Rekonwalescencja po osteosyntezie
Napisane: Nie lis 19, 2017 14:40
Witam Wszystkich,
potrzebuję doświadczenia osób które prowadziły kota po zespoleniu kości udowej.
1) został znaleziony kotek ok. 10 tygodniowy, ważący 800g.
2) okazało się, że ma złamaną kość udową ( dosłownie w połowie)
3) 14.11 miał zabieg osteosyntezy i przeżył!
4) mamy go w domu.
Wszystko było dobrze tzn. stał na tej łapie, apetyt, kulturka w kuwetce, w piątek z 5 minut pochodził poza klatką i było ok. W sb byliśmy u weta na antybiotyku i było ok. Wracając autem od weta nagle zaczął głośno miauczeć - chwilowo demolował kontenerek i wył. Zatrzymałam się - leżał jak gdyby nigdy nic.
W domu akcja " szału/skakania i wycia " powtórzyła się w klatce. Czas trwania szału to ok. 5-10s. Podkulał łapę. Pojechaliśmy spanikowani wieczorem do weterynarza( wet specjalnie dla nas przyjechał do gabinetu)-pobadał ruchowo łapę, kotek dostał silny zastrzyk przeciwbólowy i noc minęła spokojnie, był w kuwecie bez wrzasków. Zauważyłam, że podwija paluszki.
Dziś rano po swoim śniadaniu zaczął się drzeć - wchodzę do pokoju w którym jest klatka a on wisi na szczebelkach od klatki próbując wydostać się !!! Darł się w niebogłosy. Zabrałam go z klatki-na łóżku przy mnie spał spokojnie.
Zorganizowałam mu nowy kojec w wannie-żeby nie wieszał się i nie "dobijał" na wolność.
Czy uważacie, że pobyt w klatce od tygodnia mógł tak zadziałać na jego psychikę? Czy to możliwe aby klatka kojarzyła mu się z bólem???
Dziś jest już spokojny w swoim nowym domku w wannie ( żeby nie wieszał się), raz go nóżka zabolała i zawył. Był kilka razy w kuwecie, lekko opierał się na nóżkę i teraz śpi. Zmieniał pozycje ciała kilkakrotnie bez objawów bólowych.
Mam od weta zastrzyki przeciwbólowe na czarną godzinę.
potrzebuję doświadczenia osób które prowadziły kota po zespoleniu kości udowej.
1) został znaleziony kotek ok. 10 tygodniowy, ważący 800g.
2) okazało się, że ma złamaną kość udową ( dosłownie w połowie)
3) 14.11 miał zabieg osteosyntezy i przeżył!
4) mamy go w domu.
Wszystko było dobrze tzn. stał na tej łapie, apetyt, kulturka w kuwetce, w piątek z 5 minut pochodził poza klatką i było ok. W sb byliśmy u weta na antybiotyku i było ok. Wracając autem od weta nagle zaczął głośno miauczeć - chwilowo demolował kontenerek i wył. Zatrzymałam się - leżał jak gdyby nigdy nic.
W domu akcja " szału/skakania i wycia " powtórzyła się w klatce. Czas trwania szału to ok. 5-10s. Podkulał łapę. Pojechaliśmy spanikowani wieczorem do weterynarza( wet specjalnie dla nas przyjechał do gabinetu)-pobadał ruchowo łapę, kotek dostał silny zastrzyk przeciwbólowy i noc minęła spokojnie, był w kuwecie bez wrzasków. Zauważyłam, że podwija paluszki.
Dziś rano po swoim śniadaniu zaczął się drzeć - wchodzę do pokoju w którym jest klatka a on wisi na szczebelkach od klatki próbując wydostać się !!! Darł się w niebogłosy. Zabrałam go z klatki-na łóżku przy mnie spał spokojnie.
Zorganizowałam mu nowy kojec w wannie-żeby nie wieszał się i nie "dobijał" na wolność.
Czy uważacie, że pobyt w klatce od tygodnia mógł tak zadziałać na jego psychikę? Czy to możliwe aby klatka kojarzyła mu się z bólem???
Dziś jest już spokojny w swoim nowym domku w wannie ( żeby nie wieszał się), raz go nóżka zabolała i zawył. Był kilka razy w kuwecie, lekko opierał się na nóżkę i teraz śpi. Zmieniał pozycje ciała kilkakrotnie bez objawów bólowych.
Mam od weta zastrzyki przeciwbólowe na czarną godzinę.