Hej, podpinam się pod wątek.
Gdy napiszę wagę mojego 3,5 letniego Aamira, to obawiam się, że większość z Was padnie, ale kiedy doszłam w lekturze do ostatnich stron wątku, ucieszyłam się, że to nie będzie jedyny tego typu przypadek.
Otóż Aamir aktualnie waży prawie 10kg (9,650). Od dziecięctwa był kotem wielkim, jako 6miesięczniak wyglądał na sporego, dorosłego kota.
Kiedy miał 8 miesięcy ważył 8kg, przed kastracją. Od tamtej chwili jest prawie wyłącznie na dietach weterynaryjnych.
Na RC OM niestety tył.:/
I tak sobie dobił do 9 kg kiedy mmiał około 1,5 roku. Próbowaliśmy wielu karm. Ściśle dawkowanych na wagę docelową.
Jesienią 2011 zachorował moczowo ( kamienie), było gwałtownie, długo i ciężko i przez jakiś czas był na diecie Urinary.
Niestety kotul jest z tych psychicznych i lekarze często włączają mu leczenie psychotropowe.
To nie pomaga w odchudzaniu.
Ale Aamirek jest z tych panikująco nerwowo depresyjnych i czasami ciężko mu pomóc bez wyciszenia.
W listopadzie 2012 przygarnęłam maleństwo po przejściach, które miało około 4 tygodni.
Cieszyłam się, że drugi kot pomoże Aamirowi w odchudzaniu, bo bedzie się więcej ruszał.
Niestety mały Lefroy przyniósł do domu kilka okropnych zaraz i już po tygodniu od przygarnięcia malucha, miałam w domu szpital. Zarażony Aamir, choć teoretycznie miał szybciej ze wszystkiego wychodzić, może nawet nie teoretycznie, bo ze wszystkiego, czym zarazil się od Leffy'ego, wyleczył się szybciej (mały ma słabą odporność), przez swoje problemy z psychiką wszystko przechodzi duuuużo gorzej.
Chłopcy, między innymi, przechodzili kokcydiozę, przez ponad miesiąc dostawali codziennie zastrzyki itd. To nie wątek chorobowy, ale wszystko ma znaczenie dla wagi Aamira, jednak postaram się ograniczyć w relacji
.
Początek choroby Aamira był tak straszny i ciężki (również od strony jego psychiki), że myślałam, że tego nie przetrwa. Przez kilka dni też nie chciał w ogóle jeść, co przy jego wadze było przerażające, oczywiście ze względu na wątrobę.
Wtedy musiałam robić wszystko, żeby kot zaczął jeść, mimo jego wagi miałam wręcz zalecenie od weterynarzy, by go podopieszczać, oczywiście z rozsądkiem. W końcu zaczął jeść normalnie. Niestety terapia zastrzykowa (poza leczeniem kokcydiozy byly jeszcze inne historie i w sumie od około połowy listopada do pierwszych dni stycznia chłopcy dostali po około 50 zastrzyków:()i wszystkie te przeżycia miały wpływ na jego psychę. Zaczęły sie problemy ze skórą, z nerkami i wątrobą. A tu jeszcze maleńkie kocie dziecko, które najpierw Aamira przerażało (dosłownie), potem zaraziło okropieństwami, a w między czasie zaczęło trochę też denerwować (bo mały jest cudowny ale łobuz z niego nieprzeciętny).
I znowu zaczęło się leczenie psychotropem.
Kot zrobil się potwornie głodny, nie byłam w stanie tego opanować, bo nie wystarczyło zatkać uszy na miauczenie, zdenerwowany i głodny Aamir potrafi wleźć wszędzie i zdemolowac pół mieszkania.
No i oczywiście jest jeszcze problem w postaci kocięcia i pilnowania, żeby duży małemu nie wyjadał itd....
Dzisiaj, po terapii nerkowo- wątrobowej i psychotropowej, byliśmy na badaniu krwi. Zważylismy się dokładnie i wyszło to, co napisałam na wstępie. To i tak mniej niż się spodziewałam (widziałam te ostatnie tygodnie w jego tuszy...).
Docelowo mamy dojść do 8kg.Nie wiem, jak to zrobimy, myślę, że jest ciężkim przypadkiem. Ale od dawna próbuję i ciągle nie mam zamiaru sie poddać.
Aamir, jak pisałam, od początku jest kotem dużym. Jest bardzo długi. Wysoki.
Aktualnie mamy Purinę Vet OM.
Zastanawiam się nad spróbowaniem Hill'sa, bo to chyba jedyna tego typu karma, której nigdy nie używaliśmy.
Kupiłam też miskę tzw.
spowalniającą jedzenie ( dla psa:P).
http://animalia.pl/produkt,19408,,trixi ... -20cm.htmlNa razie trudno mi powiedzieć, czy to coś daje, bo miskę mamy od kilku dni. Ale wydaje mi się, że ostatecznie będzie musiało coś dać, bo obżartuch je dłużej jedną porcyjkę, musi się czasem nagimnastykować, a nawet zaczął zostawiać parę ziarenek w misce.
Rusza się w miarę sporo, jak na jego leniwą naturę, bo ja go zmuszam do zabaw ( co czasami jest naprawdę komiczne, bo on potrafi zrobić wszystko, żeby za niezwykle kuszącą wędką uganiać się jednołapnie i w pozycji leżącej, a czasami tylko obuocznie
, ale ja staram się nie ustępować...) i Lefroy ugania się z nim po mieszkaniu dużo (brzmi to jak stado słoni, najciekawiej o 2 w nocy). I tłuką się często, więc naprawdę nie jest tak, żeby wyłącznie leżał.
Mimo tuszy jest też zadziwiająco sprawny. Potrafi wskoczyć wszędzie.
Po przeczytaniu całego wątku mam odrobinę nadziei, że i nam się uda. Trzymajcie kciuki.
Odstawiliśmy psychotropa oraz ranigast, więc mam nadzieję, że trochę wilczy apetyt mu zmaleje.
Pozdrawiam i przepraszam za długość posta.