» Nie lis 12, 2017 19:07
Kot o złej kondycji zostawiony w spadku z domem-Mruczka[*]
Witam.
Z góry przepraszam jeśli temat umieściłam w złym miejscu, jestem nieco... skołowana. Myślę że to najlepsze określenie tego co czuję.
Trzy tygodnie temu przeprowadziłam się do domu w którym kiedyś mieszkała moja mama. Mama wyprowadziła się na drugi koniec miasta i mi w spadku razem z mieszkaniem zostawiła ... kota. Kota pamiętam jeszcze z dzieciństwa, bo kotka ma 18/19 lat. Mama uznała że jej nie chce, a wie że ja mam serce do zwierząt i się nią zajmę.
Więc się zajęłam.
Już w pierwszym tygodniu mieszkania okazało się że kot głównie śpi. Nie komunikuje potrzeb, w ogóle! co mnie przeraziło, bo kiedyś kotka miauczała chcąc wyjść na dwór (mieszkanie mam na parterze z wyjściem na duży ogród i tereny zielone). Teraz nie komunikuje wcale. Kupiłam jej kuwetę, wsypałam żwirek. Nie chciała w ogóle do niej zajrzeć. Wysypałam żwirek, wsypałam drugi. Nie. Wysypałam i wsypałam zwykły piach - też nie. Opadły mi witki, więc kota trzy razy dziennie wypuszczam na dwór i wpuszczam ponownie.
Któregoś dnia zauważyłam że ledwo po wstaniu zsikała się prosto w swoje posłanie. Zupełnie jakby nie wiedziała co robi, próbowała na tym usiąść, ale czując mokre uciekła. Kotka ma obecnie trzy posłania, każde w innym pomieszczeniu i zauważyłam że każde z nich ma takie plamy po czymś mokrym, zupełnie jakby ktoś wylał kieliszek wódki w różnych miejscach i zostawił by wyschło. Pachnie brzydko.
Niegdyś kotka lubiła siedzieć na parapecie. Obecnie nie jest w stanie wskoczyć.
Dodatkowo tak jakby "zamiata" pupą jak idzie, tył jej ucieka, łapy ma wygięte na boki... Mama przyznała się że kot miał przetrącony kręgosłup jakiś czas temu.
Z jedzeniem jest tak sobie - pije, ale z jedzenia wylizuje tylko sos z saszetek. Nie chce właściwie niczego jeść, po za tym sosem z saszetek. Chuda jest bardzo, wszystkie kręgi i kości można wyczuć, waży może z dwa kilogramy - mój syn jak się urodził był od niej cięższy.
Mam wrażenie że jest przygłucha.
Największy problem był przedwczoraj, gdy wróciłam z pracy. Nie mogłam Kici znaleźć, okazało się że uciekła w klatce schodowej na samą górę, zaczęłam jej szukać i wołać, kręcić się po okolicy, w końcu usłyszałam gardłowe miauczenie. Poszłam na górę, kot siedział jak przyklejony do ziemi chciałam ją zawołać, ale się nie ruszała, tylko patrzyła na mnie wielkimi oczami. Wzięłam ją na ręce - okazało się że ma całe "portki" posikane. Zaniosłam ją do domu i tam mi zwiała z rąk - do misek - okazało się że praktycznie nie mogła iść, jakoś te tylne łapy jakby nie do końca pracowały. Po 20 minutach w domu "rozgrzała się" i zaczęła chodzić normalnie...
(wybaczcie długi wstęp, przechodzę do tematu podanego w temacie)
Po tych rewelacjach mama poradziła mi kota uśpić. Nie ona jedna, prawdę mówiąc. Ja jednak nie wiem co robić. Przecież nie miauczy, nie piszczy z bólu. Jest może bardziej "prychliwa" niż kiedyś była, ale starzy ludzie też zrzędzą, prawda?
Nie wiem co robić. Weterynarz przyznał że kot ma przetrącony kręgosłup i może już nie czuć jak oddaje mocz. Że w związku z jej wiekiem warto rozważyć uśpienie...
Nie wiem co robić. Nie wiem! Jestem w kropce. Usypiać kogoś tylko dlatego że jest stary i lekko wkurzający, wymagający opieki? Czy ona naprawdę się męczy? Czy to jest ten moment, czy mogę jeszcze poczekać?
Ostatnio edytowano Nie lis 12, 2017 22:20 przez
Verbeia, łącznie edytowano 1 raz