No cóż, to wszystko, co ONA wyżej napisała to niestety prawda. Chyba już nie daję rady...
A z wieści na dziś :
do wczoraj codzienne zastrzyki podawano. Borysek nie wygląda dobrze. Boczki ma zapadnięte, oczka zapadnięte.
Dzisiejsza wizyta u wet i kolejne USG nadal pokazuje płyn choć w mniejszej ilości. Ale jest to COŚ, co nie znika.
I bardzo boję się tego CZEGOŚ, co widać na monitorze USG
Boję się też diagnozy, nie chcę dręczyć kota punkcją. Sama nie wiem, co lepsze. Póki co Borys na pewno nie nadaje się do adopcji, a mojego widoku ma już dosyć i nie pomaga przynoszenie odebranym moim kotom od mordek przysmaczków i witaminek.
Waga 3,60 kg. Trzyma się na tym samym poziomie. Problem w tym, że on powinien mieć indywidualną opiekę, jedzenie kilka razy dziennie, dopilnowane, a dopóki mieszka w tym domu nie będzie tego miał.
Antybiotyk i Furosemid dostałam jeszcze na dwa dni. Potem spróbujemy podawać tabletki, ale ja nie dam rady jeździć tam 2 x dziennie żeby mu je podać. Czy kobieta poda ? Nie ufam, nie wiem, ale musi wziąć na siebie tą odpowiedzialność . Bez tego w płuckach nadal może zbierać się płyn, który nie wiadomo z jakiego powodu się tam wziął.
Borysek od początku choroby pochłonął już 333 zł zapłaconej faktury i 106, które nie jest jeszcze zapłacone.
Dziś odwiedził też weta Tobi (kocurek, który w niedzielę wyjeżdża do nowego domu) Został przeglądnięty, odpchlony, uszka wyczyszczone, zaopatrzone ranki po pogryzieniu pcheł. Podróż z nim do najłatwiejszych nie należy, bo prawie całą drogę do weta się awanturował. A droga przed nim daleka.
Jutro rano wizyta z Kropeczką, której będziemy pobierać krew do badania ( takie życzenie miała jej nowa pani) i obcinać pazurki. A Kropka to wariatka i na pewno łatwo z nią nie będzie.
Z racji tego, co napisała Szejbal powyżej wystosowałam maila do OTOZu. Maila, na którego może dostanę odpowiedź, a może nie.
Nie mogę i nie dam rady ciągle żebrać o jedzenie i leczenie u ludzi, którzy i tak pomogli tym kotom ile tylko mogli. Dokąd ? Do śmierci ? Kotów? Pani? Mojej? Wzięłam na siebie za dużo i wystarczająco wyręczyłam szanowną organizację, która od samego początku wiedziała o sytuacji kotów i człowieka, ale na sfinansowania 2 (DWÓCH !!!) sterylizacji z 25 kotów ich pomoc się skończyła.
Zostało mi na ten moment 1 160 zł z czego już jest do opłacenia u weta 323,00 więc zostaje jakieś 930,00.
Z tego na już muszę zamówić karmę i mokrą i suchą, bo zanim przyjdzie to po puszkach zostanie tylko wspomnienie.
Może chociaż leczenie i karmę weźmie na siebie organizacja do tego powołana, może choć w części.
Bardzo zżyłam się z tymi wszystkimi kotami. One za mną też. I na pewno ich nie zostawię, ale niestety potrzebuję pomocy, bo sobie zwyczajnie w pojedynkę nie radzą
Na dobranoc Borysek
Mam nadzieję, że pokona tę walkę o życie.
Prosimy o kciuki za Kropeczkę na jutrzejszej porannej wizycie