Kot 'dojeżdżający'

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Sob paź 14, 2017 19:23 Kot 'dojeżdżający'

Dzień dobry,
chciałabym poprosić o radę.
Studiuję w innym mieście niż moje rodzinne. Niedługo kończę studia i wiem, że w mieście tym zostanę. W moim domu rodzinnym zawsze mieszkał jakiś kot i teraz, gdy zaczynam samodzielne życie, bardzo brakuje mi zwierzaka w domu. Już dojrzałam do tej decyzji i planuję zaadoptować kota. Z racji tego, że nie pochodzę z miasta, w którym obecnie mieszkam, wiem, że te dwa czy trzy razy w roku (głównie na święta), prawdopodobnie będę musiała zabrać swojego kota na dwugodzinną podróż i przywieźć do domu rodzinnego. Tu zaczynają się moje pierwsze wątpliwości. Czy zwierzak nie będzie się tym za bardzo męczył? Czy jest możliwość 'przyzwyczajenia' go do podróżowania? Z jednej strony myślę o wszystkich tych bidach siedzących w schroniskach i umierających z powodu depresji i dochodzę do wniosku, że taka podróż parę razy w roku, to nic w porównaniu z potencjalną śmiercią i samotnością. Z drugiej jednak, chcę być odpowiedzialnym opiekunem i przemyśleć wszystkie kwestie.
W domu rodzinnym jest już kotka. Ma trzy lata i jest bardzo przyjacielska. Też została przygarnięta ze schroniska, gdzie dzieliła boks z innymi kotami. Czy jeśli będę przyjeżdżać z moim kotem na jej teren na kilka dni, co pół roku, to czy nie zrobię tym kotom jeszcze większej krzywdy? Czytałam o różnych technikach 'wprowadzania' nowego kota do domu i wszystkie one trwały długo (poznawanie swojego zapachu, poznawanie się przez zamknięte drzwi itp.). W przypadku takiego kilkudniowego pobytu, nie będzie szans na pełne wykorzystanie takiej techniki.
Jednocześnie chciałabym zapytać o badania jakie powinnam kotom wykonać i czy mają one w ogóle sens. Nie wiem czy kotka mieszkająca w moim rodzinnym domu na pewno nie jest nosicielką fiv/felv. W jej schroniskowej karcie nie było nic napisane na ten temat. Jest kotką niewychodzącą, od dwóch lat nie widziała żadnego innego kota. Czy jest sens robienia tego typu testów, jeśli zwierzęta będą się widzieć tydzień lub dwa tygodnie w ciągu roku? Słyszałam, że testy te nie są w 100% miarodajne, czy to prawda? A jeśli są, to czy warto przetestować koty na jeszcze inne choroby zakaźne? I czy lepiej jeździć czasem z kotem do domu, w którym już mieszka kot rezydent czy w ogóle nie przygarniać kota? Wiem, że to kwestia indywidualna, niektóre zwierzęta bardziej się stresują, a inne mniej, jednak chciałabym poznać opinie innych osób.

Kira__13

 
Posty: 1
Od: Sob paź 14, 2017 18:56

Post » Sob paź 14, 2017 20:43 Re: Kot 'dojeżdżający'

Kota da się przyzwyczaić do jazdy- moja kotka na widok swoich samochodowych szelek popada w euforię szczęścia i pcha się do wyjazdowego transportera (mamy dwa). Także można nauczyć. Co do długości jazdy- najdłuższa trasa mojej to 16 godzin, dwie godziny to przejażdżka :wink:
Jeśli zamierzasz do domu jeździć parę razy w roku gdzie jest już kot możesz na czas wyjazdu zapewnić swojemu opiekę. Większym stresem dla niego będzie nowe otoczenie, nowe zapachy niż sama jazda, a i nie wiesz jak zareaguje rezydent na obcego kota na jego terenie.
Badania profilaktycznie należy wykonywać co pół roku niezależnie czy kot jest wychodzący czy nie. Dla zdrowotności po prostu.

Nie widzę problemu w przygarnięciu kota o ile będziesz się nim odpowiedzialnie opiekować. Jak będziesz mocno chciała- dasz radę !

