Miś nadal nie widzi
Ale poza tym ma się jak dawniej
(tfu,tfu,odpukać!)
Pięknie łyka Dalacin na tokso w syropku i się oblizuje (w ndz. będzie drugi tydzień). On pięknie łyka wszystkie tabletki.Aniołek kochany.
Znów jest sobą,tzn.miauczy rozpaczliwie jak chce jeść (nauczył się teraz miauczeć nie jak mnie widzi,ale jak tylko usłyszy),więc jest jeszcze gorzej niż kiedyś
,bo nie daj Boże o 4 nad ranem się poruszę przekręcając w łóżku-a Mały Miś żąda śniadania.Teraz ! Zaraz! Natychmiast! Nawet już nie czeka aż wstanę jak kiedyś,drze się jak tylko drgnę
Opatentował schodzenie z drapaka
Schodzi jak małpka czepiając się głównej rury sizalowej idącej przez cały drapak z góry na dół i dzięki temu przodem nie musi skakać,bo łapeczki nie wyczuwały podłoża.Tym opatentowaniem zadziwił mnie okropnie,bo dotąd biegłam i ściągałam go jak widziałam,że chce zejść.Widocznie nowy sposób opracował,jak byłam w pracy
i nie miał kto pomóc.
Wpada czasem na coś,albo na koty,bo trudno idealnie porządek utrzymać non stop.Czasem coś zapomnę i stoi na jego trasie,wtedy jest zderzenie:( Zwykle mnie boli bardziej niż jego
On się otrzepie i leci dalej.Przybiega też jak koty jedzą,chyba słyszy mlaskanie i to znak.
Koty w większości są wobec niego dziwnie opiekuńcze,liżą jak kociaka,ustępują przy misce. Choć zwykle je w swoim miejscu,tj. w budce wiklinowej,do której bezbłędnie trafia.Zawsze tam jadł,bo mogłam go w niej zamknąć na czas konsumpcji lub odwrócić ją tak,by żaden inny koto-sęp mu nie podżerał,nie przeszkadzał,ryjka nie maczał.Więc jak jest głodny leci przed lub do budki wiklinowej albo na drapak (tam też je).
Wczoraj mnie zadziwił ,aż się z radości i wzruszenia rozpłakałam
. Znów zaczął się bawić swoją ukochaną myszką! Ma taką jedną,swoją i ją rozpoznał! Pacał sobie łapeńką i nosil w pysiu jak dawniej.A ja już opłakałam tą myszkę,że jej już nigdy nie użyje,że nie zobaczy.Ile ja się nadenerwowałam o nią,o tą jego ukochaną zabaweczkę! Wcześniej ,gdy starcił wzrok,próbowałam mu ją podać,rzucić,ale tylko się przestraszał i patrzył pustym spojrzeniem, przeszywał mnie na wskroś,myszki nie widział.Ale po jakimś czasie zauważyłam,że zaczyna się bawić kawałkiem serca z kurczaka ze śniadania.Pacał sobie,wywąchał sobie sam jak za daleko poleciało i znów znalazł,pacnął. Myślałam,że już tylko to będzie zabawką.A on znów odkrył swoją myszkę!
Je,śpi,bawi się,biega,odpoczywa. Zobaczymy co dalej będzie...Żyjemy chwilą.
Niby zdrowy,a przecież tak bardzo chory Mały Miś.
A co u Was?