karma dla kota - dylematy wegetarianki

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro gru 20, 2017 12:16 Re: karma dla kota - dylematy wegetarianki

ser_Kociątko pisze:;)

Ścięgno to jeszcze nie jest nic takiego, latem jak robimy BARF na dworze, bo syf niesamowity przy tym...
To miałam przełyki wołowe, wymiona, płucka, żołądki, serca, wątróbka. To jest dopiero wyczyn... :strach: :strach:

A co do Kubusia, to fakt, on kocha surowe mięcho, u nas też jadł każdą ilość i każdego gatunku (kurczaki, indyk, wołowina, kaczka)

Ale przy puszkach nie grymasił, trochę mi przykro, że tak wyszło, bo mówiłam, co innego, ale u nas naprawdę tak było, że jadł wszystko! :)

Ale nie przejmuj się, przecież to nie Twoja wina! Też nie wiemy jeszcze co komu smakuje. A że wybrzydza to cóż, zachowuje się jak dziewczyny. Choć m. właśnie się wydzierał, że na podłodze jest 8 talerzyków a w każdej jakieś mokre jedzenie. I że za niedługo to nasze koty będą chciały same trufle i kangury (nie może przeżyć tego kanduga z catz finefood) a on codziennie je chleb z pomidorem i nie narzeka. No, ale fakt, to ja muszę dawać mniej jedzenia ;)
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23538
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Śro gru 20, 2017 12:56 Re: karma dla kota - dylematy wegetarianki

Nie jestem wegetarianką, ale tak się zastanawiam, czy nie najprościej byłoby kupić kawałek mięsa i od razu w sklepie poprosić o zmielenie. Poporcjować mielone można choćby widelcem, bez dotykania, również widelcem wrzucić do woreczków foliowych i do zamrażarki w porcjach "na jeden raz". Wyjąć, wytrząsnąć na miskę i jak się rozmrozi- podać (ja tam jeszcze podlewam dobrze ciepłą wodą, żeby kot mi się nawodnił przy okazji).

Olat

Avatar użytkownika
 
Posty: 39239
Od: Sob mar 30, 2002 21:41
Lokalizacja: Myslowice

Post » Śro gru 20, 2017 13:13 Re: karma dla kota - dylematy wegetarianki

My co prawda dopiero uczymy się kotów, ale dajemy na zasadzie, typowa porcyjka dla każdego, pilnowanie żeby wszystkie zjadły co ich, ewentualnie dokładka tak żeby nic w miskach nie leżało i tak kilka razy dziennie, z tym że my mamy psa który zmiótł by wszystko kocie a potem oczywiście wyżygał...więc to też trochę w obronie kocich misek jest robione.

Co do mięsa, to ja jakoś nigdy wegetarianką nie byłam i nie będę, choć bardzo mało jem mięs, ale powiem wam jedno, mieszkam na wsi, tutaj zabija się zwierzęta co jest dla mnie uczuciem nie do opisania, choć to może wydać się głupie to nigdy nie tknełam mięsa zwierzaka ze wsi bitego u sąsiada itp. Jakoś te sklepowe, obrobione wydają mi się mniej pochodzenia zwierzęcego...
Osobiście mój własny dziadzio raz kupił króliczki na "pasztet" hodować i bogu dzięki kroliczki dożyły swoich sędziwych lat, babunia moja zabijała kury jak byłam mała, na szczęście podobno miałam takie ataki histerii przez widok martwych kur czy ich krwi, że dla mojego zdrowia przestała, dziś nadal mamy kurki ale są szczęsliwe i żyją ile im bóg da, tylko jajka nam znoszą.

