Od wczoraj właścicielka kotów się nie odezwała.(edit: Rubiego i Macho) Nawet nie odpisała na sms. Zaczynam wpadać w panikę.
Kropka sika nadal i nie pomogła wymiana żwirku na trociny
Tabo10 - w razie czego transport na terenie Warszawy mamy . Są jeszcze ludzie, którzy pomogą mimo wszystko. Kwestia dogadania terminu, ale najpierw musi mi się odezwać dziewczyna. Zawsze odpisywała od razu, od wczoraj kontaktu brak.
BORYSEK średnio. Siedzi przestraszony jak przychodzę, boi się już nawet na mnie patrzeć, odwraca główkę, a jak chcę się zbliżyć to ucieka. Antybiotyk wczoraj podałam, dziś też jadę z koleżanką, która będzie jeździć jak mnie nie będzie. Od jutra do piątku. Zachowuje się normalnie, widać, że mu fizycznie ulżyło, ale nie chce nic jeść, nawet surowego mięska nie tknie. Czarno to widzę, bo go na siłę nie nakarmi. Boję się, że nawet jeśli nie pokona go choroba to umrze z głodu
Dziś po przebudzeniu wydawało mi się, że miałam straszny sen. Jednak po 5 sekundach okazało się, że to rzeczywistość, że Rybi, Macho, Borys, Kropeczka, mój chory kot, którego muszę zostawić z zastrzykami i koleżanką, której nie wiadomo, czy uda się te zastrzyki podać to wcale nie jest sen...I druga myśl, żeby się nie obudzić, zapaść pod ziemie, przestać być....
Lecę podać tabletkę