Wielkie, ogromne dzięki dla tabo10 za wszystko, co dla nich zrobiłaś . Niektórzy doskonale zdają sobie sprawę ile to pochłania czasu, pieniędzy i nerwów, Warszawa to nie Krosno, gdzie z jednego końca miasta na drugi jedzie się pół godziny, do tego bez samochodu, z transporterem w ręce.
Mam moment czasu, bo mój urlop bynajmniej nie jest wypoczynkowy. Nie mam nawet jak normalnie rozmawiać przez telefon ani skupić się na czymkolwiek.
Za szybko się dzieje to wszystko, żeby nadążyć.
Trzeba na pewno opracować nową strategię. Priorytet to koty w Warszawie a później zapewnienie jak najlepszego bytu tym na miejscu.
Z doniesień o Borysku, który został w zastępstwie pod opieką mojej - niestety nawiedzonej osoby - która za nic na świecie nie pomoże kotu, żeby skrócić jego męki - Borys zjadł wczoraj dwie saszetki, później garść surowego mięsa. Jakoś nie chce mi się w to wierzyć, bo wiem, jak jadł (nie jadł) Podejrzewam, że u weta dostał jakiś steryd i to go nachwilę postawiło na nogi.
Padło wiele pytań o pobrany płyn - nie, nie został zbadany. W amoku jakim byłam nie przyszło mi do głowy żeby zaproponować to wetowi, a on sam nie powiedział, bo wie, że moje możliwości finansowe są ograniczone. Dopiero po powrocie do domu ocknęłam się, że można było to zrobić, ale już było za późno.
Od razu na początku chciałam przetestować wszystkie koty, ale oczywiście nie posłuchałam siebie tylko doradców, że _
a to takie koszty.... a po co....jakby miały białaczke to by już dawno nie żyły.... Testowałam Pepę i jeszcze jednego kocurka, które były bardzo chore (wyszło ujemnie) dlatego dałam sobie spokój z resztą.
Jeszcze do końca tygodnia jakoś muszę sobie tutaj poradzić, a później już będę mieć czas tylko dla kotów.
Przerabiałam białaczkowe koty u siebie. Wiem, że białaczka nie jest chorobą, którą kot zarazi się na dzień dobry. Sama obecność w stadzie kota białaczkowego nie świadczy o tym, że wszystkie ją mają. A testy i PCRy to tylko nasza świadomość. Naczytałam się o białaczce jak mi się trafiła Pyza na DT mnóstwo informacji. To groźna choroba, ale bez przesady, należy zachować zdroworozsądkowy umiar. I nie ma co siać paniki.
No i mój czas właśnie się skończył