Wczoraj był półmetek leczenia Dalacinem. Jeszcze 2tyg. do końca.Humor dopisuje.Pół dnia zabawy ukochaną myszką ,latanie z ogonem nastroszonym jak wiewióra,gonienie kotów
,ustawianie ich. No w końcu MM jest jedynym niewykastrowanym kocurem u mnie.Zaczyna rządzić
Zupełnie inny kocio.
Tylko na ząbkach jakieś żółte rysy,nalot-efekt antybiotyku? Co z tym robić? I kupa luźniejsza
Ps.Obserwacji alkoholowo-weekendowych cz.II.
Malowałam sobie płotek w ogródku,gdy nagle widzę scenkę rodzajową: podchmielony 30-latek idzie "oddać" wypite piwo w najbliższe krzaki zostawiając młodą sunię koledze do przytrzymania na czas celowego oddalenia
Sunia szczeka i wyrywa się do właściciela.Po chwili Pan wraca i z daleka woła do ujadającej suńki: "Już Tatuś wrócił.Już wrócił.Już,już,już. Już TWÓJ Tatuś wrócił.Tak,tak,tak TWÓJ Tatuś" i głaszcze wijącą się z radości sunieczkę.
Zmienia nam się społeczeństwo
Chcę wierzyć,że to nie była tylko miłość po alkoholu. Ale jeśli tak sunia i tak była przeszczęśliwa. Mówiąc szczerze było w tym tyle uczucia,że chyba sama więcej od swego ojca nie dostałam w dzieciństwie