potrzebą ,a osób bardziej zaangażowanych w zakres pomocy kociakom .
Mi też naturalnym się wydaje ,że lepiej skonsultować się z weterynarzem niż na własną rękę , choćby i mając dostęp do leków - leczyć koty .

marcin800

 
Posty: 119
Od: Nie lis 26, 2017 22:36

Post » Nie gru 10, 2017 19:13 Re: Kocia kartoteka

Moje zaangażowanie , nie małe przyznam, ale wynikłe z niedoświadczenia, polegało na tym ,że sam kota musiałem złapać .Po wyłapaniu ,choćby tak jak wczoraj , kiedy to o godzinie 6:50 rano złapałem kotkę - zadzwoniłem po 3 minutach do człowieka z przedmiotowego stowarzyszenia i po ok.30 minutach kot ode mnie został odebrany .W sprawie karmy , to również została mi ona doręczona osobiście i pod klatkę mojego domu ...
Moim zadaniem jest wyłapać kota i zadzwonić telefonicznie z taką informacją ...
Owszem wcześniej uzgadniam ,że mam zamiar spróbować wyłowić kota. Nie ma tak ,że działam bez porozumienia .

Też słyszałem o talonach na kastracje ale u mnie tego nie ma .

Gdy kotka jednego sam osobiście wypuszczałem na wolność podpisałem tylko kwit świadczący , że kota sam wyłapałem w dniu 18 listopada bytującego pod adresem ... - taki formularz własnoręcznie podpisałem


No, coś tam słyszałam :lol:
Ale o tym, żeby organizacje dostawały granty na kastracje, a koty woził im etatowy pracownik miasta, to faktycznie pierwsze słyszę :twisted:
Tylko w takim wypadku to chyba znowu - po papiery powinieneś uderzyć do miasta/gminy, bo to bezpośrednio pracownikowi miasta/gminy (etatowemu) przekazałeś kota i to on wie, co z tym kotem zrobił, gdzie go zawiózł i co przy nim zrobiono.
W innych miastach robią to właśnie wolontariusze organizacji, które te granty dostały. Za friko to robią.
Albo w wersji z talonami - potrzebujący karmiciel musi się samodzielnie pofatygować do gminy, zarejestrować się, wziąć talon, złapać kota, zawieźć go na kastrację, odebrać z tej kastracji i wypuścić. Często też musi przetrzymać po zabiegu, bo nie wszystkie gminy są łaskawe pokrywać koszty przetrzymania :roll:

marcin800 pisze:Za bardzo przesadzasz rolę wolontariatu ...
Dałbym Ci przykład np " Szlachetnej Paczki" to przecież stowarzyszenie , które pomaga wielu licznym rodziną w okresie przedświątecznym .Tylko czy aby ta "Szlachetna Paczka" działa w 100% z wolontariatu i dobroci wolontariuszów i darczyńców - nie .
Stowarzyszenie to ma kilka form finansowania , choćby po przez darowiznę lub inne akcje mogące pozwolić uruchomić działalność . Podobnie jest z wieloma organizacjami pro- zwierzęcymi . Zgodzę się ,że organizacje i stowarzyszenia pomagają i niejednokrotnie robiąc to po kosztach ale bez pieniędzy zewnątrz niemal każda organizacja lub stowarzyszenie nie ma prawa bytu .
Pani zaś domniema ,że człowiek który odbiera ode mnie koty ,daje mi karmę - robi to za darmo jadąc własnym samochodem niemal po całym terenie województwa śląskiego , och ale Pani naiwna ...

:ryk: :ryk: :ryk:
Rozejrzyj się, dobry człowieku, po forum, na które trafiłeś...
Bo tu naiwnych na pęczki.
Nie tych, którzy przeceniają rolę wolontariatu.
Ale tych, którzy tymi naiwnymi wolontariuszami są.
Wożą koty do weta po kilkanaście, a czasem kilkadziesiąt km za własne ciężko zarobione pieniądze, własną bryką (niejednokrotnie mocno śmierdzącą po odbiorze kastrowanego kocura).
Za friko sterczą godzinami po nocach na łapankach.
Dokładają do karmy i żwiru, żeby przetrzymać po zabiegach, albo wyleczyć przed zabiegami.
Za friko użerają się z karmicielami-bomisiami :roll:
I wysłuchują permanentnych zarzutów, że z pewnością zarabiają na tym ciężką kasę :lol:
Bo to się przecież "normalnym ludziom" w głowie nie mieści, że można zrobić coś za friko :lol:

marcin800 pisze:Jest cień podejrzeń ,a on jeszcze bardziej się uwypuklił gdy upomniałem się o dokumentacje medyczną oddanego w miejsce bytowania kota .Ja nie stwierdzam kategorycznie ,że padłem ofiarą jakiegoś oszustwa ,że weterynarz na pewno coś kombinuje .Pytałem się Was o kartotekę w podobnych przypadkach i odpowiedzi żadnej i konkretnej nie otrzymałem ...
Piszecie nie na temat ,a ja , notabene w tą niepotrzebną pisemną konwersacje się wdaje .

