Interwencja w gminie była w ubiegłym roku i zdziałała tyle, że mała budka stała do 31 marca (zrobiło się ciepło i nagle zniknęła). A nie dało sie dogadać, bo w najgorszych mrozach w styczniu lądowała w śmietniku. W kwietniu w bardzo chłodne dni ktoś coś postawił i to już następnego dnia znikało.
Wtedy jeszcze oficjalnie nie wiedziałam kto wyrzuca (mogła to byc po prostu jakaś jedna wredna osoba), ale tej jesieni, kiedy zasygnalizowałam zamiar ustawienia budki już osoba z zarządu otwarcie zagroziła, że zatrudniony gospodarz budynku będzie wszystko wyrzucał i czy mnie stać na to, aby stawiać kolejne. Na pewno statystycznie większość mieszkańcównie bylaby przeciwna, ale mnóstwo mieszkań jest wynajmowanych, a 2 starsze osoby z zarządu nie lubią zwierząt, generalnie. mąż jednej to myśliwy, który twierdzi, ze kot może wytrzymać do -30 stopni, a drugiej pani zwierzęta śmierdzą. Ostatnio napotkana pytała czy ja wiem, kto mieszka pod 15-ką, bo ona tam w oknie wdziała 2 koty i że wychodzi duży pies - "przecież tam musi śmierdzieć". Kilka innych tez starszych przechodząc wręcz z nienawiścią patrzy na te koty.
"Szczury będą - bo zostawiane jest jedzenie dla kotów pod budynkiem....aaaa i robaki" - to relacja z marcowego zebrania wspólnoty, od przychylnej starszej pani, ale to są osoby, które nie będą się kłócić z zarządem. Ja się znalazłam na linii strzału:)
Kotki przez prawie całe życie były karmione w innym miejscu, niestety pani dojeżdżająca z innej dzielnicy, nie znająca lokalnych uwarunkowań zaczęła je pod tym budynkiem karmić (bo tu siedziały). co tylko bardziej podzieliło stado i rozjątrzyło niektórych. Pani już nie chce się kłócić i wiosną przestała sobie karmić....Narobiła niepotrzebnego dymu, a wiedziała, że my tu lokalnie nie pozwolimy im umrzeć z głodu. Tyle, ze teraz one czekają na saszetki ze średniej półki, puszek nie chcą ruszyć.
Trudno wykarmić kilka kotów samymi saszetkami
ode mnie mają spory zapas suchego sanabelle. Dostają też surowe mięso, serca, czasem wołowine (najwięcej przy próbach łapania), widziałam pana z kurczakiem. Ja doglądam, w razie czego sprzątam, wystawiam budkę na noc i naprawdę nie wiem co powiem, jak mnie przyłapią na jej wynoszeniu..