Jaja glisty potrzebują szczególnych warunków do tego by stać się groźnymi dla ludzi.
Potrzebują wilgoci, czasu.
Zarażenie się od własnego kota w mieszkaniu jest bardzo mało prawdopodobne - o ile mieszkanie nie jest zawilgocone, kot nie ma lejących się biegunek które zostawia po całym mieszkaniu które na dodatek jest niesprzątane i ten kał w zawilgoconych kątach sobie leży i dojrzewa. Kał w kuwecie ze żwirkiem jest błyskawicznie osuszany. Niewielka ilość jaj które kot rozniesie poza kuwetę też jest niegroźna, są wysuszone, nieliczne (układ odpornościowy sobie z nimi poradzi jakby co).
Jakieś tam ryzyko istnieje, ale jest ono znikome.
Powiem Ci coś gorszego
- tysiąc razy większym zagrożeniem dla każdego człowieka, a dla dzieci szczególnie jest dwór.
Kał zostawiany na trawnikach, pod krzakami przez nieodrobaczane psy i koty ma idealne warunki by stać się rajem dla jaj glisty. Na dodatek taki kał z czasem jest roznoszony po całej okolicy a wraz z nim gotowe do dalszego rozwoju jaja glist.
Jest ich ogrom - na każdym trawniku, w piaskownicach, na chodnikach, na grządkach z warzywami.
Mimo to nie chorujemy masowo na toksokarozę.
A tak naprawdę chorujemy na nią bardzo rzadko.
O wiele częściej mamy kontakt z jajami glist kociej i psiej, ale nie każdy taki kontakt kończy się rozwojem toksokarozy objawowej.
Informacyjnie - popularne ludzkie leki odrobaczające nie mają żadnego znaczenia w profilaktyce toksokarozy u ludzi.
O wiele lepsze jest jedzenie kapusty kiszonej, czosnku (surowego), świeżych pestek z dyni (częste) - to doskonałe sposoby na zapobieganie chorobom pasożytniczym jako takim.