karma dla kota - dylematy wegetarianki

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto paź 03, 2017 19:47 karma dla kota - dylematy wegetarianki

cześć wszystkim,
od miesiąca mieszka z nami kilkumiesięczna (min 5 max 8 miesięcy) kotka, zgarnięta z ruchliwej drogi w lesie. Już odleczona, czeka na szczepienie i sterylizację. Poki co dostaje do jedzenia Animondę Carny, bo tylko to udało mi się na początku kupić, ale w kolejce czeka już GranataPet, i być może będzie to jej docelowa karma. Oprócz tego dostaje też suchy Orijen, ale pochrupie w ostateczności.

Problem polega na tym, że ja jestem wegetarianką, i 20 lat nie miałam w rękach mięsa. Karmienie na szczęście idzie mi lepiej niż myślałam, ale martwią mnie dwa tematy: rodzaj karmy i wyrzucanie resztek. Co do karmy, zależałoby mi na producencie, który jak najlepiej traktuje zwierzęta. Orijen na opakowaniu deklaruje, że używa free range chickens. A jakaś mokra karma lub inna sucha, która lepiej zasmakuje kotu? Kojarzycie coś? Kupowanie mięsa bezporednio od hodowcy nie wchodzi w grę, nie jestem w stanie przygotowywać jej surowego mięsa.
Co do wyrzucania, to cierpię okrutnie, bo wychodzę z żałożenia, że skoro już się zwierzę tak nacierpiało żeby zostać karmą, to okropne jest je później wyrzucać. A kotka jest typem wybrednego żarłoka. Uwielbia karmę prosto z puszki, i tylko świeżą, na raz zje maksymalnie 40gr, po 1/2-1 godzinie wraca ale wg niej już się nie nadaje do skończenia jeśil na talerzyku ma więcej. Na razie mam puszki 200gram, ale już wiem że muszę kupować mniejsze. Odgrzewałam jej karmę z lodówki na wiele sposobów, najbardziej działa odgrzanie na parze, Skończyło się na tym, że rano i wieczorem dostaje jedzenie w trzech porcjach ok 30-40gr, w odstępach 1-2h. Kotka jest niedożywiona, musi dużo jeść, porcja dzienna wg Animondy to min 220gramow. Kot ma też ogromną energię, bawi się non stop. Nie wiem czy to dobry sposób karmienia? na pewno średnio wygodny, obecnie przebywam z nią w domu więc mogę sobie na to pozwolić, ale to się przecież może kiedyś zmienić. Arystokratka nigdy też nie doje wszystkiego z talerza, zawsze zostawi co najmniej jeden kęs ;-) Jak przejść nad tym do porządku dziennego...?

Przy okazji, czy któś mi powie, dlaczego w supermarketach nie ma karm wysokiej jakości? Taka polityka producentów, czy lobby Whiskasa i jemu podobnych?

she's a witch

Avatar użytkownika
 
Posty: 161
Od: Wto paź 03, 2017 19:08

Post » Wto paź 03, 2017 20:17 Re: karma dla kota - dylematy wegetarianki

Próbowałaś obrabiać mięso dla kota w gumowych rękawiczkach?
Ja tak robię (niemal puszczając pawia), raz na jakiś czas, potem zamrażam w szczelnych pojemnikach i jakoś daję radę. Tłumaczę sobie, że to kotu potrzebne.

btw. dobra sucha karma to np. purizon z zooplusa.
fckptn
Obrazek

ana

 
Posty: 23733
Od: Śro lut 20, 2002 21:56

Post » Wto paź 03, 2017 20:34 Re: karma dla kota - dylematy wegetarianki

Ja też wege, a właśnie indycza szyja mi leży w przedpokoju - ponoć super ząbki czyści, ale moje dziady nie potrafią tego jeść.. i też mi żal indyczki, jak nie tkną to do lodówki i mam takie fajne pieseczki po drodze do pracy.