Ależ dostałeś konkretną odpowiedź - tu:
OKI pisze:Zarówno weci, jak i fundacje - zwłaszcza korzystające z miejskich/gminnych dotacji, prowadzą stosowną dokumentację dotyczącą kastracji kotów bezdomnych.
I z pewnością weci wystawiają stosowne zaświadczenia. Tylko... kastrując kota w ramach funduszy dla kotów bezdomnych/wolnożyjących kastruje się kota, którego właścicielem jest miasto/gmina lub organizacja, która ostatecznie ten zabieg finansuje. A wszelkie kwity trafiają do właściciela (i płatnika) - tak po prostu.

Nie płacisz - nie masz kwitów, a przynajmniej nie z automatu.
Takie to skomplikowane?[/quote]

marcin800

 
Posty: 119
Od: Nie lis 26, 2017 22:36

Post » Nie gru 10, 2017 19:33 Re: Kocia kartoteka

Tylko podziwiać takich wolontariuszy ,ale ja z nimi w sprawie przedmiotowej nie mam styczności , bo nikt nie daje i nie robi -tego co opisałem - friko


OKI pisze:No, coś tam słyszałam :lol:
Ale o tym, żeby organizacje dostawały granty na kastracje, a koty woził im etatowy pracownik miasta, to faktycznie pierwsze słyszę :twisted:
Tylko w takim wypadku to chyba znowu - po papiery powinieneś uderzyć do miasta/gminy, bo to bezpośrednio pracownikowi miasta/gminy (etatowemu) przekazałeś kota i to on wie, co z tym kotem zrobił, gdzie go zawiózł i co przy nim zrobiono.
W innych miastach robią to właśnie wolontariusze organizacji, które te granty dostały. Za friko to robią.
Albo w wersji z talonami - potrzebujący karmiciel musi się samodzielnie pofatygować do gminy, zarejestrować się, wziąć talon, złapać kota, zawieźć go na kastrację, odebrać z tej kastracji i wypuścić. Często też musi przetrzymać po zabiegu, bo nie wszystkie gminy są łaskawe pokrywać koszty przetrzymania :roll:

marcin800 pisze:Za bardzo przesadzasz rolę wolontariatu ...
Dałbym Ci przykład np " Szlachetnej Paczki" to przecież stowarzyszenie , które pomaga wielu licznym rodziną w okresie przedświątecznym .Tylko czy aby ta "Szlachetna Paczka" działa w 100% z wolontariatu i dobroci wolontariuszów i darczyńców - nie .
Stowarzyszenie to ma kilka form finansowania , choćby po przez darowiznę lub inne akcje mogące pozwolić uruchomić działalność . Podobnie jest z wieloma organizacjami pro- zwierzęcymi . Zgodzę się ,że organizacje i stowarzyszenia pomagają i niejednokrotnie robiąc to po kosztach ale bez pieniędzy zewnątrz niemal każda organizacja lub stowarzyszenie nie ma prawa bytu .
Pani zaś domniema ,że człowiek który odbiera ode mnie koty ,daje mi karmę - robi to za darmo jadąc własnym samochodem niemal po całym terenie województwa śląskiego , och ale Pani naiwna ...

:ryk: :ryk: :ryk:
Rozejrzyj się, dobry człowieku, po forum, na które trafiłeś...
Bo tu naiwnych na pęczki.
Nie tych, którzy przeceniają rolę wolontariatu.
Ale tych, którzy tymi naiwnymi wolontariuszami są.
Wożą koty do weta po kilkanaście, a czasem kilkadziesiąt km za własne ciężko zarobione pieniądze, własną bryką (niejednokrotnie mocno śmierdzącą po odbiorze kastrowanego kocura).
Za friko sterczą godzinami po nocach na łapankach.
Dokładają do karmy i żwiru, żeby przetrzymać po zabiegach, albo wyleczyć przed zabiegami.
Za friko użerają się z karmicielami-bomisiami :roll:
I wysłuchują permanentnych zarzutów, że z pewnością zarabiają na tym ciężką kasę :lol:
Bo to się przecież "normalnym ludziom" w głowie nie mieści, że można zrobić coś za friko :lol:

marcin800 pisze:Jest cień podejrzeń ,a on jeszcze bardziej się uwypuklił gdy upomniałem się o dokumentacje medyczną oddanego w miejsce bytowania kota .Ja nie stwierdzam kategorycznie ,że padłem ofiarą jakiegoś oszustwa ,że weterynarz na pewno coś kombinuje .Pytałem się Was o kartotekę w podobnych przypadkach i odpowiedzi żadnej i konkretnej nie otrzymałem ...
Piszecie nie na temat ,a ja , notabene w tą niepotrzebną pisemną konwersacje się wdaje .

Ależ dostałeś konkretną odpowiedź - tu:
OKI pisze:Zarówno weci, jak i fundacje - zwłaszcza korzystające z miejskich/gminnych dotacji, prowadzą stosowną dokumentację dotyczącą kastracji kotów bezdomnych.
I z pewnością weci wystawiają stosowne zaświadczenia. Tylko... kastrując kota w ramach funduszy dla kotów bezdomnych/wolnożyjących kastruje się kota, którego właścicielem jest miasto/gmina lub organizacja, która ostatecznie ten zabieg finansuje. A wszelkie kwity trafiają do właściciela (i płatnika) - tak po prostu.

Nie płacisz - nie masz kwitów, a przynajmniej nie z automatu.
Takie to skomplikowane?

marcin800

 
Posty: 119
Od: Nie lis 26, 2017 22:36

Post » Nie gru 10, 2017 19:58 Re: Kocia kartoteka

Marcin800 popatrz na swoje posty.
Podajesz słowa, które napisały inne osoby jako swoje.
Brak cytowania.

marcin800 pisze:Pomagam bezdomnym kotom .Wykupuje z własnych pieniędzy dla nich suplementy witaminowe , leki , legowisko , koce polarowe i jedzenie w postaci surowego mięsa . Sam z własnego materiału wybudowałem dla nich domek , lecz nie mam możliwości przetrzymania kota ,a zwłaszcza kotki po sterylizacji u siebie w domu ,a stowarzyszenie , o którym tak się rozpisujemy - zabiera kota na 3 dni ,zaś kotkę na dni 7 . Ty zaś piszesz ,że dziwisz się ,że organizacja ze mną jeszcze rozmawia - pomyśl trochę zanim coś więcej w tym temacie napiszesz , bo mi żaden wolontariusz nie pomaga .
W kwestii zaś karmy : suchej i mokrej , którą otrzymałem oraz tego ,że koty są ode mnie tymczasowo odbierane , to organizacja ta wykonuje takowe obowiązki , bo władzę miasta jej za to płacą ,a m.in. z moich pieniędzy ...



Jestem ciekawa o jakim stowarzyszeniu prozwierzęcym z etatowymi pracownikami opłacanymi przez miasto piszesz?
Obrazek

mimbla64

Avatar użytkownika
 
Posty: 14191
Od: Pon lis 12, 2007 9:29
Lokalizacja: Warszawa Wola

Post » Nie gru 10, 2017 20:22 Re: Kocia kartoteka

To 99% uzytkownikow tego forum to frajerzy... kurde... sama swoim autem jezdze po sprzet, na 6 rano jade łapać koty, potem rozne śmierdziuchy odwoże do fundacji i zostawiam... wszystko tak żeby zdarzyć najpozniej na 9 do pracy. Wieczorem specjalnie pol wawy pedze na łapanke, woże koty z lecznicy i nic kompletnie z tego nie mam. Weekend to samo... na drugi koniec wawy... dostaje smsa ze koty do odebrania i jade ZA WŁASNE!!!! Nie wiem gdzie mieszkasz ale w realnym świecie to masz luksus!