Piszę to bo... moze to naiwne, ale ja widziałam zwierzęta hodowane na ubój i powiem wam szczerze te stworzenia to jakiś dziwny wyrób zwierzęco podobny, nie mają kszty wspólnego ze zwierzętami, które żyją tu na wsi. Wiem że to przez środki dodawane do pasz, ale człowiek ma przynajmniej nadzieję, że to stworzenie nie ma świadomości własnego jestestwa przez co mniej cierpi.
Jeszcze tak, dwano temu mieliśmy koze marysie, miała być "na mleko" ale wyszło tak że koza była jak pies, całe dnie spedzała ze mną, bratem i naszą kuzynką. Potoczyło się to tak, że koza nigdy nie była dopuszczona do kozła przez co mleka nie dawała, zyła 7 lat i ciężko zachorowała, rodzice i dziadki zdecydowali że trzeba ją zabić, została uśpiona przez weta, ja jako najstarsza rozumialam co sie dzieje, chciałam się pożegnać.
Nigdy nie zapomne jej wzroku, takiego mądrego i rozumiejącego, nigdy. Zwierzęta w ubojniach tak nie patrzą, one mają nieobecny mętny wzrok...
Może trochę to masło maślane co piszę, bo nie umie inaczej wyrazić o co mi chodzi. Bo chodzi mi o to poświęcenie dla waszych kotów, że może trzeba by sobie tak wmawiać, że to mięso, które im dajecie jest jakoś tak odrobinę mniej pochodzenia zwierzęcego bo z typowej ubojni pochodzi...
sama nie wiem nie potrafie wytłumaczyć tego o co mi chodzi, żeby nikogo nie urazić czy coś...
jesteśmy na prostej ;)

kociołkowo

Avatar użytkownika
 
Posty: 1473
Od: Czw mar 30, 2017 22:49

Post » Śro gru 20, 2017 13:23 Re: karma dla kota - dylematy wegetarianki

eweli77 pisze:My co prawda dopiero uczymy się kotów, ale dajemy na zasadzie, typowa porcyjka dla każdego, pilnowanie żeby wszystkie zjadły co ich, ewentualnie dokładka tak żeby nic w miskach nie leżało i tak kilka razy dziennie, z tym że my mamy psa który zmiótł by wszystko kocie a potem oczywiście wyżygał...więc to też trochę w obronie kocich misek jest robione.

Co do mięsa, to ja jakoś nigdy wegetarianką nie byłam i nie będę, choć bardzo mało jem mięs, ale powiem wam jedno, mieszkam na wsi, tutaj zabija się zwierzęta co jest dla mnie uczuciem nie do opisania, choć to może wydać się głupie to nigdy nie tknełam mięsa zwierzaka ze wsi bitego u sąsiada itp. Jakoś te sklepowe, obrobione wydają mi się mniej pochodzenia zwierzęcego...
Osobiście mój własny dziadzio raz kupił króliczki na "pasztet" hodować i bogu dzięki kroliczki dożyły swoich sędziwych lat, babunia moja zabijała kury jak byłam mała, na szczęście podobno miałam takie ataki histerii przez widok martwych kur czy ich krwi, że dla mojego zdrowia przestała, dziś nadal mamy kurki ale są szczęsliwe i żyją ile im bóg da, tylko jajka nam znoszą.

Piszę to bo... moze to naiwne, ale ja widziałam zwierzęta hodowane na ubój i powiem wam szczerze te stworzenia to jakiś dziwny wyrób zwierzęco podobny, nie mają kszty wspólnego ze zwierzętami, które żyją tu na wsi. Wiem że to przez środki dodawane do pasz, ale człowiek ma przynajmniej nadzieję, że to stworzenie nie ma świadomości własnego jestestwa przez co mniej cierpi.
Jeszcze tak, dwano temu mieliśmy koze marysie, miała być "na mleko" ale wyszło tak że koza była jak pies, całe dnie spedzała ze mną, bratem i naszą kuzynką. Potoczyło się to tak, że koza nigdy nie była dopuszczona do kozła przez co mleka nie dawała, zyła 7 lat i ciężko zachorowała, rodzice i dziadki zdecydowali że trzeba ją zabić, została uśpiona przez weta, ja jako najstarsza rozumialam co sie dzieje, chciałam się pożegnać.
Nigdy nie zapomne jej wzroku, takiego mądrego i rozumiejącego, nigdy. Zwierzęta w ubojniach tak nie patrzą, one mają nieobecny mętny wzrok...
Może trochę to masło maślane co piszę, bo nie umie inaczej wyrazić o co mi chodzi. Bo chodzi mi o to poświęcenie dla waszych kotów, że może trzeba by sobie tak wmawiać, że to mięso, które im dajecie jest jakoś tak odrobinę mniej pochodzenia zwierzęcego bo z typowej ubojni pochodzi...
sama nie wiem nie potrafie wytłumaczyć tego o co mi chodzi, żeby nikogo nie urazić czy coś...

