Moja druga kotka na wygnaniu ma lekko zmniejszony apetyt, od kilku dni.
Zawsze meldowała się o 6:00 i 17:00 żeby miskę napełnić, bo pusta, a teraz rodzice mówią, że melduje się tylko rano. Nie ma lamentu po południu, że tylko chrupki w misce (Purizon), które zresztą schodzą w tak samo nędznych ilościach jak wcześniej. Do tej pory schodziło mniej więcej 3 saszetki dziennie bądź puszka Carny 200gram czy 200gram Cosmy i jeszcze w międzyczasie jakieś mięcho dostawała i w nocy jeszcze chrupki podjadała. Teraz schodzą 2 saszetki rano, troszkę mięcha i trochę chrupków. Znając jej apetyt- bardzo mało.
Poszli rodzice do veta i wszystko ok. Krew, biochemia, mocz, kupa bez odchyleń, żadnych nowych guzków. Jak na jej wiek (13 nastka) i z guzkami są perfekcyjne, żadnych stanów zapalnych. Vetka mówi, że to może być spowodowane zmianą pogody- mniej słońca, szybciej robi się ciemniej, krótszy dzień i "moje dziwne koty" .
Odrobaczałam ją we wrześniu więc prawdopodobieństwo zarobaczenia jest niskie, zresztą wyszłoby w kupie. Pakiet szczepień miała w lipcu.
Problem tylko w tym, że jak mieszkała ze mną nie było czegoś takiego, każda pora dobra na obżarstwo.
Trochę się obawiam, że to może być początek biedy nowotworowej i trzeba zacząć konkretnie działać, tylko pytanie- od czego zacząć skoro wyniki są w porządku ?