» Sob paź 14, 2017 8:20
Re: Kotka po operacji
To może zacznę od początku. Mimi jest wychodząca. Bardzo trudno było mi podjąć tę decyzję, ale kiedy próbowałam przyzwyczaić ją do niewychodzenia z domu, widziałam, jaka jest nieszczęśliwa. Problem polega na tym, że wzięłam ją z ulicy i że kocha polować, a tego już jej nie oduczę. Poza tym wychowała się z psem, z którym uwielbia chodzić na spacery. Dlatego postanowiłam, ze zostanie u moich rodziców na wsi. Tym bardziej, że po sterylizacji obszar jej zainteresować ogranicza się tylko do parku i sadu przyległego do domu moich rodziców (tak przynajmniej mi się wydaje). Tak spędziła 4 lata bez żadnego szwanku, choć zapewne po prostu miała wielkie szczęście. Oczywiście teraz sytuacja diametralnie się zmieniła. Na czas rekonwalescencji zabrałam ją do siebie do miasta i poważnie myślę o tym, czy jej nie zostawić. Boję się tylko, że jak wydobrzeje, to zatęskni za polowaniami.
Co do rany, to nie mam pojęcia, jak ją sobie zrobiła. W zeszłą sobotę przyszła do domu mokra, brudna i wystraszona. Kiedy ją podniosłam, żeby ją umyć, zobaczyłam, że ma dziurę w brzuchu. No i zaczęło się dzwonienie na numery dyżurne weterynarzy, bo było już po 21:00. I może to był mój błąd, że jak mój telefon odebrała lekarka z sąsiedniej wsi, to postanowiłam właśnie tam zawieźć kicię. Może gdybym wtedy trochę poczekała, aż oddzwonią do mnie lekarze z lecznic miejskich z lepszym sprzętem i większymi możliwościami, sytuacja nie skończyłaby się operacją ratującą życie. W każdym razie tamta lekarka stwierdziła, że Mimi nie uszkodziła sobie żadnych narządów, tylko rozerwała tkanki do żeber i ze rana była wewnątrz strasznie zanieczyszczona. Godzinę ją czyściła i szyła, dała mi też antybiotyk do podawania w zastrzykach. No i później było, jak opisałam w pierwszym poście - generalna apatia, aż w końcu wyciek ropy i kolejna wizyta u weterynarza. Ponoć martwicę miała od pachwin do żeber. Trochę wkurzyło mnie to, że o założonym drenie dowiedziałam się dopiero w domu, kiedy zmusiłam się do obejrzenia rany. Lekarz nie powiedział mi też o ewentualnych wyciekach, dlatego zwyczajnie się przeraziłam. Choć w sumie to też nie ręczę za to, co mi powiedział, bo byłam strasznie zestresowana. W każdym razie kazał mi przyjść ponownie dziś i jutro, a później to już na zdjęcie szwów.
I tu problem pojawia się inny. Jutro wyjeżdżam na tydzień. Kicia będzie musiała na ten czas wrócić do rodziców. Oczywiście wychodzić nie będzie, no ale nie będzie miała opieki takiej jak u mnie. Moi rodzice dużo pracują i przez dłuższy czas będzie sama (tzn. z psem, ale po prostu się je odizoluje). A niestety widzę, że potrafi sobie ściągać kaftanik. Nie mam zielonego pojęcia, jak rozwiązać tę sytuację, a bardzo się stresuję. W ogóle nie wiem, czy ona zachowuje się właściwie. Teraz rozłożyła się na środku korytarza i śpi. Wcześniej musiałam podsunąć jej miskę pod nos i jadła na leżąco. Nie wiem już, czy źle się czuje, czy tylko tak ostentacyjnie pokazuje, że nienawidzi kubraczka.