A co do osoby to sie dowiedz czy z kims sie o cos nie pozarła o jakies wydumane kwestie i teraz nie odgrywa sie. Malo możliwe żeby jakis kot uciekl. Może nie przezył zabiegu. W to co piszesz to mi srednio chce sie wierzyć...


marcin800 pisze:Tylko podziwiać takich wolontariuszy ,ale ja z nimi w sprawie przedmiotowej nie mam styczności , bo nikt nie daje i nie robi -tego co opisałem - friko


OKI pisze:No, coś tam słyszałam :lol:
Ale o tym, żeby organizacje dostawały granty na kastracje, a koty woził im etatowy pracownik miasta, to faktycznie pierwsze słyszę :twisted:
Tylko w takim wypadku to chyba znowu - po papiery powinieneś uderzyć do miasta/gminy, bo to bezpośrednio pracownikowi miasta/gminy (etatowemu) przekazałeś kota i to on wie, co z tym kotem zrobił, gdzie go zawiózł i co przy nim zrobiono.
W innych miastach robią to właśnie wolontariusze organizacji, które te granty dostały. Za friko to robią.
Albo w wersji z talonami - potrzebujący karmiciel musi się samodzielnie pofatygować do gminy, zarejestrować się, wziąć talon, złapać kota, zawieźć go na kastrację, odebrać z tej kastracji i wypuścić. Często też musi przetrzymać po zabiegu, bo nie wszystkie gminy są łaskawe pokrywać koszty przetrzymania :roll:

marcin800 pisze:Za bardzo przesadzasz rolę wolontariatu ...
Dałbym Ci przykład np " Szlachetnej Paczki" to przecież stowarzyszenie , które pomaga wielu licznym rodziną w okresie przedświątecznym .Tylko czy aby ta "Szlachetna Paczka" działa w 100% z wolontariatu i dobroci wolontariuszów i darczyńców - nie .
Stowarzyszenie to ma kilka form finansowania , choćby po przez darowiznę lub inne akcje mogące pozwolić uruchomić działalność . Podobnie jest z wieloma organizacjami pro- zwierzęcymi . Zgodzę się ,że organizacje i stowarzyszenia pomagają i niejednokrotnie robiąc to po kosztach ale bez pieniędzy zewnątrz niemal każda organizacja lub stowarzyszenie nie ma prawa bytu .
Pani zaś domniema ,że człowiek który odbiera ode mnie koty ,daje mi karmę - robi to za darmo jadąc własnym samochodem niemal po całym terenie województwa śląskiego , och ale Pani naiwna ...

:ryk: :ryk: :ryk:
Rozejrzyj się, dobry człowieku, po forum, na które trafiłeś...
Bo tu naiwnych na pęczki.
Nie tych, którzy przeceniają rolę wolontariatu.
Ale tych, którzy tymi naiwnymi wolontariuszami są.
Wożą koty do weta po kilkanaście, a czasem kilkadziesiąt km za własne ciężko zarobione pieniądze, własną bryką (niejednokrotnie mocno śmierdzącą po odbiorze kastrowanego kocura).
Za friko sterczą godzinami po nocach na łapankach.
Dokładają do karmy i żwiru, żeby przetrzymać po zabiegach, albo wyleczyć przed zabiegami.
Za friko użerają się z karmicielami-bomisiami :roll:
I wysłuchują permanentnych zarzutów, że z pewnością zarabiają na tym ciężką kasę :lol:
Bo to się przecież "normalnym ludziom" w głowie nie mieści, że można zrobić coś za friko :lol:

marcin800 pisze:Jest cień podejrzeń ,a on jeszcze bardziej się uwypuklił gdy upomniałem się o dokumentacje medyczną oddanego w miejsce bytowania kota .Ja nie stwierdzam kategorycznie ,że padłem ofiarą jakiegoś oszustwa ,że weterynarz na pewno coś kombinuje .Pytałem się Was o kartotekę w podobnych przypadkach i odpowiedzi żadnej i konkretnej nie otrzymałem ...
Piszecie nie na temat ,a ja , notabene w tą niepotrzebną pisemną konwersacje się wdaje .

Ależ dostałeś konkretną odpowiedź - tu:
OKI pisze:Zarówno weci, jak i fundacje - zwłaszcza korzystające z miejskich/gminnych dotacji, prowadzą stosowną dokumentację dotyczącą kastracji kotów bezdomnych.
I z pewnością weci wystawiają stosowne zaświadczenia. Tylko... kastrując kota w ramach funduszy dla kotów bezdomnych/wolnożyjących kastruje się kota, którego właścicielem jest miasto/gmina lub organizacja, która ostatecznie ten zabieg finansuje. A wszelkie kwity trafiają do właściciela (i płatnika) - tak po prostu.

Nie płacisz - nie masz kwitów, a przynajmniej nie z automatu.
Takie to skomplikowane?
Obrazek

pchełeczka

 
Posty: 1691
Od: Pt kwi 13, 2012 14:55
Lokalizacja: Warszawa

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 219 gości