Dzisiaj niestety nic z testów nie wyszło .
Po pracy pojechałam do pani, bo byłam umówiona na 17.oo u weta. Telefon milczał, w domu nikogo prócz kotów nie było.
W rezultacie po 17.oo odmówiłam wizyte i pojechałam do domu.
Okazało się, że pani od południa była w szpitalu. Jakieś 3 mies. temu ugryzł ją kleszcz i zrobił się straszny rumień. Wróciła dopiero ok. 18 tej , a nie zabrała ze sobą telefonu żeby mi dać znać.
Umówiłam się z wetką na jutro. Bardzo mi to zburzyło cały dzień, bo straciłam dużo cennego czasu, ale trudno.
W niedzielę wyjeżdżam do Krakowa. Nie będzie mnie cały tydzień. Nie dam rady zadbać o koty. Kontakt będę miała. tylko telefoniczny. Potrzebuję choć dwa dni przed wyjazdem, żeby sie oprać, spakować z głową itp. Nie wyjeżdżam często i nie jestem przyzwyczajona do takich czynności, prawdę mówiąc kiepsko mi to idzie. Fizycznie wyjeżdżam, ale głowa i myśli zostają z kotami i tylko czekam, żebym mogła już wrócić.
Martwię się bardzo o BORYSKA
Pani dziś przez telefon mówiła, że czuje się źle, nie je nic oprócz odrobiny surowego mięska. Siedzi w łazience albo szafie, jest mało ruchliwy . Tydzień bez leków pewnie znów zrobił swoje.
Boję się tego wyjazdu... boję się, że jak wrócę to już go nie będzie
A choćbym nawet była, to ja mu tutaj na miejscu nic nie pomogę. Lecznice są kiepskie, nie mam możliwości jakiejś dogłębnej diagnostyki, w sobotę i niedzielę nie ma nawet mowy żeby którykolwiek wet odebrał telefon. Koty przez weekend są skazane na wymarcie. Niestety tak tutaj jest
Czarno widzę to leczenie Boryska czy tak, czy siak
Wczoraj i dzisiaj dzwoniła jakaś pani z Warszawy względem Karola, ale powiedziałam, że on już jest nieaktualny. Pani powiedziała, że chce kota bardzo miłego, typowego nakolankowca, żeby cały dzień spędzał na kolanach, spał w łóżku. Straciła niedawno kotkę chorą na nerki. Dom oczywiście niewychodzący. Zaproponowałam Tobiego. Nie widziała go w ogłoszeniach więc jej opisałam jak wygląda i jaki ma charakter. Wypytała o wszystko ze szczegółami, bo osobiście nie korzysta z internetu a telefon nie odbiera MMsów, więc opisałam wygląd jak umiałam. Pani ma dość szczegółowe wymagania, żeby pyszczek był okrągły a nie wydłużony, waga tak 4 kg, ma mieć jakieś 4 lata najwyżej, może być koteczka albo kocurek, nieważne, byle było wykastrowane i czy mają zrobione testy. Jeśli nie to ona zapłaci, ale żeby zrobić na miejscu. Dziwi mnie tylko to, że wszystko jej mówiłam wczoraj dokładnie, a dziś znów o to samo wypytywała
Nikogo absolutnie nie przekreślam, zawsze rozmawiam grzecznie i szczegółowo, jestem miła do bólu, co pani bardzo doceniła, ale jak dowiedziała się, że kot nie jest w Warszawie i nie da się go zobaczyć "na żywo" to stwierdziła, że to taka trochę randka w ciemno i ma przemyśleć sprawę i zadzwonić. I tak sobie pomyślałam, że może ktoś z Was ma takiego kota i jest w Warszawie, mogę podać nr telefonu do niej, nawet zaproponowałam, że w razie czego poszukamy jakiegoś kotka na miejscu. Ona też chyba zdaje sobie sprawę z sytuacji, że jeśli nie spełni jej oczekiwań to będzie kłopot, a na miejscu - wiadomo - można zobaczyć, pogłaskać, przytulić i się łatwiej zdecydować. A ja chcę uniknąć sytuacji, jaka ma teraz miejsce z Macho i Rubim
bo nie jestem pewna, czy któryś kot panią zadowoli.
Mam mieszane uczucia jednak, bo po głosie pani dość wiekowa, nie śmiem pytać ile ma lat. Ale bardzo kulturalna i miła osoba, można się z nią spotkać, zadzwonić, porozmawiać i może akurat to dobry dom dla jakiegoś biedaka.