ASK@ pisze:Przypięcie suki do łańcucha jako antykoncepcja nie jest dobrym pomysłem. Zamiast zabrać do weta, wyciszyć i umówić się na zabieg uwiązują ją na zewnątrz. Zawsze znajdzie się terminator, którego popęd nie zna granic.
Tym bardziej, że nawet ogrodzenia nie ma, ale w schronisku im powiedzieli (podobno), że jak chcą to mogą wysterylizować, ale nie muszą.
To jest MACHO. Pojechał dziś na kastrację, bo jako jedynemu udało się jakoś swoje jajka ocalić. Ma 1 - 1,5 roku i waży 3,25.
W domu pierwszy w kolejce do głaskania. Dobrowolnie zlazł z szafy i wlazł do transportera. Jednak po drodze nie było już tak fajnie. Darł się przerażonym głosem. W poczekalni był przerażony, w gabinecie również.
Macho wstępnie ma jechać do Warszawy do nowego domu razem z Rubim.
Zobaczymy co na jego temat powie koleżanka. Zabrała go z lecznicy po kastracji.
A to faktura, którą zapłaciłam wcześniej za szczepienia
A tak w ogóle to czarno to wszystko widze
Ja tych kociaków w życiu nie wyadoptuję. Nikt nie będzie ich karmił dozgonnie. Jest im tam źle, ale one innego domu nie znają. Nie są malutkimi puchatymi dzieciakami, które wejdą raczej bezproblemowo w każde warunki. Nie wiem czego się spodziewać po tych dorosłych. Czy w nowych domach będą przerażone ? Czy zadekują się pod łóżkiem i będą się bać ? Czy nie będzie to sytuacja, że zamienił stryjek ... ? Już sama nie wiem. Nie chciałabym skrzywdzić żadnego, a mogę im zafundować więcej szkody niż pożytku
Wdepnęłam w to "G" i długo się z niego nie wygrzebię. Nie potrafię obojętnie myśleć o żadnym oddanym kocie. Każdy to nerwy, niepewność. Mam mętlik w głowie, nie potrafię już nawet wymyślić jakiejś konkretnej strategii działania. W tym wszystkim moje chore koty, które znów zeszły na plan dalszy i znów obudzę się z ręką w nocniku
.
I tak w ogóle mam strasznie kiepski dzień
Edit : wsparcie psychologiczne bardzo potrzebne