Hej,
postanowiłam założyć konto, ponieważ potrzebuję porady. Sytuacja jest skomplikowana, więc może zacznę od początku.
W domu mieliśmy dwie kotki, jedna 8 lat, druga 5. Żyły w zgodzie, bawiły się razem, generalnie pełna harmonia. Jednak w październiku młodsza uciekła z domu. Starsza bardzo to przezywała, nie mogła sobie poradzić, przestała jeść itp. Za pomocą klatko-łapki próbowaliśmy złapać zaginionego kota, jednak bez rezultatu. Po ok. półtora tygodnia przygarnęliśmy kotka ze schroniska (wiem, nie do końca przemyślane, ale byłam już zrozpaczona i po prostu miałam nadzieje, że jak uratujemy jakieś zwierze, to nasza kotka się znajdzie- znalazła się po trzech tygodniach i obecnie mamy 3kotki). W miedzy czasie okazało się, że starsza kotka jest chora. Początkowo podejrzewano wirusa. Dostała antybiotyki w tabletkach, jednak podawanie jej leków było dla niej ogromnym stresem i męczarnią. Przeszliśmy na zastrzyki. Niestety bez efektów. Wyjściem , niezbyt dobrym przy wirusie, ale ostatecznym, był steryd. Przed podaniem sterydów, kotka miała drugie badanie krwi, gdzie wyszło, że wyniki wirusowe są ok, więc jest to najprawdopodobniej bakteria. Teraz już leczenie dobiega końca, zniknął katar, zaczęła jeść, sierść wróciła do normy. Widać, że jest ok. Ale pojawił się kolejny problem - zaczęła kuleć na łapę.Na prześwietleniu nie widać żadnych zmian. Weterynarz mówi, że bakteria może atakować nerwy. Wróciliśmy do podawania jej witamin w zastrzykach. I teraz pytanie czy konsultować to z innym weterynarzem, czy to co mi przekazuje mój weterynarz jest na pewno ok? Pytam, ponieważ wiadomo jak to jest nawet z normalnymi lekarzami, co lekarz to inna diagnoza. A ja już nie mam siły, jest mi jej bardzo szkoda i wiem, że się męczy, bo nie może się swobodnie poruszać.
Będę wdzięczna za wskazówki