Rozumiem co piszesz i jest to dla mnie totalny szok. Te zwierzęta w ubojniach cierpią kosmicznie! One każdego dnia są otępione strachem i brakiem nadziei, nikt im nie pomaga, nikt ich nie kocha. Nie wiem jak można spłaszczać ich jestestwo, ich ból, ich cierpienie, potworność ich żywota. Jak można mówić, że zwierzę na wsi bardziej cierpi i ma bardziej obecny wzrok? Że zwierzęta w ubojniach nie zdają sobie sprawy, że istnieją.... masakra, dawno nie słyszałam czegoś takiego. :(
Chciałabym się tutaj rozpisać o tym, ale już tak wiele było powiedziane w tym temacie, tyle filmów - można sobie zobaczyć - że nie ma sensu pisać dodatkowo.

Ale może dopiszę jak jedna krowa stoi we krwi drugiej i tamta jest szlachtowana a ta wyje ze strachu, chce uciekać, ale nie potrafi i czeka na swoją kolej. Zwierzęta są maltretowane i nie ma czegoś takiego jak ubój humanitarny - to sobie wmawiają ludzie, którzy chcą mieć czyste sumienie jedząc mięso.

http://weganizmteraz.pl/rzeznie
http://www.fakt.pl/wydarzenia/polska/zo ... ly/9kp7c4n
http://www.newsweek.pl/wiedza/nauka/kro ... 794,1.html
http://www.blog.viva.org.pl/2016/08/08/ ... -zwierzat/
można mnożyć linki - tak, zwierzęta w rzeźni cierpią mniej i nie zdają sobie sprawy ze swojego jestestwa :roll:

ps. mówiąc "mięso" mam na myśli również ryby, krewetki, karpie na święta (bo przecież to tradycja - [polecam selerryby smak identyczny]) wszelkie inne stworzenia .
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23538
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Śro gru 20, 2017 14:30 Re: karma dla kota - dylematy wegetarianki

dziękuję za wszystkie rady praktyczne i wasze doświadczenia. Ja się nie poddaje, w momentach gruboskórnych czytam o tym mięsie, wiem że małej bardzo zasmakowało mimo problemów z jedzeniem (Fatka, ona też ma problem z jedzeniem suchego, dostaje więc małe chrupki, ale mnie to jakoś nie martwi, bo cieszę się ze suchego je malutko, weterynarz obejrzał ząbki i wszystko ok, może po prostu trafił mi się kot który nie lubi gryźć, albo jeszcze nie miała okazji się nauczyć) i mam poczucie, że to by było albo świetne urozmaicenie diety lub nawet kto wie, może się zdecudyje na barf.... wszystko przede mną. Mam poczucie, że to byłoby lepsze dla mnie, bo jestem w stanie kupować mięso wiejskie, z małych eko sreko hodowli, żeby trochę uciszyć sumienie, gdzie mogę przyjść i zobaczyć jak zwierzę jest za życia traktowane. Bo mimo głosu tutaj przeciwnego, wydaje mi się, że lepiej żeby mój kot jadł mięso ze zwierza, które życie miało, Ale nie chcę się na ten temat rozpisywać, bo zależy mi, żeby nie zrobił się z tego wątku anty/pro-wege i nie wyniknęła z tego jakaś g...oburza.

Nie brzydzi mnie surowe mięso, to jakieś inne uczucie, strach, poczucie winy, smutek... Ciekawe że z puszką to tak nie działa. I jak jadam posiłek przy jednym stole z ludźmi jadającymi mięso to też tak nie mam, ta surowizna wywołuje takie emocje, bo to takie namacalne, organiczne... Myjąc ten mały surowy kawałek ostatnio starałam się go jakos wygłaskać, jakoś kurcze podziękować. Nie chcę żeby to zabrzmiało śmiesznie i nie chce wyjść na nawiedzoną, ale może wegetarianie zrozumieją o co chodzi. Mała nauczyła się, że jak nie doje z talerzyka, to ja resztkę chowam do lodówki szczelnie zapakowaną, i mała zjada odgrzane przy następnym posiłku. Z mniejszym entuzjazjem ale zjada. Jak muszę jednak coś wyrzucić, to przepraszam. Nic to nie zmienia ale może ja się czuję usprawiedliwiona?

