Oj, niewesoło. Niestety, ale musicie razem z teściową zacząć wybijać pchły, bo inaczej będziesz je zawsze przynosić do domu. Miałam podobną sytuacje, tyle że u moich teściów jest pies. Przyniosłam pchły do domu. Ja sobie poradziłam. Wet dał mi lek, który wyciskałam na skórę kotom i wewnątrz skóry ten lek rozchodził się po ciele kota. Do tego wetka kazała mi kupić spryskiwacz
którym spryskałam mieszkanie: sofy (pod i w środku i tył sofy) wszystko co ma kontakt z kotem - dywany, łóżka, ręczniki, nasze szafy, bo kot lubi w nich siedzieć, nasze ubrania, materace, pościel. Wszystko wyprałam, dywan dałam do pralni. U nas udało się to zwalczyć.
Z teściową byliśmy pokłóceni kilka miesięcy ostro, bo nie docierało do niej, że pies może przynieść pchły i zwaliła że my mamy pchły z brudu - moje koty nigdy nie były wychodzące i przez 16 lat nie miałam pcheł.
Ale teraz widzę, że coś psowi aplikują, więc moze dotarło.
Pchły wywołują choroby. Są zagrożeniem dla naszych kotów. Powodują zapalenie skóry. Koty bardzo się męczą mająpchły i cierpią. Więc Twoja teściowa jeżeli ma to gdzieś, że jej koty są zarażone to niestety, ale znęca się nad nimi nie oferując im leczenia.
U nas leczenie trwało 3 miesiące. Tj pchły szybko poumierały, ale chodzi o to, żeby nowe się nie wykluły z jaj. Początkowo to była wielka walka. Ciągłe pranie. Ciagłe spryskiwanie. Pryskałam Flee co się dało po kilka razy, bo jakoś ni mogam uwierzyć, że wystarczy raz.
Pchly nie wróciły. Flee jeszcze nam zostało, więc jeszcze dla pewności będę robić opryski raz na pół roku. Czasem zaglądam w sierść, ale jest czysto.
Powodzenia
ps. teściowa na pewno ma pchły w łóżku, a jak nie to kwestia czasu. Może jak zaczną ją gryźć to rozpocznie z nimi walkę :/