Pisze relacje ku pokrzepieniu serc, ze kota mozna jednak odchudzic
.
Etap pierwszy: kupilismy RC Obesity, dla bardzo grubych tylkow i wzielismy sie "profesjonalnie" do rzeczy. Tak sie nam przynajmniej wydawalo
. Opis na worku jak i ile dawac wydawal sie nam prosty, wiec zaznaczylismy miarke na fachowym kubku i zaczelismy akcje. Ku naszej radosci okazalo sie, ze Rysio karme chetnie je i norma dzienna jeszcze mu zostaje, bo nie zjada wszystkiego. Po tygodniu pochwalilam sie Magdzie-wetce, jaka to genialna dieta z zapasem co ja lekko zaniepokoilo. Po dokladniej konsultacji okazalo, ze ja i TZ to dwie fujary, ktore prostego dawkowania nie potrafia odczytac
. Rysiek dostawal o 15 g karmy za duzo
.
Przystapilismy wiec do drugiego etapu odchudzania pt. Teraz wiemy ile dawac nalezy
. Od razu okazalo sie, ze Rysiek poczul sie w koncu odchudzany, bo ciagle sterczal przy misce z nieszczesliwym wyrazem mordki. Pierwszy tydzien tylko stal i czasem szarpal nas lapka znaczaco. Teraz zaczal spalac rezerwy i sytuacja wyglada bardziej dramatycznie, Rysio jeczy, a poza tym zaczal wylizywac miske do czysta i do ostatniej chrupki
. Jednak jestemy twardzi i nieugieci i trzymamy sie tej dawki dziennej niczym dogmatu, nic nas nie zlamie
(...dobra przynam sie, zyje z ciaglymi wyrzutami sumienia, ale mozna tak zyc, bo to TZ jest konsekwentnym potworem ).
Minely dwa tygodnie od rozpoczecia diety, Rysio nieco schudl, a znacznie bardziej zyskac na aktywnosci fizcznej. Od ponad roku nie byl w stanie wskoczyc na telewizor
, a teraz wskakuje bardzo zrecznie i bez grzmotu dupska. Galopady i susy staly sie jego drugim zywiolem. Skoro nie moze pojesc to chociaz stres rozladowuje.
Jestesmy z siebie dumni
i odchudzamy dalej.