Mięso mi śmiedzi, ale raz na jakiś czas kupuję, rękawiczki ubieram, siekam(kiedy bawiłam się w Barf to mieliłam, ale smród był wtedy slniejszy i kupa garów do kilkakotnego mycia) - i mrożę porcje, takie poświecenie raz na jakiś czas.
Owszem są dylematy, nos marszczę, dyskomfort czuję, ale kotom to smakuje i służy, są piękne i błyszczące, a kocie goowno po dużym udziale surowizny w diecie: mniej agresywne. Tylko czasami sobie warknę, przez zaciśnięte zęby, ze trzeba było adoptować królika ;)

edit,

Jeszcze jedno: gdy chowasz karmę do lodówki, to przekładasz do jakiegoś pojemnika czy w tej puszce trzymasz? To moze byc ważne, warto przełożyć bo sporo kotów nie lubi jak żarcie puszkowych nut nabiera.
Trzy koty moje. Czwarty tylko ze mną mieszka.

Fatka

Avatar użytkownika
 
Posty: 5841
Od: Pt sty 01, 2016 19:36

Post » Wto paź 03, 2017 20:52 Re: karma dla kota - dylematy wegetarianki

Do mrożenia małych porcji (100-120 ml) świetnie się nadają pojemniki po najmniejszych porcjach lodów Grycan albo kupowane w aptece pojemniki na mocz (kosztują 40-50 groszy).
fckptn
Obrazek

ana

 
Posty: 23733
Od: Śro lut 20, 2002 21:56

Post » Wto paź 03, 2017 21:12 Re: karma dla kota - dylematy wegetarianki

ehhh przemyślę to mięso jeszcze, ale na dzień dzisiejszy, to to jest emocjonalnie niemożliwe....

przekładam karmę do pojemnika, jak na początku wkładałam do lodówki puszkę to w ogóle nie chciała jeść. Jak to to w tym lesie przeżyło, to ja nie wiem :-)

she's a witch

Avatar użytkownika
 
Posty: 161
Od: Wto paź 03, 2017 19:08

Post » Śro paź 04, 2017 13:18 Re: karma dla kota - dylematy wegetarianki

ale póki co, naprawdę nie ma producenta mokrej karmy, który by się chwalił etycznym pochodzeniem mięsa..?

she's a witch

Avatar użytkownika
 
Posty: 161
Od: Wto paź 03, 2017 19:08

Post » Śro paź 04, 2017 16:33 Re: karma dla kota - dylematy wegetarianki

Hmm nie przekładaj swoich przekonań na kota- to okrutne i samolubne. Kot to mięsożerca i powinien jeść mięcho, a surowe najlepsze. Dobierz takie porcje jakie kot zje, moja nie wmusi w siebie np całego żołądka, bo jest niejadkiem i "je, bo musi". W karmach puszkowych też jest zmielone mięso- więc też może być tak, że je wyrzucisz- wychodzi na to samo z tą różnicą, że jedne jest przemielone i ładne zapakowane z extra dodatkami, a drugie nie. W mięsnych pokroją Tobie na kawałki wedle życzenia czy zmielą jeśli to jest taki problem dotknąć surowiznę.

A karmy dobrej jakościowo w sklepach nie ma, bo jest droga. Ludzie wybiorą Whiskasa za 2,00 zł niż np Miamora filety za 5,00 czy 6,00 zł w tej samej porcji, nie będą patrzeć, że bardziej syta no i tak naprawdę wystarczy, że jednemu kotu nie podejdzie i wici się rozejdą, że koty nie jedzą pomimo, że droga. Sklep będzie stratny, bo wie, że lepsza karma nie zejdzie w takiej ilości.

Chikita

 
Posty: 6316
Od: Śro cze 28, 2017 18:05
Lokalizacja: Białystok /Suwałki

Post » Śro paź 04, 2017 16:45 Re: karma dla kota - dylematy wegetarianki

she's a witch nie przedkłada swoich przekonań nad dobro kota.
Ze zrozumieniem podchodzi do specyfiki tego gatunku. Oby więcej tak mądrych wegetarian.
Ma jedynie problem z samodzielną obróbką surowego mięsa. Doskonale ją rozumiem.
Wiem, że czasami to po prostu niemożliwe. Nic się na to nie poradzi.
fckptn
Obrazek