Chikita

 
Posty: 6317
Od: Śro cze 28, 2017 18:05
Lokalizacja: Białystok /Suwałki

Post » Nie paź 15, 2017 22:05 Re: Kot 'dojeżdżający'

Mam kotkę wziętą "na tymczas" prawie 8 lat temu ;-), miała wtedy 9,5 roku, z czasem przywiązała się do mnie tak że zostawienie jej pod czyjąś opieką jest możliwe tylko w stanie bardzobardzowyższej konieczności (bo może być niejedzenie, haftowanie i w ogóle ogólna histeria).

Jeździ ze mną do moich rodziców - około 1h 15 min samochodem. Podróż znosi pięknie, przy czym niestety kontenerek nie wchodzi w grę (histeria), kot musi jeździć "wolny" i wtedy jest ok. "Wolny" to znaczy w szelkach i odpowiednim pudle (odkrytym i traktowanym również poza podróżami jako "domek"). Przy czym oczywiście szelki samochodowe byłyby lepsze i bezpieczniejsze, ale z tym kotem nie wszystko da się zrobić niestety.

Dom do którego jeżdżę też jest zakocony. Mamy swój pokój, przeważnie zamykany kiedy nas nie ma żeby pozostałe koty nauczyły się że to nie ich teren. Kiedy jesteśmy pokój jest otwarty, czasem ktoś po nim się przespaceruje albo wlezie spać do wersalki, ale ogólnie też jest uważane że to pokój Lizki a nie "ogólnokoci", oraz w razie kiedy któryś kot ją chce pogonić to zagania do tego pokoju i już (tam masz być a tu mi się nie pałętaj). Przy czym agresji nie ma, Lizka jest po prostu wypłoszem i przed innymi kotami ucieka, przeważnie siedzi w tym swoim pokoju, ale jak ma ochotę to chodzi po całym domu. Natomiast wcześniej, kiedy rodzice mieli starszą kotkę z problemami sercowymi, do tego wychodzącą i chyba z tego powodu bardziej terytorialną - Lizka była raczej zamykana w jednym pokoju (sporym), przynajmniej wtedy kiedy Myszka była w domu - żeby Myszki w miarę możliwości nie stresować. Oczywiście starałam się wtedy co jakiś czas wchodzić do tego pokoju, spałam tam, słyszała mnie jak byłam gdzie indziej - tak że jakaś straszliwa krzywda to nie była. Przy czym nie z każdym kotem da się tak bezproblemowo, kiedyś przywiozłam też na święta niejaką Szarą Agatkę, i ta z kolei zza każdych zamkniętych drzwi wydziera(ła) się dosłownie i w przenośni ;-) , a po domu chodziła jak po swoim warcząc na wszystkich jak wściekliczka (a tamte patrzyły wielkimi oczami o co chodzi) - tak że sporo zależy od kota. I od postawy (a dokładniej: spokoju i nastawienia) opiekunów ;-)


Moim zdaniem testy ma sens zrobić, obu kotom. Prawda że będą się widzieć przez chwilę, ale zawsze mogą skorzystać z tych samych misek, mogą się bić albo wzajemnie myć... Może to jest "dmuchanie na zimne", ale białaczkową kotkę izolowałam, miała osobne miseczki, starałam się myć ręce między kontaktem z jedną kotką i drugą, nie myć misek tym samym zmywaczkiem itd (wirus co prawda ginie niby szybko, ale gdzieś wyczytałam że w mokrym środowisku może przeżyć do 2 dni). Jak masz panikować że się zetknęły albo że coś z jednej na drugą przeniesiesz, to zdecydowanie taniej dla psychiki wychodzi zrobić testy ;-)
Kicia ? - 09'96 ['] Czarnulka 1.06.97 - 24.12.08 ['] Myszka 26.05.96 - 4.06.11 ['] Mrówcia 05/06'13-13.03.16 ['] Szarusia Agatka ? - 7.02.2018 ['] Kicia Liza 04/05'2000 - 29.05.2018 ['] Pusia '06/'07? -11.10.22 [']
Taki mały kot; taki wielki brak......

włóczka

 
Posty: 1376
Od: Sob kwi 25, 2009 16:43
Lokalizacja: miasto prządek / miasto zalewajki ;-)




Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: ASK@, Doris2, Google [Bot], Silverblue i 245 gości