Olat, nie mieszkam w POlsce a tu gdzie mieszkam sklepów mięsnych nie ma, więc nie mam jak poprosic o zmielenie. W sklepie w którym kupowałam tę cielęcinę do wyboru mam tylko wielkie tacki, i mogę kupić np. kilogram serc. W życiu nie sądziłam że następujące zdanie wyjdzie spod moich palców, ale: zazdroszczę Wam tych mięsnych ;-)

eweli77, to o czym piszesz, to chyba mechanizm dzięki któremu ludzie są w stanie jakoś to mięso produkowane w dzisiejszych warunkach jeść, wyciszyć emocje. Zabijamy ale przecież nie normalne zwierzaki, tylko takie z zamknięcia, hodowlane, to nie zwierzaki. Nie umiem tak myśleć, nie widzę tego tak. Byłam niedawo w małej mieścinie, gdzie miedzy domami biegały radosne małe świnki, bawiły się z pieskami. I pomyślałam sobie, że kto wie, jakby tak wyglądało życie zwierząt zjadanych przez ludzi, to może nie byłabym tak bardzo do wegetarianizmu przekonana? Więc mam zupełnie inaczej niż ty. Warunki w jakich "produkowane jest mięso" dzisiaj mnie przerażają, a najbardziej przeraża mnie fakt, że POŁOWA tej "produkcji" idzie potem do kosza. Więc zwierzę się wycierpi po to, żeby potem wylądować w śmieciach. ALe to nie zwierzę, tylko produkt. Zadziwia mnie natura ludzka i że potrafi to sobie w ten sposób wytłumaczyć, ja nie umiem, ale może to szkoda? żyłoby się łatwiej.

klaudiafj, dziękuje za zrozumienie.
Ostatnio edytowano Śro gru 20, 2017 15:26 przez she's a witch, łącznie edytowano 1 raz

she's a witch

Avatar użytkownika
 
Posty: 161
Od: Wto paź 03, 2017 19:08

Post » Śro gru 20, 2017 15:02 Re: karma dla kota - dylematy wegetarianki

Piszesz, że jadasz z ludźmi gotowe mięso przy stole. To jaka z Ciebie wegetarianka, jeżeli jesz mięso???

Alija

 
Posty: 2189
Od: Czw maja 19, 2016 6:12
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro gru 20, 2017 15:05 Re: karma dla kota - dylematy wegetarianki

Ja rozumiem. Jakbym czytala siebie. Tez przelykam lzy nad krojonym miesem choc robilam to raz na miesiac, albo rzadziej. Bo kiedy czesto calosc wyrzucalam to przelykalam jeszcze baedziej gorzkie lzy. Ale teraz Kubus wszystko zjada. Wrecz prosi o wiecej. Jakos tak łatwiej otworzyc puszkę - w ten sposob uciszam sumienie, bo to karma dla kotow. Inaczej niz jak sie stoi w kolejce po mięso. Dla mnie to tez okropne. Ale nie widze wykascia z teh sytuacji. Nie mam kotow rasowych z zachcianek, mam koty z ulicy. Na ulicy nie biegaja kroliki, tylko koty proszace o dom. Trudne to jest...

Co do chrupek - jak kicia nie chce jesc to tym lepiej dla jej zdrowia ;)

Edit. Alija ja zrozumialam ze siedzi przy stole przy ktorym inni jedza mieso.
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23538
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Śro gru 20, 2017 15:08 Re: karma dla kota - dylematy wegetarianki

Doczytalam uwaznie - faktycznie pisze, że autorka wątku jada gotowe mieso - moze przejezyczenie.
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23538
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Śro gru 20, 2017 15:15 Re: karma dla kota - dylematy wegetarianki

Jak dla mnie to autorka wyraziła się jasno: jem mięso. Myślę, że to wegetarianka okazjonalna. Jeśli się mylę, to przepraszam. Temat dla mnie ważny, bo ja nie jem mięsa WOGÓLE. Do weganizmu jeszcze nie dojrzałam, ale wszystko przede mną

