W dużym skrócie, bo jak zwykle późno w nocy jest trochę czasu żeby zdać relację.
Przede wszystkim bardzo Wam dziękuję, że jesteście. Dziękuję też losowi za to, że ulitował się nade mną i zesłał nie Szejbal. Sama świadomość, że jest blisko, że zawsze można napisać, zadzwonić, poradzić się tak wiele znaczy
U kotów po staremu. Na zdjęciach Borysek i Tobi podczas wczorajszej wizyty.
Borysek już strasznie się boi tych wycieczek, jest okropnie zestresowany. Kociak, który przedtem zawsze przychodził się rzywitać nie może już na mnie patrzeć i nie pomogło nawet surowe mięsko, które przyniosłam dziś na przeprosiny
Wczoraj miał dość wysoką gorączkę 39,4 co mnie zaniepokoiło, ale wetka zwaliła to na stres, bo dośc długo czekaliśmy.
Dziś zadzwoniłą pani, że któryś buras ( a jest ich 3) sika krwią. Nie sprzątała żebym zobaczyła, jak to wygląda. Widziałam - kałuża krwi ! Strasznie źle to wygląda, bo to nie jest kilka kropli, to cała, czerwona kałuża. I teraz który ? Borys ? Karol ? Maciek ? Tylko one są bure. Widziała, że buras, ale później wmieszał się w tłum i go zgubiłą. Nie wie. Ma obserwować. To już drugi raz, poprzednio było podobnie w kuwecie kilka dni temu.
Mam wrażenie, że od kiedy zaczęłam tam jeździć, pomagać to te koty robią się jakieś słabsze, gorzej wyglądają, zapadają na zdrowiu.
Kropeczka dziś byłą bardzo dzielna. Krew pobrana, pazurki obcięte uszka wyczyszczone. Zdjęcia wysłałam do pani, która już na nią czeka. Nie mam niestety wyników, bo nie dodzwoniłam się do lecznicy cały wieczór. Jutro załatwię, aż się boję, żeby wszystko było w porządku.
Przed badaniem siedziałam i patrzyła ciekawie. Po badaniu obraziła się definitywnie
A tutaj Maszka opiekunka
Jej pan miał wypadek, złamał nogę, chwilę był w szpitalu. Przedtem nie dała się uprosić, żeby spać z nim w łóżku, za żadne skarby. W pokoju owszem, ale obok nigdy. Od kiedy wrócił ze szpitala nie opuszcza go ani na krok. Wszędzie z nim jest i nawet spanie w łóżku przestało jej przeszkadzać. Wszyscy ją bardzo kochają
Jesli chodzi o puszki to nie ma już ani jednej
Kupiłam dziś 05 kg mielonego mięska żeby się wkupić w kocie łaski i nawet się udało
Oprócz Boryska, który mnie już szczerze nienawidzi, wszystkie nagle zaczęły mnie bardzo kochać. Nawet Kropka i Puszkin, który nie dopuszczał mnie do siebie bliżej niż pół metra dał się głaskać i brzuch również wywalił do głaskania.
gpolomska pisze:Płyn to nie tylko FIP, ale też zapalenie trzustki, zapalenie wątroby, niewydolność serca i inne - same paskudne, ale większość ogarnialnych. Tyle, że nie w takich okolicznościach
nawet zdrowych tyle kotów to masakra, a tak chory to nawet jeden to wyzwanie. Nie wiem jak Ty to ogarniasz i już tyle udało Ci się zrobić dla nich...
Myślę, że jeśli byłby to FIP to nie dotrwałby do tej pory, a na pewno by się nie poprawiło. Bardziej martwi ta narośl, którą widać w USG. Nawet jeśli serce to nic w RTG nie wyjdzie jeśli w płucach będzie płyn, trzeba poczekać aż zejdzie. On miał robione badanie krwi zaraz na początku choroby, jeszcze przed podaniem leków, bo wetka się bała o nerki, wątrobę. Badania wyszły dobre, nie pamiętam czy tu wstawiałam, wstawię jutro.
Dobra idę spać, bo już chyba plotę od rzeczy
A i jeszcze z pomocą Szejbal
udało nam się dziś załatwić jedną ważną sprawę.
Wspominałam o Szelce i Pestce, które po 4 latach miały stracić dom i zamieszkać w schronisku.
Chyba jednak nie będą musiały