Sytuacja:
Moja babcia przez parę miesięcy dokarmiała czarno-białą kotkę (na zdjęciach po prawej). Po pewnym czasie kotka zaczęła przyprowadzać dzieci (czarno-białego, szylkretkę i czarnuszka). Obecnie "małe" mają około 5-6 miesięcy. Udało mi się umówić dla całej czwórki zabiegi kastracji/sterylizacji na talony miejskie w lecznicy Oaza w Łodzi. Niezastąpiona Ewa Mrau zgodziła się pomóc mi je wyłapać
Najbardziej proludzki jest czarno-biały młody kotek - chętnie daje się głaskać, mruczy na cały regulator, nawet wziąć na ręce się pozwoli i przytula się do człowieka. Bardzo chciałabym znaleźć dla niego dom stały, bo lgnie do ludzi całym sobą, próbuje wchodzić do domu. Cały czas wysiaduje na parapecie na zewnątrz i czeka na głaski i jedzonko.
Szylkretka jest bardziej nieufna, ale pójdzie wszędzie tam, gdzie jej mama - jest chyba najbardziej z nią związana z całego rodzeństwa.
Najbardziej "dzikuskowaty" jest czarnuszek - nie daje do siebie podejść, boi się każdego gwałtownego ruchu, ucieka. Jest też najmniejszy z całej trójki i wydaje mi się, że ma jakąś drobną deformację żuchwy - ale nie miałam szansy przyjrzeć się z bliska na dłużej, bo jest bardzo płochliwy. Nie zniechęca go to do jedzenia. Na drugim zdjęciu widać go dalej w tle.
Pytanie:
Czy jakaś dobra dusza ma chęć i możliwość przetrzymania kotów (albo tylko jednego, albo tylko dwóch...) przez chociaż kilka dni po zabiegu? W lecznicy mogą zostać przez 2-3 dni, a dla kotek po sterylizacji to trochę za krótko (nie wiadomo jakiej płci są czarno-biały i czarny kotek, co do szylkretki też tak naprawdę stuprocentowej pewności nie ma...).
To jedyne zdjęcia, jakie mam.