ana

 
Posty: 23733
Od: Śro lut 20, 2002 21:56

Post » Wto gru 19, 2017 10:50 Re: karma dla kota - dylematy wegetarianki

Po dwóch miesiącach podchodów kupiliśmy w końcu surowe mięso do spróbowania, najmniejszym dostępnym kawałkiem w markecie była cielęcina więc mała dostała cielęcinę. Pierwszego dnia porcję umył i pokroił mąż, ja stałam blisko i obserwowałam, i nawet uznałam, że to nie takie złe, że pachnie nawet mniej inwazyjnie niż puszka, a w zasadzie to mi w ogóle nie pachnie, za to kota wariowała, jak nigdy chciała się dostać na szafkę. Kiedy w końcu dostała talerzyk to za cholerę nie wiedziała co z tym zrobić, a baaaardzo chciała, aż miałczała z bezsilności. Już wcześniej zauwazylam, że ona nie lubi (nie umie?) gryźć, więc pokroiliśmy na malutkie kawałki, brała do buzi, żuła i wypluwała, ale za cholerę nie chciała się poddać. W końcu zaczęła kawałki połykać, i tym sposobem pożarła 50gr, a domagała się jeszcze więcej.
Następnego dnia ja umyłam mięso ale zamiast kroić, najpierw dalam jej cały duży kawałek ok 30gr, ale zupełnie nie wiedziała co zrobić, wariowała i obchodziła talerz z każdej strony ale nie umiała się do tego zabrać, więc to zblendowałam i wyszły z tego malutkie kawałki, mniejsze niż poprzednio. Mała wariowała, brała do buzi i wypluwała, nawet jej podawałam na palcach, widać że bardzo chciała to zjeść ale znowu, albo nie umiała albo coś jej nie pasowało, z formą albo ze świeżością. Nie zdecydowała się na połykanie.

I kurczę, mam mnóstwo wątpliwości, bo nie wiem czy więcej krzywdy nie robie kotu niż pożytku, bo ja z mięsem obchodzić się nie umiem. Nie wiem czy mięso surowe na drugi dzień z lodówki się nadaje. Pachniało intensywniej niż pierwszego dnia ale czy coś było z nim nie tak? Jakbym miała zamrażać, to nawet nie wiem jak to potem rozmrozić, czy w lodówce, ale jak to potem kotu zimne dać? Poza lodówką się nie zepsuje? Podgrzewać na parze tak jak robie z puszką? Będzie wtedy surowe? Więc oprócz problemu natury emocjonalnej mam jeszcze problem natury praktycznej, bo mięso przestałam jeść w wieku kilkunastu lat, więc sama bardzo niewiele miałam do czynienia z jego przyrządzaniem. Nie umiem ocenić kiedy mięso jest świeże, dobre, jak powinno wyglądać. Normalnie boję się, że potruję kota. Coś tam czytam na ten temat w internecie ale to cholernie trudne. Na forum barfne nie wchodzę, bo kilka razy chciałam coś poczytać to zawsze trafiałam na jakiś wątek albo post, który we mnie powodował spazmatyczny płacz. Nawet jak tu teraz piszę o "mięsie" to mi się ryczeć chce, bo przez większość życia martwy zwierzak to był martwy zwierzak, a tu nagle stał się produktem.

Tak się chciałam tylko wyżalić, bo to bardzo trudne.

she's a witch

Avatar użytkownika
 
Posty: 161
Od: Wto paź 03, 2017 19:08

Post » Wto gru 19, 2017 11:43 Re: karma dla kota - dylematy wegetarianki

Mrozona mieszanke wyjmuje sie, rozmraza w temperaturze pokojowej i w takiej sie podaje.
Dla zoladkowcow dodawalam odrobine cieplego wywaru z warzyw/miesa, zeby porcja byla cieplejsza.
Mloda pewnie musi sie oswoic z nowym rodzajem pokarmu, surowizna wymaga troche innego dzialania szczek niz papka z puszki :).
Na poczatek moze warto sprobowac przelac wrzatkiem kawalki miesa i podawac malutkie porcje, stopniowo przechodzic zmiany ?
My, dawniej szykujac barfa dla psow, porcjowalismy mieso od razu w dniu zakupu, w porcjach do zamrazarki i suplementacja do kazdej z porcji (ale to byly przeliczniki na 50kg zwierzatka), z kotami troche trudniej - widze, ze szykuje sie mieszanki od razu, zamraza i podaje wg potrzeb.

A temat trudny dla wegetarian, nie zazdraszczam, pozostaje swiadomosc, ze mieso zwierzecia jest wykorzystywane, nie idzie na marne.

