Borysek dziś na kroplówce i dostał też trochę tlenu. Oddech trochę się uspokoił. Oprócz tego catosol w zastrzyku i furosemid dożylnie. Zrobiłyśmy badanie krwi i morfologia wyszła w miarę OK. Tylko leukocyty troche podwyższone, ale tragedii nie ma. czerwone w normie, ale krew była straszna, gęsta, czarna ,niedotleniona. Jakoś udało się nakapać. W biochemii nerki (mocznik i kreatynika) w absolytnej normie, nie wiem co z wątrobą, bo musiałam już jechać, ale jutro będę znać wyniki i mieć na papierze. Myślę, że też OK, bo gdyby było coś nie tak to wetka by do mnie zadzwoniła. Powinien podobno dostać antybiotyk, ale dopóki nie miała wyników nie chciała decydować jakie leki podać. Pooddychał sobie dotlenionym powietrzem i też od razu lepiej mu się zrobiło, oddech w miarę się unormował. Zostawiłyśmy wenflon w łapce do jutra, bo to strasznie grzeczna kocina i na pewno nie będzie nic kombinował. Rozmawiałam z panią co tam z nim - śniadania trochę po powrocie od weta zjadł, pić za bardzo nie chce, ale jest nawodniony to nie musi. Sika bardzo ładnie. Troche trzepie łapką, ale nie siedzi już w szafie, nie chowa się. Leży grzecznie na prawym boczku i jest o wiele bardziej żywotny. Tak sobie myślę, że Burcia - ta koteczka, która odeszła jak mnie nie było na miejscu - może też powód był podobny. Teraz udało się szybciutko zareagować to kotu się uda. Słyszałam w głosie przy rozmowie, jak kobieta się strasznie cieszy, że mu lepiej, że się pewnie uda go uratować. Jutro jadę na 17tą więc znów pewnie ze dwie godziny zejdzie. Najgorsze jest to, że on musi wrócić do tego mieszkania, gdzie jest chyba ze 30 stopni, słonko napiepsza cały czas, zero powietrza do oddychania i smród. To mu na pewno nie pomaga. Jutro zrobimy USG i sprawdzimy co w płuckach się dzieje, a potem RTG żeby sprawdzić serduszko, bo niestety echa nikt mi tu nie zrobi. Za dzisiejszą wizytę i badania bagatela ok. 165 zł
ale życie chyba nie ma ceny. Jutro opłacę zaległości.
Zobaczcie to ten sam kot
w październiku i dziś. Wtedy ważył chyba z 5 kg, dziś 3,25 kg
Wczoraj nazbierałam od znajomych trochę karmy
Byleco, ale nie wybrzydzamy
A w domu, jak wróciłam, zastałam piękną kałużę na podłodze pod balkonem
A to winowajca