Powiem, o ile jeszcze zadzwoni
To kobieta, która ma za bardzo sprecyzowane oczekiwania. Co będzie, jeśli kot się nie sprawdzi nie trudno przewidzieć.
A rano kolejny pasztet
poradziłam, żeby kupiła trociny takie dla chomika i wsypała do kuwety. Z tego korzystają w domu.
Pewnie kolejny kot wróci szybciej niż myślę.
A jak "mąż się wścieknie" to trzeba będzie kota zabierać w trymiga
Plus telefon od pani, że Borysek dostał jakiegoś ataku, "wysztywniło" go dwa razy . Jeść nie chce. Jestem w pracy więc na razie nic nie mogę pomóc.
Wyjeżdżam, nie będzie nawet kto miał mnie zastąpić przez tydzień. Przeżyje ? Wątpię
Czy można mu jeszcze pomóc w ogóle ? W mojej zaściankowej rzeczywistości krośnieńskiej chyba nie.
Jestem pod ścianą. Życie stawia mnie w sytuacjach bez wyjścia.
Te koty, niczemu nie są winne, mają tylko ją, mnie i Was.
Mogę jeszcze uciec wyjściem awaryjnym, zostawić to wszystko w cholerę, zapomnieć, zmienić tory.
Ale, czy na pewno MOGĘ ?
Zaczyna brakować mi sił, tych psychicznych i tych fizycznych też. Mogę walić łbem o ścianę, tylko efekt będzie marny.
Za dużo wzięłam na siebie i nie mogę unieść.
Te, które wracają mogę niestety tylko umieścić z powrotem w tym domu, gdzie głodu już raczej nie ma, ale warunki nic a nic się nie zmieniły.