FuterNiemyty

 
Posty: 3471
Od: Pt gru 01, 2017 11:58

Post » Wto gru 19, 2017 22:13 Re: karma dla kota - dylematy wegetarianki

Co do porcji mrożonej(u mnie najczęściej siekane serca, żołądki i udo indycze) - wyciągam na stół wieczorem, jak wracam z pracy, rano przeważnie już jest ok- jeżeli nie to wkładam mięso do miseczki, a tą miseczkę do większej miski z gorącą wodą i tak sie podgrzewa,ale rzadko jest potrzeba.

Twój opis, sposobu w jaki kotka je, przypomina mi kocicę mojej siostry - musi mieć drobno, je powoli, wypluwa bierze jeszcze raz. Znam matkę tej kotki- jadła tak samo, szukając suchej karmy dla niej musieli zwracać uwagę na jak najdrobniejsze chrupki, bo był problem- jako, ze to się zdarzyło u spokrewnionych ze sobą kotów(jedna wychodząca-polująca ale nie zjadająca, druga domowa), myślę, że w ich przypadku coś może być na rzeczy nie związanego z umiejętnością jedzenia danej wielkości kawałka(nie wiem , specyficzna budowa pyska? obie kotki są bardzo drobne)

Moje też nie mogą mieć za dużego kawałka bo nie wiedzą jak to zjeść, ale akurat bez przesady- serduszko wystarczy sieknąć na pół. Trochę się uodporniłam ;)
Trzy koty moje. Czwarty tylko ze mną mieszka.

Fatka

Avatar użytkownika
 
Posty: 5841
Od: Pt sty 01, 2016 19:36

Post » Wto gru 19, 2017 23:43 Re: karma dla kota - dylematy wegetarianki

Witaj siostro :D Mam tak samo. Kilkanaście lat wegetarianizmu, a teraz i weganizmu i mam koty - też kilkanaście lat. Cóż - jedno z drugim nie idzie w parze, ale pomyśl sobie, że jeżeli ten kot będzie miał inny dom to też będzie karmiony mięsem. W rozrachunku rzeźni wyjedzie na to samo. Moje koty w sumie rzadko jadły surowe mięso, bo nie lubiły i wyrzucałam, ale czasem coś kupowałam. A teraz dołączył do nas trzeci, który może mięso jeść w każdych ilościach. I jest mi szalenie przykro, że muszę to mięso kupować, ale przecież w karmie dla zwierząt też mięso jest.
I jakbym słyszała siebie - że jeżeli już ten kot je to mięso to niech je zje do końca żeby nie wyrzucać. Wyrzucanie mięsa, boli mnie jeszcze bardziej niż kupowanie, bo dokładnie twierdzę jak Ty - skoro zwierzę zginęło, to choć kot mógłby to mięso zjeść. Ja widzę jak moim kotom smakuje, bo nagle np Tosia nauczyła się jeść mięso, Marysia zawsze lubiła wątróbkę i jaki szał dostają na samo powąchanie tego mięsa. Wtedy zawsze się dziwię, że to są prawdziwe drapieżniki.
Życie nie związało mnie z królikami, jak i Ciebie. Musimy się dostosować. Choć wybory mamy dwa - oddać koty lub wyrzucić je na podwórko - wtedy same sobie będą polować. Ale przecież ich nie oddamy, bo je kochamy, prawda?
Ja kupuję (do tej pory kupowałam) dwie wątróbki czy też jedną i jedną część podudzia kurczaka. Za każdym razem gdy to robię to myślę, że kiedyś będę miała te króliki... choć póki co mam już trzy koty :/ I teraz muszę kupować więcej ;(
Kupuje mięso nieproblematyczne. Czyli takie, które dość łatwo pokroić. Nie bawię się w kości i tego rodzaju sprawy. Po prostu muszę też mieć jakiś kompromis z kotami - nie kupię im serc czy żołądków, które będą mi kulać po podłodze, albo będę musiała to pokroić. Więc robię takie porcyjki i wkładam je do woreczków śniadaniowych i zamrażam. Potem wyciągam po woreczku. Jak mi zależy na szybkości rozmrożenia to wlewam do miseczki zimnej wody, do tego wrzątku tak żeby woda była bardzo ciepła i wkładam mięso w woreczku. Albo wyciągam mięso z woreczka i zalewam wrzątkiem i trzymam w tej miseczce aż się rozmrozi. Wtedy też daję ten rosół kotom do picia! Polecam, bo to może zachęcić kota do picia wody :) Potem kroję i podaje. Teraz jak mam trzeciego kotka to widzę, że każda porcja mięsa to za mało. Wcześniej wystarczyło po 4-5 kawałeczków jednocentymetrowych, żeby moje panny były zadowolone, a teraz widzę, że mój kawaler to by najchętniej nic nie jadł tylko surowe mięso, w każdej ilości.
Ja się już nie brzydzę mięsa - to jest pokarm dla kotów, a druga sprawa, że po to chce być weganką, bo kocham zwierzęta a to mięso to zwierzę. Traktuję je z szacunkiem i już się nie brzydzę (prawie i zależy czego, bo jak małżon kupi dla kotów mięso z kością to nie jest to fajne, ale co zrobić kiedy koty tego mięsa potrzebują). A im krwistsze i z sokami tym lepiej. Maryśka aż sapie jak to spija 8O 8O 8O
Da się to pogodzić - Wy rośliny, a koty mięso. Niezależnie gdzie by kotek trafił i tak by mięso jadł. No chyba, że do szalonej weganki karmiącej koty karmą wegańską. Z tym, że takie szalone osoby zapominają, że ratując jedno zwierzę zabijają drugie.

