Tyle wpisów, że nie wiem, czy uda mi się odpowiedzieć na wszystko . No to po kolei
Baltimoore pisze:Co do karmy- nie wiem czy to ta, bo dostałam info z GLS że paczka odebrana w poniedziałek godz14:48
ale zamówiłam kotom 24x800g Animonda Carny.
Zdecydowanie ta
Faktycznie przyszła w poniedziałek, ale mi się już wszystko myli, daty, dni tygodnia, itp.
Dziś dopiero zawiozłam. Strasznie się cieszyła z tych puszek i powiedziała, że to strasznie dobra karma i będzie dawać połowę. POŁOWĘ 800 g na kilkanaście kotów ! Reszta makaron. Prosiłam, żeby dawała całą. Dziś rano już koty jadły sam ryż
Bo i puszki i suche było tylko wspomnieniem
Bardzo Ci Baltimoore dziękuję
Stomachari pisze:Przykro mi z powodu Burci
jasdor - wybacz, że w takiej chwili tak egoistycznie postąpię, ale dla dobra moich kotów muszę spytać. Czy ta pani z Warszawy nie zechciałaby przemyśleć innego kota - któregoś z moich tymczasów?...
Niestety Stomachari
Pani przeszła pozytywnie niezwykle wyczerpującą rozmowę z koleżanką i co ważne - nie zniechęciła się po niej do adopcji
Na Pepę czeka ona i cała rodzina. Kobieta naprawdę rozsądna, kociara, z niemałą wiedzą i doświadczeniem.
Baltimoore pisze:Szalony Kot pisze:O rany....
Trzymam kciuki, że koleżanka przekona się do pani i wyda jednak Pepę. Kurczę, do takiego DT to strach dawać koty, bo my ogłaszamy, a ona odmówi adopcji i co...?
A Tośka też chce zatrzymać?
Zaś co do adopcji na odległość - mogę zmienić miasto na inne, ale mi się wydaje, że jak ktoś sensowny, to poczeka na kota. I dużo ludzi z pobliskich aglomeracji przegląda ogłoszenia warszawskie, dużo domów tu siedzi....
Sensowne domy czekają na koty
I to jest też rodzaj sprawdzianu czy dobry dom. Nie zmieniaj miasta.
Jeśli DT chciałby ADOPTOWAĆ Pepę i Tośka na zawsze to też byłoby dobrze, zapytaj.
A jeśli nie,to trzeba Pepie dać szansę. Była wizyta pa?
Co do Tośka to było o niego wiele telefonów, bardzo fajni ludzie o niego pytali. Ja bym oddała bez problemu, bo wiem, że kota można okiełznać, nawet najbardziej energicznego, ale ona boi się, że go oddadzą bo będzie rozrabiał, że nie dopilnują, bo jest strasznie cwany i odważny. Nie ma problemu żeby u niej został nawet na stałe.
OKI pisze:Bardzo mi przykro
[']
jasdor, ja Cię doskonale rozumiem, bo z tych samych powodów unikam jak ognia adopcji w Polskę.
Ale mam ten komfort, że mieszkam w Warszawie, więc potencjalnych chętnych mam na miejscu (i tym bardziej nie widzę powodów wysyłania kotów w cały kraj).
Twoja sytuacja jest niestety inna, szanse na znalezienie dobrych domów w okolicy masz znacznie mniejsze.
Dołączam do propozycji Szalonego Kota - w przypadku awarii (tfu-tfu, odpukać) dawaj znać, zawsze mogę kota odebrać i przetrzymać awaryjnie do czasu znalezienia transportu. Jak się trafi dobrze rokujący dom w Warszawie, to go nie odrzucaj ze względu na odległość
Dzięki bardzo, ale wolałabym z Waszej pomocy nie korzystać
Lepiej żeby koty się zasiedziały na stałe i nie wracały, ale zawsze to jakieś wyjście jakby co.
U nas w pobliżu to na sensowne domu nie ma szans. Zdarza się, ale to naprawde wyjątki. Wolę kota odtransportować dalej i poczekać niż bez sensu oddać do byle jakiego domu, z deszczu pod rynnę albo i gorzej. Za dużo pracy i pomocy nas wszystkich żeby pozwolić sobie na niepewnych ludzi, na zmarnowanie tego wszystkiego.
Dziś dowiedziałam się od wetki, że szaleje jakaś zaraza, która atakuje kotom gardła. Czasami postępuje tak szybko, że nie ma jak kotu pomóc, a podawane leki nie działają. Dlatego cieszę się, że trochę przymroziło, bo może trochę choróbska przestaną szaleć.
Pani na polu dokarmia 3 kotki i kocurka, te które kiedyś mieszkały w piwnicy i sąsiedzi je przegonili. Teraz jest zimno i wpuszcza je do piwnicy. troche się boi, bo o ile jej to mogą pogwizdać, to boi się, żeby kotom jakiejś krzywdy nie zrobili. Dlatego o 3 w nocy idzie tam z mopem i sprząta żeby się sąsiedzi nie połąpali.
Dziś strasznie mi dziękowała za karmę, popłakała się aż było mi strasznie głupio. Pytała, czy ja to kupuję za swoje pieniądze, a kiedy powiedziałam, że to wszystko od znajomych, którzy wiedzą o kotach i przysyłają prezenty kazała bardzo serdecznie podziękować.
I dojrzewa !!! Dojrzewa do sprzątania. Sama zaczęła mówić o tym, że trzeba. Pociągnęłam temat dyplomatycznie i powiedziałam, że oczywiście, że ten syf to też zaraza, która w domu się szerzy i koty będą chorować i umierać z tego brudu. I to najbardziej do niej dociera, nie że trzeba posprzątać bo to czy tamto, ale to, że KOTY BĘDĄ CHOROWAĆ. I ten argument trzeba wykorzystać z korzyścią dla wszystkich.
A dziś w nocy odwaliły jej numer stulecia
Jest jeden cwaniak - Misiek, który za wszelką cene chce wychodzić na pole. Stoi całymi dniami pod drzwiami i wyje. Więc kobieta o północy ubiera go w szelki i idzie na spacer. Wczoraj nie zamknęła
drzwi, Misiek się sam obsłużył, jak się obudziła drzwi na klatke otwarte a koty na gigancie, wszystkie poszły na spacer po klatce. Dobrze, że noc i na pole zamknięte. Jakby sąsiedzi widzieli to całe towarzystwo to by chyba uznali, że maja jakieś rozdwojenie jaźni, bo nie mają pojęcia ile ona tych kotów ma.