Alija

 
Posty: 2189
Od: Czw maja 19, 2016 6:12
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro gru 20, 2017 15:22 Re: karma dla kota - dylematy wegetarianki

nie jadam mięsa nigdy, chodziło mi o jedzenie posiłku przy jednym stole z jadającymi mięso. chodzimy czasem do restauracji i znajomi zamiawiają mięso, i na ich posiłek nie reaguje tak, jak na surowe mięso.
edit: zmieniłam w poprzednim poście
Ostatnio edytowano Śro gru 20, 2017 15:27 przez she's a witch, łącznie edytowano 1 raz

she's a witch

Avatar użytkownika
 
Posty: 161
Od: Wto paź 03, 2017 19:08

Post » Śro gru 20, 2017 15:26 Re: karma dla kota - dylematy wegetarianki

Ok, wszystko jasne :)

Alija

 
Posty: 2189
Od: Czw maja 19, 2016 6:12
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro gru 20, 2017 15:31 Re: karma dla kota - dylematy wegetarianki

No! :D
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23538
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Śro gru 20, 2017 15:33 Re: karma dla kota - dylematy wegetarianki

ale tak sobie myślę, ze nawet jakbym była wegetarianką okazjonalną, to to takie złe? moi przyjaciele mówią o sobie, że są weganami w 90%. Jedzą mięso i nabiał tylko podczas wyjazdów, bo nie potrafią zrezygnować z próbowania różnych smaków w podróży. A ja to szanuje. Świat nie jest dla nich czarno-biały. A ja z mojej strony doceniam, że chociaż w tych 90% nie jedzą mięsa :-)

she's a witch

Avatar użytkownika
 
Posty: 161
Od: Wto paź 03, 2017 19:08

Post » Śro gru 20, 2017 15:39 Re: karma dla kota - dylematy wegetarianki

Muszę powiedzieć, że nie mam dylematu krojąc kotom mięso. To drapieżniki, takimi stworzyła je natura a w naturze wszystko ma sens.

Świat nie jest czarno-biały, poza kwestią wegetarianizmu. Albo przyczyniam się do zabijania, (najczęściej w wielkim cierpieniu) , albo nie. Dla mnie to tyle w tym temacie

Alija

 
Posty: 2189
Od: Czw maja 19, 2016 6:12
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro gru 20, 2017 16:12 Re: karma dla kota - dylematy wegetarianki

eweli77, to o czym piszesz, to chyba mechanizm dzięki któremu ludzie są w stanie jakoś to mięso produkowane w dzisiejszych warunkach jeść, wyciszyć emocje. Zabijamy ale przecież nie normalne zwierzaki, tylko takie z zamknięcia, hodowlane, to nie zwierzaki. Nie umiem tak myśleć, nie widzę tego tak. Byłam niedawo w małej mieścinie, gdzie miedzy domami biegały radosne małe świnki, bawiły się z pieskami. I pomyślałam sobie, że kto wie, jakby tak wyglądało życie zwierząt zjadanych przez ludzi, to może nie byłabym tak bardzo do wegetarianizmu przekonana? Więc mam zupełnie inaczej niż ty. Warunki w jakich "produkowane jest mięso" dzisiaj mnie przerażają, a najbardziej przeraża mnie fakt, że POŁOWA tej "produkcji" idzie potem do kosza. Więc zwierzę się wycierpi po to, żeby potem wylądować w śmieciach. ALe to nie zwierzę, tylko produkt. Zadziwia mnie natura ludzka i że potrafi to sobie w ten sposób wytłumaczyć, ja nie umiem, ale może to szkoda? żyłoby się łatwiej.

klaudiafj, dziękuje za zrozumienie.[/quote]

Chociaż ty zrozumiałaś o co mi chodzi, właśnie wmawianie sobie taki mechanizm który wycisza emocje i sumienie, nie oszukujmy się jesteśmy ludzmi i wielu sytuacjach właśnie działamy w taki sposób.
jesteśmy na prostej ;)

kociołkowo

Avatar użytkownika
 
Posty: 1473
Od: Czw mar 30, 2017 22:49

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 147 gości