I tak na marginesie. Po tylu latach niejedzenia mięsa i ryb, za każdym razem kiedy widzę, że ludzie jedzą mięso to się dziwię - dlaczego oni jedzą pokarm od kotów :ryk:
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23538
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Śro gru 20, 2017 8:09 Re: karma dla kota - dylematy wegetarianki

Co do mięsa z kością to też już nie kupuję, bo miałam przygody typu kurze ścięgno na suficie.. nie umiem tego obrabiać.

klaudiafj pisze:Po tylu latach niejedzenia mięsa i ryb, za każdym razem kiedy widzę, że ludzie jedzą mięso to się dziwię - dlaczego oni jedzą pokarm od kotów :ryk:


kupowałam "mięso gulaszowe" z indyka, ekspedientka która mnie zna ze swojej poprzedniej pracy i wie, że ja mięsa niet, zagaduje
-Co, na obiad dla chłopa?
-Na obiad-przytaknęłam- dla kota ;)
Trzy koty moje. Czwarty tylko ze mną mieszka.

Fatka

Avatar użytkownika
 
Posty: 5841
Od: Pt sty 01, 2016 19:36

Post » Śro gru 20, 2017 11:46 Re: karma dla kota - dylematy wegetarianki

Ja kupuje tylko w tesco mięso i ostatnio kupiłam 3 wątróbki i mały kawałek fileta - powiedziałam, że mały a pani - dla kotka? :D Widzę od jakiegoś czasu, że coraz mniej te panie dziwi ;)


Ścięgno na suficie? :strach: łoo to ja do takiego mięsa jeszcze nie doszłam. Ja mam takie, które kroje w mig i podaje szanownemu państwu a potem modlę się, żeby łaskawie zjedli skoro już zwierzę zginęło, a ja poniżyłam się i swoje ideały kupując to. Choć teraz modlitwy się nieco zmieniły - teraz brzmią tak, żeby szanowny panicz Kubuś najadł się tą dużą porcją i nie chciał więcej, bo już nie wiem ile będę musiała przy nim kupować tego mięsa - on wciągnie każdą ilość, każdą :strach: suroweg mięsa, bo przy puszkach to jest bardziej wybredny ;)
A dodam, że jedzenie mamy wysokiej jakości, bo suche wildcats i mokre to catz finefood, ferignki, animondy i same takie fajniejsze ;)
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23538
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Śro gru 20, 2017 12:11 Re: karma dla kota - dylematy wegetarianki

;)

Ścięgno to jeszcze nie jest nic takiego, latem jak robimy BARF na dworze, bo syf niesamowity przy tym...
To miałam przełyki wołowe, wymiona, płucka, żołądki, serca, wątróbka. To jest dopiero wyczyn... :strach: :strach:

A co do Kubusia, to fakt, on kocha surowe mięcho, u nas też jadł każdą ilość i każdego gatunku (kurczaki, indyk, wołowina, kaczka)

Ale przy puszkach nie grymasił, trochę mi przykro, że tak wyszło, bo mówiłam, co innego, ale u nas naprawdę tak było, że jadł wszystko! :)
ser_Kociątko
 

[następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Silverblue, Zeeni i 184 gości