Mam w domu znajdę, którą roboczo ochrzciłam Silva. Kot wyrzucony przez innych z domu, bez czipa, ale nauczony kocich zwyczai, baardzo łagodny względem ludzi.
Mruczka zareagowała na nią... cóż, olały się obie. Więc póki co pod tym względem nieźle.
Gorzej z Mruczką.
Ale od początku.
Zauważyłam że na posłaniu Mruczki pojawiają się krwawe plamki więc w trybie przyspieszonym dziś trafiliśmy do weta. U weta USG pokazuje problemy z nerkami i drogami żółciowymi. Mówię że ostatnio było też badanie i rzekomo było wszystko ok, więc się okazało że jak nerki owszem były ok, tak w ostatnim badaniu nie ma słowa o drogach żółciowych i wątrobie. I biorąc pod uwagę jej wiek problemy mogą wychodzić z dnia na dzień. W każdym razie, dostała leki, jutro jedziemy na zastrzyki, w poniedziałek robić badania krwi.
Silva siedzi za to w pokoju i jest mocno wystraszona, widać że rewolucja w jej życiu... ale już mi brzuszek pokazała do pomiziania. Za to na dźwięk otwieranego okna i drzwi kuli się w kącie i jest przerażona.
Mruczka "awansowała" i legowisko ma teraz w dużym pokoju, wcześniej było przy miskach w kuchni. Wydaje się zadowolona ze zmiany.
Koty mają osobne zestawy misek i osobne kuwety. Są w różnym wieku więc jedzenie mają różne, i muszę odganiać jedną i drugą od nieswoich misek
Ale po dwóch razach jest już ok.