Jednak kozetke i psychiatre poprosze, nie ogarniam relacji z wetami.
Polowek dopisal, jakie info dostal.
No i pojechalismy rozmawiac, o co w ogole chodzi. Okazalo sie, ze:
- opisu usg nie ma, moze bedzie jutro
- rzut oka na wyniki krwi, sa kiepskie, ale byly gorsze (przynajmniej to, co widzialam)
- pani doktor (?) byla przygotowana, ze wszystko wyjasnione, Polowek nie wyrazil entuzjazmu proponowanym leczeniem chloniaka, wiec uznali, ze albo zegnamy sie z kotem albo go zabieramy i mamy robic, co sie nam podoba
- na pytanie, na jakiej podstawie diagnoza, odpowiedz, ze z opisu objawowego AI/internet/wet uznali
- w ciagu doby futer dostal 240ml kroplowki i ilosci i miejsca plynu do konca nieokreslone, bo brak opisu usg, powiedzieli,co sie im wydawalo
- woreczek zolciowy zatkany i mocno powiekszony, ale nie jest az taki problematyczny (?!), w zwiazku z brakiem entuzjazmu Polowka w kierunku raka, nie konsultowali woreczka dalej, nie ustawiali zabiegu, choc wlasciwie to pilne. Wlasciwie nie ma co operowac, bo i tak kot sie bedzie zmagal z innymi problemami i w ogole.
- krwotoku nie widac zewnetrznie, nie wiadomo, czy wet od usg, widzac duzy woreczek, szukal czegokolwiek, ponoc krwawienia nie znalazl, w kupie ponoc tez nie ma podbarwien. Fusowate wymioty z krwia byly pojedynczym epizodem, niewartym wspomnienia (?!)
Z naszych wrazen, Centus biedny mocno, ale sie trzyma, cos podjada, nawodniony. Uparlismy sie na zabieg, niby szukaja i probuja dograc zabieg na jutro u nich badz w innej klinice. Wyniki krwi i medykacje wysylaja od wczoraj. Z tego, co widzialam, mocznik jest rozjechany, watroba sie zbiera, a:g ma tym samym poziomie, co zawsze.
Uwiesilam sie u gardla, by dolozyli notke, ze chloniak jest ostatnim, czego maja szukac, ze tak standardowo wyglada problem triaditis u futra, maja szukac krwawien, przyczyn spadku krwinek, uwzglednic potencjalnie po zabiegu antybiotyk pokrywajacy temat hemobartonelii i opcje transfuzji okolzabiegowej.
Bez ruszenia woreczka (udroznienie ujscia badz usuniecie?) szanse na cokolwiek dalej sa praktycznie nieobecne.
Futer kolejna noc kibluje bez sensu w klinice.
Dobry chirurg, sprzet pilnie potrzebny.
Szlag mnie trafi i taki bedzie grand finale.
PS. Jedna z glownych informacji bylo, ze kot sie nie bawi
PS.2 Wlasnie klinika dala znac, jutro rano konsultacja z chirurgami i zabieg, jesli nic sie nie wydarzy.